Rozdział 32

162 11 14
                                    

Pov Mk

Chciałem wrócić już do pracy żeby nie obciążać tym Mei, jednak mój mentor nie pozwolił mi gdyż dalej martwił się i bał że Azure wykorzysta to i zrobi mi coś gdy będę pracować więc dalej siedzieliśmy w domu i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Odkąd przyszła tutaj Mei minęło parę dni a ona przyszła jeszcze parę razy bo nie miała co robić. Teraz razem z Mei graliśmy w Mortal Kombat. Wukong mi dopingował za to Nezha był znudzony tym więc wyszedł się przewietrzyć.

Akurat zajebiście mi szło i już miałem zadać ostatni cios Mei gdy nagle wparował z buta Nezha i krzyknął zdyszany że Azure Lion tu jest. Wszyscy spojrzeliśmy się po sobie, ja i Mei odłożyliśmy pady a Wukong zamilkł. Wszyscy dość wolnym i nie pewnym krokiem wyszliśmy przed dom z nadzieją i strachem. Gdy tylko przeszliśmy przez próg domu widzieliśmy już te mroźne spojrzenie Azure'a. Moje serce przyspieszyło i muszę przyznać że w cholerę się bałem. Wszyscy czworo stanęliśmy w odległości 20 stóp od Azure'a, Peng'a, Yellowtusk'a i ledwo widocznego tuż za Azure'em Macaque.. Głośno przełknąłem ślinę i starając się zachować powagę i nie okazać strachu spojrzałem na nich groźnie.

Mk: Czego tu do cholery chcecie. - Spytałem niemal sycząc na nich z wściekłości. Jednak oni nie odezwali się, jedyne co zrobili to Peng wziął Macaque, wręczył mu broń i pchnął w naszym kierunku. Macaque bez silnie opadł na ziemie po czym wstał i bez żadnej emocji na twarzy spojrzał się na nas pusto. Jego ubranie było poplamione krwią i było widać zaschniętą szkarłatną ciecz wyglądającą jak strumyk lecący z ust. Był też trochę wychudły jakby nie jadł od tygodni. Przez chwilę nawet poczułem współczucie do niego i chciałem spytać czy wszystko w porządku lecz ta myśl przerwał Peng krzycząc ,, No dalej ! Atakuj !". Wtedy moja twarz z wyrazu litości i współczucia zmieniła się w gniew i przybrałem pozę gotową do walki.

Macaque spojrzał się centralnie na mnie po czym ruszył na mnie pełną parą. Na szczęście byłem już w pozycji walki z kosturem w ręce więc byłem przygotowany i szybko odparłem atak. Zaczęła się walka. Wukong chciał mi pomóc ale krzyknąłem żeby zajął się Azure'em i resztą i razem z Nezhą i Mei zaatakował Azure'a, Peng'a i Yellowtusk'a. Macaque napierał z całej siły chociaż w jego oczach widziałem pewnego rodzaju ból i zmęczenie. Nie myślałem w tym momencie czemu jest w takim stanie, nie o chodziło mnie to. Chciałem tylko zadać mu jak największy ból.. Walka toczyła się w nieskończoność a nie którzy opadali już z sił, aczkolwiek ja byłem napędzany gniewem i ani trochę nie czułem zmęczenia i bólu od zadanych ciosów. W pewnym momencie oślepiony gniewem wyobraziłem sobie zamiast Macaque, Red Son'a a mój gniew podwoił się i waliłem z jeszcze większą zaciekłością.

W końcu udało mi się powalić Macaque na ziemię, wtedy wszyscy przerwali walkę i spojrzeli w moją stronę. Oddychałem ciężko i miałem parę ran na ciele ale zdawało by się że nic sobie z tego nie robię. Patrzyłem na Mac'a niczym Matka patrząca w oczy komuś kto skrzywdził jej dzieci. Trzymałem kostur tuż pod jego brodą jednak on nie bał się, nie był wściekły ani nic, odkąd tu przyszedł jego wyraz twarzy był taki sam.. taki.. martwy. Nagle oprzytomniałem i chodź gniew dalej we mnie wrzał, opadł on lekko a ja trochę trzeźwiej myślałem. W końcu zabrałem głos i spytałem się leżącej na ziemi małpy, czemu nam to zrobił. Gdy nie odpowiedział, trochę głośniejszym i bardziej gniewnym tonem ponowiłem  pytanie. Kiedy znów nie odpowiedział zacząłem krzyczeć, robić mu wyrzuty i opowiadać jak to skrzywdził Monkie King'a. Jednak on dalej milczał.. ta cisza tylko karmiła mój gniew i w końcu nie wytrzymałem.. schowałem kostur, usiadłem kolanami na ziemi będąc dalej nad sześcio uchą małpą i zacisnąłem szczękę i pięści po czym zamachnąłem się i zacząłem bić gołymi pięściami Macaque. Krzyczałem i biłem go z tak wielkim gniewem że aż z irytacji i złości upuściłem żałośnie parę łez.

Maybe I love you?//SpicyNoodles🧡❤️//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz