Rozdział 44

114 9 11
                                    


Pov Mk

Tej nocy nie zmrużyłem chodźby na sekundę oka. Dalej widziałem te dziwne postacie.. Wczoraj chciałem powiedzieć to Red'owi ale gdy zobaczyłem go nie przytomnego na podłodze uznałem że może to zaczekać, nie będę mu dokładać powodów do stresu. Staram się przyzwyczaić do tych ciągłych zwidów by nikt nie podejrzewał że jest coś nie tak i chociaż nie wychodzi mi to jeszcze jakoś wybitnie to nikt nic nie podejrzewa. Lecz ciągle nurtuje mnie jedno pytanie.. czemu? Czemu widzę te postacie ? Przecież to nie ma żadnego sensu. Rozumiem że przez brak snu czy za mało zjadłem jakiegoś dnia lecz.. lecz to trwa już praktycznie odkąd pokonaliśmy Azure'a. To absolutnie nie jest normalne.

Spojrzałem na zegar. Była 4:37 a ja dalej nie mogę zasnąć.. w sumie to nawet nie chcę. Nagle jednak usłyszałem jak Red porusza się. Od razu wskoczyłem pod kołdre i przymrużyłem oczy. Po chwili zobaczyłem jak nadal zaspany wychodzi z pokoju. Gdy zniknął mi z oczu, wstałem bez głośnie i poszedłem zobaczyć co robi. Przyjżałem się uważnie.. On.. on wziął nóż do ręki przystawił sobie do klatki piersiowej i.. płakał.. Podbiegłem do niego i wyrwałem mu nóż z ręki odkładając go na miejsce po czym przytuliłem go mocno ze łzami w oczach. W szoku zacząłem wypytywać go co się dzieje i czemu to zrobił aż nie zabrakło mi tchu.

Red: Ja.. Ja- Cały trzęsąc się próbował coś powiedzieć.. Po paru oddechach w końcu wykrztusił to co chciał powiedzieć- Ja.. nie chciałem tego zrobić.. to te głosy.. Mówiły do mnie.. ,,zrób to, zrób to ".. Ja nie wiem co się stało.. Nie wiem czemu ale.. ja chcę znowu spróbować Ambroses.. one mówią że to pomoże..- To było straszne.. Nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. Powiedziałem mu żeby zamknął na chwilę oczy po czym zapaliłem światło. Otworzył je powoli przyzwyczajając się do światła a ja spojrzałem w nie uważnie sprawdzając czy ma powiększone źrenicie. Nie miał on ich za dużych więc narkotyk przestał działać, jednak pewnie te głosy były spowodowane substancją która uzależnia.. jak to było.. A, THC.. 

Nie wierzę w to co się właśnie wydarzyło.. Przytuliłem swojego chłopaka mocniej i pozwoliłem w końcu łzom opaść i powędrować po moich policzkach. Red delikatnie położył dłonie na moich polikach i otarł moje łzy po chwili całując w czoło. Sam był roztrzęsiony a mimo to uspokajał mnie.. Wtedy to ja otarłem jego łzy i delikatnie pocałowałem go w usta. W odpowiedzi zachichotał lekko po czym dał mi małego buziaka a atmosfera się trochę rozluźniła. Przytulaliśmy i całowaliśmy się tak przez jakiś czas aż uznaliśmy że przebierzemy się z piżam i pójdziemy do naszych małpich przyjaciół żeby ich obudzić i wkurwić. Zamieniłem się w orła i chwyciłem Red'a za ramiona i polecieliśmy razem na Flower-fruit mountain

Tam bez głośnie wkradliśmy się do ich pokoju i jak naj ciszej i delikatniej przywiązaliśmy ich ręce liną która prowadzi do kubła z zimną wodą nad ich głowami. Jednak nasz plan trochę nie wypalił bo Mac poruszył się podczas snu gdy byłem nad nim sprawdzając czy lina utrzyma kubeł przez co to ja byłem mokry. Na Mac'a i Sun'a też trochę się wylało ale znacznie mniej. Wtedy Macaque otworzył oczy i powiedział że w cale nie spał i zaczął się z nas śmiać. A ponieważ Red brał w tym udział a nie ucierpiał, Macaque  wziął szklankę wody stojącej na małej szafce i wylał mu ją prosto w twarz.

Cali mokrzy wybiegliśmy z tamtąd a na zewnątrz zaczęliśmy śmiać się z samych siebie. Gdy zobaczyłem że jest już prawie siódma rano uznaliśmy że mamy czas więc przejdziemy się lasem do domu. Spacer był dosyć przyjemny a dzisiaj mimo iż w ostatnich dniach słońce strasznie grzało, dziś jest trochę chłodniej, nawet przez chwilę było mi zimno. Lecz było na tylko ciepło że szybko się wysuszyliśmy po pobycie w domu ojego mentora. W pewnym momencie Red Son dotknął mnie mówiąc ,,berek !". Zaczęliśmy się ganiać po lesie gdy w pewnym momencie zatrzymałem się by złapać oddech i wtedy straciłem go z oczu.

Maybe I love you?//SpicyNoodles🧡❤️//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz