*** średni 3188 słów
Pierwszej spośród wielu nocy jakie przeznaczone było mi spędzić na ziemiach stałego lądu Rhye, przyśnił mi się bardzo przyjemny sen.
Leżałam w obszernej wannie, po brzegi wypełnionej gorącą wodą. Choć szczegóły mojego otoczenia, jak to w snach bywa, zacierały się, ściany i podłoga pomieszczenia, w którym się znajdowałam, wyłożone były marmurem w kolorze płynnego miodu. Z jednej strony znajdowały się duże okna udekorowane witrażami, poprzez które wpadało kolorowe światło. Promienie słoneczne przyjemnie ogrzewały moją twarz i ramiona. W wodzie wokół mnie pływały płatki kwiatów, a znad jej powierzchni unosiła się pachnąca para. W całej tej sielance wyczułam obecność drugiej osoby, jednak gdy postanowiłam bliżej się jej przyjrzeć by przekonać się kim jest... otworzyłam oczy - faktycznie miałam przed sobą czyjąś twarz - stała nade mną Tigi śmiesznie przekrzywiając głowę.
Ze zdziwieniem stwierdziłam, że widzę ją do góry nogami. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że leżę na plecach, a Tigi stoi za moją głową i pochyla się nade mną, ponieważ moje ciało od pasa w dół zanurzone było w wodzie.
Poderwałam się natychmiast. Nad ranem musiał zaskoczyć mnie przypływ, morska woda była całkiem ciepła, a słońce ogrzewało mnie, dlatego nie ocknęłam się od razu. Rozmasowałam bolące plecy i kark. Zdecydowałam, że kolejną noc spędzę w bardziej komfortowych warunkach.
Z dezaprobatą stwierdziłam, że zasnęłam w ubraniu, przez co stało się ono całkiem mokre. Co gorsza był to mój ulubiony strój - obcisłe skórzane spodnie, mające po bokach przyszyte uchwyty na miecze, oraz bluzka bez ramion. Trudno - pomyślałam - będę musiała się przebrać.
Z drugiej strony może to i dobrze - dziś na mojej trasie znajdowało się nadmorskie miasteczko o nazwie Greme. Skoro miałam nie zwracać na siebie uwagi i nie wyróżniać się w tłumie lepiej byłoby wyglądać „łagodniej", a przynajmniej nie obnosić się z bronią na wierzchu..
Trudno - westchnęłam, po czym zajrzałam do mojego bagażu. Znalazłam w nim spódnice i lekką kremową bluzkę zasłaniającą ramiona. Wyjęłam je z torby, a na ich miejsce włożyłam krótkie miecze...
Tigi chodziła wzdłuż plaży, węsząc w piasku. Spojrzała na mnie z wyrzutem. Zapewne była głodna. Z dezaprobatą stwierdziłam, że nie zabrałam z wyspy żadnych zapasów jedzenia chociaż zwykle to robiłam.
- Przepraszam cię Tigi, udamy się do Greme i tam zjemy pyszny posiłek, wynagrodzę ci brak śniadania. Zrobimy zapasy, wyśpimy się porządnie w wygodnym łóżku, po czym nazajutrz, z samego rana, wyruszymy w dalszą drogę - powiedziałam do niej z uśmiechem, ona spojrzała na mnie z ukosa i bez przekonania machnęła parę razy ogonem. Wybaczy mi dopiero gdy będzie miała pełny żołądek..
Tigi była simafelikanem. Był to gatunek bardzo rzadko spotykany na ziemiach Rhye. Zamieszkiwał lasy zachodniej części kontynentu, a więc głównie Krainę Wilków i Królestwo Magów. Jego przedstawiciele rozmiarem zbliżeni byli do lisów. W pełni dojrzałe osiągały masę do dwunastu kilogramów.
Biorąc pod uwagę ich budowę anatomiczną oraz zdolności ruchowe najłatwiej można było przyrównać je do połączenia małpki, psa oraz kota. Zwierzęta te przez większość czasu utrzymywały pozycje ciała charakterystyczną dla psa czy kota - chodząc na czterech łapach. Potrafiły w ten sposób bardzo szybko biegać. Mogły tez wspinać się po drzewach ze zwinnością kota i małpy, a także bez problemu przeskakiwać z gałęzi na gałąź. Do małp najbardziej upodabniała je sprawność przednich kończyn - w przeciwieństwie do kotów czy psów mogły rotować ramiona i przedramiona w sporym zakresie. Potrafiły chwytać w dłonie różne przedmioty i manipulować nimi. Często przysiadały na tylnych nogach, przednie unosząc do góry. W takiej pozycji zazwyczaj spożywały pokarmy.

CZYTASZ
RHYE
FantasyAkcja powieści dzieje się w Rhye, lub inaczej krainie Sześciu Królestw. Młoda wojowniczka o imieniu Nadia, wbrew swojej woli musi opuścić Wyspę, na której mieszka. Zostaje wysłana to stolicy Rhye z poleceniem odnalezienia pewnego przedmiotu. W pier...