Rozdział 29 - Sam na sam w komnacie

49 11 11
                                    

*** Krótki 1329 słów

Nim wróciliśmy do zajazdu słońce zniknęło z nieboskłonu i zapadł zmierzch. Aren zaprowadził mnie do pokoju, w którym wcześniej spaliśmy, otworzył drzwi i razem ze mną wszedł do środka. W pomieszczeniu panował półmrok. Podeszłam do kandelabru stojącego na drewnianej komodzie naprzeciwko wejścia po czym rozpaliłam świece zaklęciem.

- Mam rozumieć, że to jest mój pokój - odezwałam się, było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Aren skinął głową - gdzie w takim razie jest Twój?

- Tu - odparł z wyzywającym uśmiechem.

- A więc to był podstęp - stwierdziłam.

- Podstęp? Nie po prostu nagle zrobiłem się bardzo oszczędny. Pomyślałem, że wynajmowanie dwóch pokoi to rozrzutność, skoro tak dobrze śpi nam się razem. Nie ma w tym żadnego podstępu. Jak zwykle Ty masz jakieś dwuznaczne skojarzenia - wymówił te słowa z lekkością, żartując sobie ze mnie, sądząc jednak po intensywności jego spojrzenia, doskonale zdawał sobie sprawę z napięcia rosnącego miedzy nami.

Może ze względu na otoczenie, przypomniała mi się pierwsza noc w Zamarzniętym Jarze. Wspomnienie Arena leżącego na mnie nie pomogło mi w pozostaniu obojętną na jego niekwestionowany urok. Z jednej strony nie chciałam przekraczać kolejnej granicy, z drugiej potrzebowałam jego bliskości aż do bólu.

Teoretycznie mogłam wyjść z pokoju i opłacić drugi, lecz w praktyce wiedziałam, że nie jestem w stanie tego zrobić. Naiwnie tłumaczyłam się tym, że nie chcę tak naprawdę spędzić tej nocy z Arenem, lecz po prostu ciężko byłoby mi spędzić ją bez niego, ze względu na pętający nas czar.

Aren usiadł na łóżku tyłem do mnie i jakby od niechcenia rozpiął górny guzik swojej koszuli po czym poluzował mankiety rękawów. Ja patrzyłam jak zahipnotyzowana na mięśnie jego barków, których zarys widziałam pod białym materiałem. Atmosfera w pokoju zaczęła robić się coraz bardziej napięta. Odniosłam wrażenie, że nasze aury łączą się w jedną tworząc nieodpartą siłę przyciągania, która oddziałuje na nas jak magnes i ciągnie ku sobie.

Myślę, że Aren poczuł to samo, ponieważ o ile wcześniej mógł zakładać, że po prostu zaśniemy obok siebie tak jak działo się to za każdym poprzednim razem, o tyle teraz wstał i podszedł do mnie, a ja podobnie jak w Noc Pełni Trzech Księżyców nie mogłam ruszyć się z miejsca. Stanął za mną, odgarnął włosy z mojego karku, po czym położył dłonie na moich ramionach. Stałam jak skamieniała. Czułam jak napina się każdy mięsień mojego ciała.

Aren zaczął wodzić dłońmi po nagiej skórze moich ramion. Z każdym jego dotykiem zalewała mnie fala przyjemności.

- Jesteś strasznie spięta, pomogę Ci się rozluźnić - mówiąc to zaczął delikatnie masować moje barki.

Ciężko mi było nie być spiętą. Przerażał mnie fakt, że sam jego dotyk dawał mi więcej rozkoszy niż współżycie z którymkolwiek mężczyzną wcześniej.

- Myślę, że bez tej sukni będzie Ci wygodniej - powiedział, po czym rozpiął guzik od mojej sukienki. Nie oponowałam, wystarczył drobny ruch by lejący materiał zsunął się po moim ciele i opadł na ziemię. Teraz miałam na sobie bieliznę i gorset sznurowany od przodu.

Miałam wrażenie, że Aren schylił się, zamierzając dotknąć ustami mojej szyi. Zamknęłam oczy. Moment oczekiwania zdawał się rozpalać mnie bardziej niż sam pocałunek. Nic się jednak nie stało, albo się myliłam albo Aren zmienił swój zamiar. Przez chwilę stałam nie mogąc się poruszyć. Po kilku sekundach odzyskałam władze nad swoim ciałem. Odwróciłam się przodem do niego. Musiałam wymyślić cokolwiek, by dać sobie choć trochę więcej czasu na przemyślenie na ile więcej chcę sobie pozwolić.

RHYEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz