Rozdział 26 - Droga do Valloram

60 13 33
                                    

*** krótki niecałe 2000 słów

Gdy się obudziłam miałam wrażenie, że jestem bardziej zmęczona niż kiedy kładłam się spać. Z wiadomych względów męczyło mnie ogromne pragnienie i lekkie mdłości.

Jak mogłam być tak głupia? Ku memu zaskoczeniu, na szafce obok mojego łóżka stała karafka z wodą i pusty kielich. Nie miałam pojęcia kto ją tu przyniósł, ale byłam ogromnie wdzięczna tej osobie.

Zdążyłam opróżnił połowę karafki gdy ktoś zapukał do drzwi, a następnie wszedł do środka. Był to Samir.

- Nadio obudziłaś się już? Arenowi i reszcie zależy na czasie, musimy jak najszybciej wyruszyć w trasę. Mamy dziś do pokonania szmat drogi. Przed zachodem słońca powinniśmy dotrzeć w okolice miasta Valloram.

- Dobrze, już wstaję – odparłam, choć przeczuwałam, że nie będzie to takie proste.

Samir chyba celowo nie zapytał jak się czuję, zamiast tego powiedział:

- Jeśli jesteś głodna, możemy poczekać, aż zjesz śniadanie.

- Nie, to jeszcze nie ten moment, zjem coś później - machnęłam tylko ręką. Na myśl o jedzeniu mój żołądek skurczył się żałośnie.

- W takim razie Aren prosił abyś spakowała swoje rzeczy i zeszła do stajni, poczekam na ciebie w głównym holu, będziesz umiała tam trafić?

- Tak – odparłam szybko, szczerze mówiąc rychłe opuszczenie zamku było mi na rękę, liczyłam na to, że nie spotkam już Fiorina.

- Miałem zawiadomić cię o tym, że księżniczka nalega abyś wzięła ubrania, które przygotowano dla ciebie wczoraj. Skoro nie przyjęłaś zapłaty w postaci klejnotu, chciała żebyś zabrała chociaż te rzeczy.

- Dobrze.

Nie sądziłam wprawdzie aby suknie były mi jeszcze kiedykolwiek potrzebne, nie miałam jednak siły aby sprzeciwiać się rozkazom księżniczki.

- W takim razie, będę czekał na ciebie na dole.

- Dziękuję Samirze.

Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, wstałam z łóżka. Oczywiście od razu zakręciło mi się w głowie, było gorzej niż myślałam... Przez chwilę zastanawiałam się dlaczego Aren sam po mnie nie przyszedł. Przeszło mi przez myśl, że może jednak jest na mnie zły za wczorajszy dzień... Z dezaprobatą stwierdziłam, że jest mi z tego powodu przykro.

Na toaletce leżały moje podróżne rzeczy, suche i starannie złożone, ubrałam się w nie szybko. Usiadłam przed lustrem, przeczesałam włosy i nałożyłam trochę pigmentu na policzki, powieki i rzęsy, aby wyglądem sprawiać wrażenie, że czuję się choć trochę lepiej niż w rzeczywistości.

Kątem oka spojrzałam na swoje przedramię, na którym widniała sino-czerwona pręga. Zaczęłam sięgać pamięcią w jakich okolicznościach mogła powstać i wtedy przypomniałam sobie rozmowę z Kajlem. Westchnęłam tylko i ściągnęłam rękaw bluzki w dół, tak aby ją zasłonić.

Gdy byłam gotowa, zarzuciłam torbę na ramię i razem z Tigi opuściłyśmy komnatę, by następnie ruszyć w kierunku zamaskowanego przejścia. Rzeczywiście, patrząc choćby pod niewielkim kątem drzwi były niewidoczne. Gdy jednak stało się na przeciwko nich, nie można było ich przeoczyć.

Zeszłam do holu gdzie zgodnie z umową czekał na mnie Samir. Ku memu zdziwieniu była tam również księżniczka Emira. Wyglądała tak samo pięknie i świeżo jak wczoraj, z tą różnicą, że ubrana była w ciemnoniebieską, atłasową suknię, tak długą, że jej tył ciągną się po posadzce. Na mój widok uśmiechnęła się.

RHYEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz