***średni 2900 słówPóźnym rankiem zbudziło mnie ciepło promieni słonecznych padających na moją twarz. Leżałam przykryta pledem z kawałkiem skóry pod głową, służącym mi za poduszkę.
Moi kompani szykowali się do dalszej drogi. Wstałam jako ostatnia i musiałam się spieszyć. Tego dni mieliśmy do pokonania długi dystans.
Z niezadowoleniem stwierdziłam, że zasnęłam w ubraniu, które miałam na sobie ubiegłego wieczoru i nie rzuciłam wokół siebie czaru bezpieczeństwa. Musiałam być bardzo zmęczona, ponieważ nie pamiętałam momentu gdy zapadłam w sen.
Nie starczyło mi czasu na poranną toaletę, dlatego z zadowoleniem pomyślałam, że dzisiejszą noc spędzimy w zajeździe. Za małą dopłatą na pewno będę mogła liczyć na ciepłą kąpiel. Wanna pełna gorącej i pachnącej wody była w tamtym momencie moim jedynym marzeniem.
Dzień był słoneczny i aż nazbyt ciepły, musiał skończyć się opadem deszczu.
Podeszłam do Czarnej Księżniczki. Na powitanie pogłaskałam moją klacz po głowie. Następnie narzuciłam na jej grzbiet torby podróżne.
Podszedł do nas Aren. Na jego twarzy malował się tajemniczy uśmiech. Nic nie mówił, a cisza panującą między nami stała się dziwnie krępująca, dlatego postawiłam ją przerwać.
- I co, przestałeś przywiązywać go na noc? – zapytałam, wskazując na Argona.
- Wyobraź sobie, że tak – odparł.
- I?
- Jak widzisz nie uciekł.
- Jak widzisz ja też nie – chciałam żeby zabrzmiało to jak żart, aluzja do naszej rozmowy sprzed dwóch dni.
Rozejrzałam się po ziemi w poszukiwaniu Tigi. Siedziała przy moich nogach. Schyliłam się aby ją podnieść. Gdy się wyprostowałam prawie wpadłam na Arena. Zadziwiło mnie to, że po raz kolejny nie spostrzegłam kiedy się do mnie zbliżył.
- Nadio, pamiętasz co mi wczoraj obiecałaś?
- C ... – chciałam mu odpowiedzieć, ale zabrakło mi słów.
W ułamku sekundy wróciły do mnie wspomnienia ubiegłego wieczoru. Dogasające ognisko, nasza rozmowa o magii, oczy Arena, w które spojrzałam tak głęboko, że prawie utonęłam w ich błękicie. Okropne uczucia jakich doświadczyłam i w końcu błogie ukojenie, którego doznałam ... w jego ramionach.
Uznałam, że lepiej będzie nie mówić nic.
Aren odwrócił się po czym wskoczył na grzbiet Argona.
- Mam nadzieję, że wiesz o tym, że nie możesz złamać raz złożonej obietnicy – dodał wyraźnie zadowolony, po czym ruszył z miejsca.
Od razu pomyślałam o tym, że obudziłam się dokładnie przykryta pledem z poduszką pod głową, w odległości kilku dobrych metrów od wygaszonego ogniska. Czy Aren przeniósł mnie i przykrył, czy przeszłam sama? Na szczęście nie pozostawił mi czasu na takie pytania.
Co się ze mną dzieje? – zastanawiałam się - czy to nadal konsekwencje czaru dysocjacji?
Samir, Kajl i Gryfin wyruszyli w drogę chwilę przed nami. Zostałam na końcu. Dziś moi kompani wyraźnie się spieszyli, od rana zdecydowali się na jazdę konną. Włożyłam Tigi do torby podróżnej. Wskoczyłam na grzbiet Czarnej Księżniczki po czym ruszyłyśmy za nimi.
Krajobraz wokół nas zaczął się zmieniać. Ta części równiny Renn, będąca właściwie przedgórzem gór Mglistych, obfitowała w pagórki tworzące zielone fale na powierzchni ziemi. Drzewa rosły w gęstych skupiskach, a obok brzóz i wierzb zaczęły pojawiać się świerki i modrzewie. Potoki stały się bardziej wartkie i porywiste, a trawy porastające łąki sięgały dużo wyżej. Zaczęłam baczniej się im przyglądać, wypatrując pośród nich nietypowego gatunku traw charakterystycznego dla Wietrznych Łąk. Jak zwykle nie znalazłam nic co choćby trochę go przypominało.

CZYTASZ
RHYE
FantasyAkcja powieści dzieje się w Rhye, lub inaczej krainie Sześciu Królestw. Młoda wojowniczka o imieniu Nadia, wbrew swojej woli musi opuścić Wyspę, na której mieszka. Zostaje wysłana to stolicy Rhye z poleceniem odnalezienia pewnego przedmiotu. W pier...