***dość długi 4728 słów
Ruszyliśmy korytarzem w stronę wschodniego skrzydła pałacu. Aren trzymał mnie pod rękę przyciskając do siebie tak mocno, że po chwili rozbolało mnie ramię. Nie próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku. Po niefortunnych wydarzeniach w labiryncie i nadmorskiej grocie przy nim czułam się spokojniejsza. Potrzebowałam jego kojącej bliskości, za którą tak bardzo zatęskniłam w nadbrzeżnej jaskini. Szybko zrozumiałam jednak, że wpadłam w kolejną pułapkę.
To dziś przypadał dzień albo raczej noc Święta Letniego Nowiu. Uroczystości, w której obchodach z całego serca nie chciałam brać udziału i choć taki był mój zamiar, jak dotąd nie opuściłam murów pałacu Rhye. Nasza niefortunna przeprawa przez labirynt trwała tak długo, że pozostało niewiele czasu do osiągnięcia przez słońce punktu południa, momentu, w którym według tradycji rozpoczynano przygotowania do celebracji.
I choć przez moją ignorancję nie miałam pojęcia, jak ona przebiega, domyśliłam się, że Aren towarzyszył mnie i Ariannie tylko i wyłącznie po to, by osobiście dopilnować, że dotrę do jej komnat. Wszakże mój wcześniejszy plan był całkiem inny.
Stanęliśmy przed wejściem do korytarza, w którym znajdowały się pokoje dzieci, a także, o czym miałam się niebawem przekonać komnaty Arianny. O ile za każdym razem gdy byłam tu wcześniej z Yasminą drzwi prowadzące do tej części zamku stały otworem, o tyle dziś były zamknięte. Skupiłam wzrok na bogatych zdobieniach olbrzymich odrzwi. Były to w istocie wyryte w drewnie płaskorzeźby przedstawiające ludzi i jak się domyśliłam ulice oraz zabudowania miasta Rhye.
- Arianno daj nam chwilę, chcę zamienić słowo z Nadią – głos Arena wyrwał mnie z zadumy.
- Oczywiście, pójdę już do moich komnat – mówiąc to siostra króla nacisnęła na klamkę, otworzyła jedno ze zdobnych skrzydeł i zniknęła za nim.
Aren pociągnął mnie za sobą do jednego z bocznych korytarzy. Po przejściu paru metrów rozluźnił swój uścisk i stanął naprzeciwko mnie.
- Szczerze odradzam Ci wszelkich prób ucieczki z komnat Arianny – przemówił z triumfalnym uśmiechem – główne drzwi prowadzące do jej części pałacu zgodnie z tradycją zostaną zamknięte na klucz, przez okno też raczej nie wyjdziesz bo jest zbyt wysoko. Nie szukaj tajemnych przejść, bo nawet jeśli tak owe istnieją wejście do nich dla osoby, która nie wie jak się po nich poruszać może skończyć się znacznie gorzej niż twój nierozsądny spacer po labiryncie.
Mówiąc to trzymał mnie za nadgarstek. Być może była to moja ostatnia okazja aby wyrwać się i wybiec z zamku, unikając tym samym uczestnictwa w obchodach Święta Letniego Nowiu. Nie zrobiłam tego jednak.
Może było to spowodowane aurą mojego towarzysza, która trzymała mnie w uwięzi niczym niewidoczna pajęczyna? Czasami zastanawiałam się nad tym czy Aren nie jest tak naprawdę wybitnym czarodziejem, który przechytrzył mój zmysł rozpoznawania czarodziejskich zdolności, a wszystko co odczuwam w jego obecności to efekt potężnej magii?
A może sprawiła to moja zgubna ciekawość, która już nie raz doprowadziła mnie na skraj?
W każdym razie stałam w miejscu jakbym wrosła w ziemię wpatrując się w hipnotyzujący błękit jego idealnych oczu.
- I jeszcze jedno. Od chwili gdy weszłaś do pałacu permanentnie łamiesz zakaz noszenia przy sobie broni. O ile wcześniej mogłem przymknąć na to oko zważywszy na specjalne względy jakimi Cię darze, o tyle podczas obchodów Święta Letniego Nowiu nie możesz mieć przy sobie żadnego, choćby najmniejszego, ostrego przedmiotu.
Gdy skończył mówić puścił mój nadgarstek i stanął w wyczekującej pozie z dłonią wysunięta do przodu. Nawet nie drgnęłam.
- Oddasz mi swoje sztylety? – zapytał w końcu.

CZYTASZ
RHYE
FantasyAkcja powieści dzieje się w Rhye, lub inaczej krainie Sześciu Królestw. Młoda wojowniczka o imieniu Nadia, wbrew swojej woli musi opuścić Wyspę, na której mieszka. Zostaje wysłana to stolicy Rhye z poleceniem odnalezienia pewnego przedmiotu. W pier...