Cz.2. Rozdział 14 - Labirynt

51 11 63
                                    

***średni 3452 słowa 

Gdy minęłam przedsionek i wyszłam na przestronny, jasny korytarz szybkim ruchem zdjęłam z szyi kolię tak by nikt jej nie zobaczył. Puściłam się biegiem na wprost, a przy pierwszej sposobności weszłam na klatkę schodową by zejść nią w dół. Kierowałam się do swojego pokoju. Zorientowałam się, że moje komnaty i komnaty Arena położone były w istocie bardzo blisko siebie tylko na innych kondygnacjach.

Z impetem wpadłam do sypialni, w której spędziłam ostatnie noce. Zamierzałam opuścić zamek gdy tylko spakuję swoje rzeczy. Na szczęście w zasadzie do tej pory nie zdążyłam na dobre wypakować bagażu.

 Czegoś mi jednak brakowało...

-Tigi!!! – zawołałam. Gdzie jest ten głupi simafelikan?

Rozejrzałam się po pokoju. Na pewno nie było jej tutaj. Miejscem gdzie Tigi znajdowała się zawsze gdy nie było jej przy mnie było miejsce gdzie mogła coś zjeść. W obecnym naszym położeniu musiała to być kuchnia. Ze złością wyszłam z pokoju i ruszyłam w kierunku pomieszczeń kuchennych.

Na szczęście drogę do zamkowej kuchni opanowałam już dość dobrze. Idąc korytarzami minęłam kilka osób, nie zwracałam jednak na nie uwagi. Być może, gdy przechodziłam przez główny hol ktoś zawołał moje imię, ale równie dobrze mogło mi się to tylko zdawać. A nawet jeśli ktoś zrobił to naprawdę i tak nie miałam zamiaru zatrzymywać się i z kimkolwiek rozmawiać. Podjęłam już decyzję co do niezwłocznego opuszczenia zamku. Skręciłam na prawo i zbiegłam do pomieszczeń kuchennych.

Zeskoczyłam z ostatnich kilku stopni i wpadłam do głównej izby niczym niespodziewana lawina kamieni.

Maria, dotychczas skupiona na pracy spojrzała na mnie z nieskrywanym zdziwieniem. Zapomniałam, że była to pora szykowania wieczornego posiłku. Gdybym zdawała sobie z tego sprawę pewnie weszłabym tu z mniejszym impetem.

- Goni cię stado rozwścieczonych tygrysowilków czy co, że tak pędzisz? – zapytała.

- Szukam Tigi, spieszy mi się.

- Gdzie ci się spieszy?

Dopiero teraz zobaczyłam, że w pomieszczeniu była też Yasmina. Prawdę mówiąc wolałam już jej nie spotykać. Wiedziałam, że najpewniej zasypie mnie gradem pytań i będzie chciała bym spędziła z nią trochę czasu.

- Muszę stąd bezzwłocznie wyjechać – zaczęłam tłumaczyć, nie skończyłam jednak, ponieważ usłyszałam kroki na schodach oraz swoje imię... Głos osoby, która mnie wołała rozpoznałabym wszędzie. Aż przeszły mnie ciarki.

- Tylko nie to... – wymknęło mi się, chociaż chciałam tę uwagę zostawić dla siebie.

- Co? – spytała Maria.

 Nie rozumiała już nic z mojego dziwnego zachowania.

- Najwyraźniej szuka mnie istota stokroć gorsza niż stado wygłodniałych, rozwścieczonych tygrysowilków. Jakby co nie ma mnie tu i niebyło – mówiąc to zanurkowałam pod stół, pod którym wczoraj chowała się Tigi. Upewniłam się, że obrus sięga ziemi, i dokładnie zasłania mnie w mojej kryjówce.

Yasmina wyraźnie rozbawiona wynikłą sytuacją dołączyła do mnie. Na migi pokazywałam jej aby nie ważyła się śmiać lub cokolwiek mówić.

Nie byłam w stanie dostrzec co dzieje się w izbie, wszystko jednak dobrze słyszałam.

- O, witajcie – powiedział Fiorin, najwyraźniej zaskoczony widokiem Marii – właściwie to szukam pewnej dziewczyny, byłem prawie pewien, że weszła właśnie do tego pomieszczenia.

RHYEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz