***średni 3789 słów
Wiatr przegonił ostatnie kłęby białej mgły. Po niebie przetaczały się niewielkie chmury, a promienie słońca padły na odsłaniający się przed nami widok. Poprawy aury nie chciałam jednak uznać za dobry omen. Wręcz przeciwnie. Pomyślałam, że pogoda zmieniła się specjalnie, mając na celu przytłoczyć mnie jeszcze bardziej, podkreślając majestat tego miejsca, oblewając je złotymi strugami światła. Bowiem widok jaki roztoczył się przede mną zapierał dech w piersi.
W pierwszej linii ukazały się budynki mieszkalne, wszystkie zbudowane z jasnego wapienia, pokryte czerwonymi i pomarańczowymi dachami. Ulice i chodniki wyłożone były kostką, która w promieniach słońca lśniła niczym tafla lodu, z tą różnicą, że miała beżową barwę. Praktycznie w każdym oknie obudowanym drewnianą okiennicą stały donice, z których zwisały pelargonie, surfinie i begonie, o tej porze roku najhojniej obsypane kwiatami we wszystkich możliwych odmianach koloru.
Wzdłuż ulic rosły liczne drzewa akacjowe i rozłożyste katalpy zwieńczone białymi kwiatostanami.
Zabudowania wznosiły się kaskadowo, tworząc mozaikę z frontów kamienic i różnokolorowych dachów. Nad nimi natomiast górował przepiękny pałac o ścianach barwy kości słoniowej. Z tej perspektywy dobrze widoczny był tylko jego główny gmach oraz pięć, z sześciu smukłych wież, skąpanych w blasku popołudniowego słońca. Najwyższa z nich zdawała się sięgać nieba. Za pałacem wznosiły się skaliste szczyty gór. Jak miałam się niebawem przekonać, po części łączyły się one z budowlą stanowiąc jej niezachwiany fundament.
Musiałam przyznać, że Valloram, które wywarło na mnie duże wrażenie było niczym w porównaniu ze stolicą Sześciu Królestw. Elia i Kajl z uśmiechem napawali się pięknym obrazem ich ukochanego domu. Zerkali na mnie, najwyraźniej oczekując wyrazów zachwytu, nie chciałam przyznać, zarówno przed nimi, jak i przed samą sobą, jak wielki podziw wzbudziło we mnie miasto. Nadal traktowałam przybycie tu jako karę za moją lekkomyślność i brawurę.
Całe miasto stworzone było na bazie półksiężyca, znaku Boga Aegona. Zabudowania poprzecinane siecią drobnych uliczek układały się w sierp, natomiast wycięcie w tarczy w postaci koła było ogromnym placem, na którym mieściła się główna świątynia. Strzała na tle księżyca była szeroką promenadą prowadzącą do wrót zamku.
Kajl i Elia szli przede mną trzymając się za ręce. Prowadzili żywą dyskusję, emanowało od nich szczęście, mnie natomiast ogarniał coraz bardziej posępny nastrój. Snułam się za nimi jak cień, niczym ciemna, zbędna plama, kalająca nieskazitelną powierzchnię ulic, tonących w złotym blasku.
Jasne, zadbane domy, czyste ulice, uśmiechnięci ludzie oraz unoszący się w powietrzu słodki zapach kwitnących akacji, wyrażały szczery optymizm, który mnie się nie udzielał. Coś mąciło spokój tego urokliwego miejsca. Coś albo może brak czegoś...
Moi towarzysze wyczuwając mój ponury nastrój postanowili mi nie przeszkadzać, w miarę jak zagłębialiśmy się w miejskie zabudowania przestali zwracać na mnie uwagę, zbyt zaabsorbowani sobą.
Minęliśmy główny płać z imponujących rozmiarów świątynią Boga Aegona i Bogini Matki. Następnie pokierowaliśmy się promenadą ku bramom pałacu Rhye.
Zatrzymaliśmy się dopiero przed zwodzonym mostem prowadzącym bezpośrednio na dziedziniec zamku. Tu kończyła się ogólnie dostępna przestrzeń. Gwar miasta przycichł. Przez bramy przejść mogły tylko nieliczne, uprzywilejowane osoby. Ogromna kamienna fasada uwieńczona była łukiem zdobionym rzeźbami przedstawiającymi podobizny bogów.
Fosa okalająca zamek była wyjątkowo szeroka i głęboka, ponieważ w istocie była częścią morza, bezpośrednio z nim połączoną. Można było powiedzieć, że ziemia, na której leżał zamek Rhye, jest drugą, oddzielną wyspą.

CZYTASZ
RHYE
FantasyAkcja powieści dzieje się w Rhye, lub inaczej krainie Sześciu Królestw. Młoda wojowniczka o imieniu Nadia, wbrew swojej woli musi opuścić Wyspę, na której mieszka. Zostaje wysłana to stolicy Rhye z poleceniem odnalezienia pewnego przedmiotu. W pier...