Rozdział 5 - Pierwsze spotkanie

116 26 108
                                    

*** krótki 1993 słowa

Obudziły mnie promienie słońca, które wpadając przez okno oświetliły moją twarz. Było dość późno. Najwidoczniej wrażenia z poprzedniego dnia i wygodne łóżko przedłużyły mój sen. Chyba podobnie wpłynęły na Tigi, ponieważ nadal smacznie spała obok mnie. Leżała na plecach i przez sen machała przednią lewą nogą. Uśmiechnęłam się, ponieważ rozczulił mnie ten widok. Miałam świetny humor, wyspałam się, czułam się lekko, byłam pełna energii. Nie wykluczałam, że tę przemianę spowodował wczorajszy wieczór. Prawie wyskoczyłam z łóżka, przeciągnęłam się i usiadłam na krześle przed toaletką z lustrem.

Uznałam, że najlepiej będzie od razu pójść na targ aby uzupełnić zakupy, a popołudnie poświęcić na spotkanie z mężczyzną, poznanym poprzedniego wieczoru.

Spojrzałam na swoje lustrzane odbicie. Nigdy nie uważałam się za piękność, nigdy też nie czułam potrzeby aby wyglądać ładnie... będąc wojowniczką zależało mi na tym by budzić w ludziach respekt, czasem nawet strach, a nie podziw.

Chociaż, niespełna dwa lata temu miała miejsce pewna sytuacja, która trochę zmieniła moje podejście do kobiecej powierzchowności.

Wydarzyło się to bezpośrednio przed jedną z naszych misji. Zadanie było wyjątkowo trudne. Do jego wykonania wytypowane zostały najwprawniejsze z nas - ja, Mera oraz Camilla.

Czas naglił, była to pilna sprawa, nie znosząca zwłoki. Miałyśmy wyruszyć z wyspy dokładnie w południe.

Ja i Mera stawiliśmy się na plaży w wyznaczonym czasie, po Camilli natomiast nie było ani śladu. Czekałyśmy na nią długo, ona jednak nie pojawiła się. Poczułyśmy szczerą obawę, że spotkało ją coś złego. Nie mieściło nam się w głowach, że mogłabym spóźnić się na tak ważną misję. W końcu, dość zdenerwowane postanowiłyśmy wrócić po nią do naszego domu. Łudziłyśmy się jeszcze że po prostu spotkamy ją po drodze, tak się jednak nie stało.

Po dotarciu do budynku mieszkalnego udałyśmy się wprost do jej pokoju. Bez pukania gwałtownie otworzyłyśmy drzwi, a to co zastałyśmy wewnątrz, w pierwszej kolejności wprawiło nas w osłupienie, a następnie w czystą wściekłość.

Camilla siedziała w najlepsze przed swoją toaletką (ani ja ani Mera nie posiadałyśmy tak owej w naszych pokojach) i ze stoickim spokojem, patrząc w lustro rozczesywała swoje długie, lśniące, czarne włosy. Patrząc na jej twarz nie dało się nie zauważyć, że wcześniej nałożyła na policzki puder, na usta czerwony barwnik, a brwi i rzęsy podkreśliła ciemnym tuszem. Widząc nasze wściekle miny w swoim zwierciadle odwróciła się do nas i posłała nam czarujący uśmiech, szczerząc przy tym swoje idealnie równe, perłowo białe zęby. We mnie i w Merze zawrzała złość

- Co ty wyprawiasz? - wycedziłam przez zęby Mera - jesteśmy spóźnione a ty bezsensownie trwonisz czas pindrząc się przed lustrem?!

- Ależ kochana!! Ja nie trwonię czasu!! Dbanie o wygląd to bardzo ważna część misji!! Może zaważyć na jej powodzeniu - odparła z lekkością Camilla, a uśmiech nie schodził z jej ust.
- Taaa, na pewno zaważy - każda sekunda spóźnienia działa na naszą niekorzyść - odwarknęła Mera.
- Posłuchajcie mnie moje drogie i zapamiętajcie sobie dobrze moje słowa - kontynuowała niewzruszona czarodziejka, robiąc przy tym minę jakby zamierzała zdradzić nam jedną z największych tajemnic wszechświata - ładnie wyglądajcie dla przyjaciół, pięknie dla siebie, a olśniewająco dla wrogów!!!

Mera westchnęła, wymamrotała pod nosem coś w rodzaju „po prostu nie wierzę", po czym zwracając oczy ku niebu dodała już głośniej:

- Widzimy się za trzy minuty na plaży, jeśli cię tam nie będzie, przy kolejnym naszym spotkaniu po prostu cię zamorduję i nie obronisz się przede mną żadnymi czarami!

RHYEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz