*** dość długi 4400 słów
Nastała późna noc, najbliższą okolicę rozjaśniała łuna bijąca od gorejącej twierdzy. Stwierdziłam, że wyjście ze stajni wyprowadziło nas na przeciwległą stronę siedziby Godfryda niż ta, od której do niej weszliśmy. Obóz z prowizorycznych szałasów pozostał za nami. My staliśmy natomiast na ziemi należącej do płaskowyżu Kappala.
Rozejrzałam się wokół. Oprócz nas byli tu Imena, Xandria, Kajl, Elia, a także stara tygrysowilczyca, kilku jej pobratymców, a także potężna mantykora. Reszta bestii, a także koni, poza uratowaną przeze mnie klaczą i ogierem, którego wyprowadził Kajl, rozbiegła się po płaskowyżu.
Do naszych uszu dolatywały hałasy dobiegające z walącej się twierdzy, a także krzyki mężczyzn z obozu. Nie obawialiśmy się ich. Sądziłam, że zaczęli uciekać w popłochu gdy zobaczyli pożar i wybiegające z zamku bestie. Nie wykluczone, że niektóre z istot postanowiły na nich zapolować.
Do moich nóg podbiegła Tigi, zaczęła skakać i wesoło machać ogonem. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam do siebie.
- Udało ci się - powiedziała Mera podchodząc do mnie.
- Udało się nam - odparłam - gdyby nie wy, mój plan nie mógłby zostać zrealizowany.
- Co teraz zamierzasz zrobić? - zapytała moja przyjaciółka.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam wyboru, muszę jechać do stolicy Rhye.
- Tak szybko wyjechałaś z wyspy, nie miałyśmy nawet szansy pożegnać się z tobą. Wstawimy się za tobą przed naszą Panią, po tym jak pokonałyśmy razem Godfryda na pewno pozwoli ci wrócić.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Nie, nie mogę. - Odparłam po chwili - muszę wypełnić swoją misję, która nie miała nic wspólnego z Godfrydem.
- Nie wiem czy moje poczynania w Kamiennej Twierdzy wzbudzą zachwyt pozostałych sióstr. Właściwie miało mnie tu nigdy nie być..„Jedź prosto do stolicy Rhye i nie pakuj się w żadne kłopoty" - rozbrzmiewały mi w głowie słowa siostry Faustyny.
- Jak uważasz. Pamiętaj jednak, że zawsze możesz na nas liczyć. My musimy wracać na Wyspę.
- W którą stronę pojedziecie? - zapytałam.
- Prosto na południe, na skraju widmowego lasu zostawiłyśmy nasze konie.
- My wyruszamy na północny zachód. Czarna czeka na mnie w Lasach Eukelady. Nie chciałam jej tu przyprowadzać. Byłam pewna, że czeka nas tu tylko śmierć.
- Wygląda więc na to, że nasze drogi muszą się rozejść w tym momencie - stwierdziła Mera.
Czułam jak narasta we mnie smutek. Moje siostry wracały do domu. Ja zaś wyruszałam w dalszą drogę w całkiem przeciwną stronę, z ludźmi których w zasadzie ledwo znałam.
Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że może Mera ma rację? Może gdyby moje siostry wstawiły się za mną, Pani pozwoliłaby mi zostać? Przecież była dobra, kochała nas. Choć nie chciałam przyznać tego przed samą sobą, coś jeszcze sprawiało, że nie zdecydowałam się dołączyć do przyjaciółek.
Nie tylko poczucie konieczności wypełnienia mojej misji i odnalezienia monety. Może do rychłej wędrówki w kierunku Rhye zmuszała mnie ta sama, nieodparta siła przyciągania, której całkowicie poddał się mój duch podczas bezcielesnej podróży, jaką odbył, gdy byłam zamknięta w więzieniu Godfryda?
Na pożegnanie przytuliłam Merę, Imenę i Xandrię. Kajl uścisnął dłonie kobiet i wymienił z nimi kilka słów, którym się nie przysłuchiwałam. Zapewne dziękował im za pomoc.

CZYTASZ
RHYE
FantasyAkcja powieści dzieje się w Rhye, lub inaczej krainie Sześciu Królestw. Młoda wojowniczka o imieniu Nadia, wbrew swojej woli musi opuścić Wyspę, na której mieszka. Zostaje wysłana to stolicy Rhye z poleceniem odnalezienia pewnego przedmiotu. W pier...