***średni 2341 słów
Ścieżka stawała się coraz bardziej stroma. Wchodziłyśmy na wzniesienie. Gdy dotarłyśmy na jego szczyt, naszym oczom ukazał się zapierający dech w piersi widok. Przed nami rozciągał się łan złotej pszenicy, a obok niego uprawne pole. Dalej widać było połacie ziemi porośniętej wyższą trawą z dzikimi polnymi kwiatami. Jeszcze dalej, po sam horyzont rozciągało się morze. Stałyśmy na wzniesieniu skąd widoczność była bardzo dobra, sięgała daleko do punktu, w którym wody morskie mieszały się z nieboskłonem i nie dało się dojrzeć granicy miedzy nimi. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
Las po prawej stronie kończył się, a na brzegu stało kilka budynków.
- To gospodarstwo - wyjaśniła mi Yasmina - czasem tam chodzę i odwiedzam mieszkającą w nim rodzinę. Zajmują się uprawą roślin.
Przeszłyśmy ścieżką pomiędzy uprawami i stanęłyśmy na skraju łąki. W sporej odległości od nas pasły się owce i krowy. Trawy sięgały mi do połowy łydki. O tej porze roku rosły tu liczne dmuchawce miejscami skupione tak gęsto, że tworzyły białe wyspy pomiędzy morzem roślin, które powoli zmieniały barwę z zieleni na żółty.
- Kto pierwszy po drugiej stronie ten wygrywa - Yasmina śmiejąc się pobiegła przez łąkę.
Tigi najwidoczniej nie chciała przegrać, ponieważ nie czekając na mnie ruszyła za dziewczynką poszczekując. Biegnąc wzbijały w górę tysiące nasion dmuchawca, które szybowały ku niebu niczym roje półprzezroczystych owadów.
Patrząc na położenie słońca na niebie oceniłam, że jest już popołudnie. Złociste promienie złagodniały, a cienie wydłużyły się. Nie spieszyłam się. Dotarłam na skraj łąki jako ostatnia.
Tu ląd raptownie się kończył wpadając do wody wysokim na kilkadziesiąt metrów skalnym urwiskiem. Na dole huczały rozbijające się o kamienie fale.
Yasmina z Tigi zdążyły wygodnie się rozsiąść i zabrać za jedzenie. Zrozumiałam, że dotarłyśmy do najbardziej wysuniętego na północ krańca wyspy Rhye.
Dalej rozciągało się morze, a gdzieś hen daleko znajdowało się Królestwo Magów i Zamorze. Pomyślałam, że świąt sześciu królestw jest wielki.
Szkoda, że nie było mi dane przemierzyć go całego... kiedyś będąc dzieckiem marzyłam o tym, że odwiedzę każdą z krain, a może pójdę jeszcze dalej? Ba, nawet postawiłam to sobie za cel, gdy będę starsza, Pani na jakiś czas zwolni mnie z mojej służby abym mogła zrealizować swój plan. Teraz ze smutkiem musiałam przyznać, że nie będę mieć już na to czasu. Dziecięce marzenie nie spełni się. Może w innym życiu? Już nie w Rhye.
- Mój dom jest właśnie tam - powiedziała Yasmina i wskazała palcem północ.
Zaśmiałam się. Podczas gdy ja wyzbywałam się resztek dziecięcych fantazji Yasmina w pełni nimi żyła.
- Mój jest dokładnie w przeciwnym kierunku, na południu - powiedziałam, a po chwili namysłu dodałam - to zabawne nasze domy są po zupełnie przeciwnych stronach Rhye, a spotkałyśmy się tu, w samym jego centrum.
Yasmina przytakująco kiwnęła głową, po czym pogrążyła się w swoich myślach, rozgryzając orzechy, które wkładała sobie do ust. Wiatr rozwiewał nasze włosy i mierzwił futerko Tigi. Zapatrzyłam się na dziewczynkę i w pełni ją zrozumiałam.
Była samotna, skrajnie opuszczona przez ludzi. Była inna, nie odnalazła nikogo kto byłby choć trochę podobny do niej. Bez skutku szukała tak długo, aż w końcu poddała się zniechęcona porażkami. Nie pasowała tu, to nie było jej miejsce.
Zaczęłam odczuwać lęk, że jeżeli długo pozostanę w stolicy Rhye wpadnę w podobny stan. Nagle uderzyła mnie myśl, że może od zawsze w nim tkwię i wciąż staram się udawać, że tak nie jest, a jedyną istotą na całym świecie i we wszystkich wymiarach, która do mnie pasuje jest....

CZYTASZ
RHYE
FantasyAkcja powieści dzieje się w Rhye, lub inaczej krainie Sześciu Królestw. Młoda wojowniczka o imieniu Nadia, wbrew swojej woli musi opuścić Wyspę, na której mieszka. Zostaje wysłana to stolicy Rhye z poleceniem odnalezienia pewnego przedmiotu. W pier...