*** długi 5070 słów
Czułam zimno, które przenikło mnie do szpiku kości, całkiem jakbym leżała w bryle lodu albo co gorsza, jakbym sama zamarzła.
W jakiś dziwny sposób zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem nieprzytomna albo śpię. Tkwiłam zawieszona w czarnej próżni pomiędzy wymiarami. Po jakimś czasie chłód zaczął ustępować uczuciu ciepła i spokoju.
I wtedy zobaczyłam dziwny obraz.
Był piękny słoneczny dzień, widziałam siebie i Arena. Miałam na sobie zwiewną, białą sukienkę obszyta złotą nicią w talii oraz na końcach długich rękawów, które rozszerzały się ku dołowi. Moje rozpuszczone włosy powiewały na lekkim wietrze, a na głowie miałam wianek z niebieskich kwiatów, chyba były to chabry. Strój tak bardzo niepasujący do mnie, wydał mi się teraz całkiem naturalny.
Aren jak zawsze wyglądał olśniewająco. Jego włosy były lekko zmierzwione co tylko dodawało mu uroku. Przeszło mi przez myśli, że to moja dłoń zepsuła jego fryzurę... Szliśmy trzymając się za ręce i uśmiechając się do siebie.
Właściwie byłam pewna, że oboje jesteśmy szczęśliwi. Znajdowaliśmy się w pięknym ogrodzie, z marmurowymi ścieżkami, wokół kwitły kwiaty, a otaczająca nas zieleń była świeża i intensywna.
Do moich uszu, oprócz śpiewu ptaków dolatywał szum wody, byłam pewna, że pochodzi z fontanny. Czułam piękny zapach wiosennych roślin. Wszystko co widziałam było tak ciepłe, piękne i radosne, że uczucia te przepełniły moje wnętrze. Było mi błogo, chciałam jedynie tego, aby ta chwila trwała wiecznie.
Aren zatrzymał się przede mną, przytulił mnie do siebie i pocałował. W chwili gdy nasze usta się zetknęły, poczułam przypływ istnej euforii.
Jednak nie trwało to długo, ponieważ .... obudziłam się.
Oczywiście nie byłam już w słonecznym ogrodzie, tylko w dość ciemnym pomieszczeniu. Było tak samo ciepło jak w moim śnie i ku memu ogromnemu zdziwieniu tak jak we śnie znajdowałam się w ramionach Arena.
Siedzieliśmy na dużym łożu. Wyglądało na to, że nasze usta zetknęły się również na jawie.... Aren patrzył na mnie lekko zdziwiony, był trochę zaspany.
W następnej sekundzie skoczyłam jak oparzona, wyrywając się z jego objęć. Obrzuciłam wzrokiem pomieszczenie. Ściany wyłożone były kamiennymi kostkami, wisiały na nich świeczniki. Część świec zgasła, niektóre tliły się jeszcze dając trochę żółtawego światła. W jednej ze ścian znajdował się kominek z płonącym ogniem. To od niego musiało bić ciepło.
- Co się stało? – spytałam.
- Straciłaś przytomność po tym jak uratowałaś z przerębla Mikela i jego opiekunkę – powiedział spokojnym tonem Aren – byłaś wycieńczona i bardzo się wychłodziłaś zanim dotarliśmy tutaj.
Zobaczyłam, że Tigi siedzi na łóżku i macha radośnie ogonem.
Zaczęłam analizować jego słowa i wracać myślami do ostatnich wydarzeń jakie pamiętałam. Faktycznie było to wspomnienie Zamarzniętego Jeziora oraz kąpieli w bardzo zimnej wodzie, następnie obraz chłopca i młodej dziewczyny. Po chwili pytałam dalej:
- Ile czasu byłam nieprzytomna?
- Kilkanaście godzin – odparł – jest już późno w nocy, albo nawet wcześnie nad ranem, przed świtem, nie wiem dokładnie, sam zasnąłem.
Odruchowo spojrzałam przez okno. Było jeszcze całkiem ciemno.
Zorientowałam się, że Aren ukradkiem mierzy mnie wzrokiem. Wyskoczyłam z łóżka i stanęłam przed nim tak szybko, że nawet nie zastanowiłam się nad tym jak wyglądam. Gdy spojrzała w dół okazało się, że miałam na sobie tylko płócienna białą koszulę sięgająca ledwo za pośladki.

CZYTASZ
RHYE
FantasyAkcja powieści dzieje się w Rhye, lub inaczej krainie Sześciu Królestw. Młoda wojowniczka o imieniu Nadia, wbrew swojej woli musi opuścić Wyspę, na której mieszka. Zostaje wysłana to stolicy Rhye z poleceniem odnalezienia pewnego przedmiotu. W pier...