Rozdział 20 - Livina

60 12 45
                                    

***średni 2945 słów

Tymczasem zza gałęzi, spokojnym krokiem, zaczęła wyłaniać się wysoka, jasna, lekko opalizująca postać... Gdy ją rozpoznałam, moje mięśnie rozluźniły się.

- Livina – uśmiech rozpromienił moją twarz. Piękny jednorożec stanął przed nami na środku polany w całej swojej krasie. We wspólnym świetle trzech księżyców złote pasma w białej grzywie mieniły się jakby posypane były brokatem. Srebrzysta sierść nasuwała na myśl aksamit, a pod skórą, przy każdym jej ruchu zarysowywały się idealnie ukształtowane mięśnie. Jej sylwetka była potężna i smukła zarazem. Tej nocy wyglądała wyjątkowo majestatyczne.

Livina zarżała krótko na powitanie. Tak bardzo ucieszył mnie jej widok, że zapomniałam na chwilę o moi towarzyszu. Zbliżyłam się do niej aby pogłaskać ją po głowie, a następnie dotknąć miękkiej skóry pomiędzy nozdrzami.

Gdy stałam blisko niej, wzory na moich rękach znów się rozświetliły. Poczułam delikatne ciepło i nic więcej. Nie towarzyszyło mu żadne z uczuć, których doznałam przy Arenie. Gdy o tym pomyślałam spojrzałam w jego stronę. Stał tam gdzie wcześniej i patrzył w naszym kierunku. Wyglądał na zmieszanego, jakby nie wiedział jak się zachować.

- To Livina – przedstawiłam królową jednorożców – nie bój się jej, jest bardzo przyjazna.

- Rozumiem, że się znacie.

- Tak, spotykałyśmy się już wcześniej w Lasach Eukelady.

- Jest piękna - powiedział szczerze Aren.

Livina obwąchała moją rękę po czym zaczęła obchodzić mnie wokół. Odniosłam wrażenie, że oglądała symbole pokrywające moje ciało.

Najwyraźniej wzory zaczynały świecić w kontakcie z magiczną istotą lub na jej życzenie tak jak teraz przy Livinie. Tylko dlaczego świeciły gdy dotykał ich Aren?

Gdy magiczna klacz zamknęła okrąg wokół mnie i na powrót stanęłyśmy naprzeciw siebie zarżała cicho. Wydało mi się, że ogarnął ją smutek, za pewne na skutek tego, co wyczytała ze znaków na moich ciele. Zniżyła głowę i szturchnęła końcem pyska moją dłoń, tak bym położyła ją na nim, tuż nad chrapami. Zrobiłam to. Zobaczyłam, że róg Liviny zaczyna rozjaśniać się magicznym światłem.

Nie wiedziałam co chce zrobić, ale ufałam jej. Poczułam mrowienie pod palcami gdy Livina zaczęła używać zaklęcia. Jej róg jaśniał coraz bardziej jednak nic się nie działo. Zrozumiałam, że chciała mi pomóc, próbowała zdjąć ciążący nade mną czar. Róg świecił tak jasno, że jego blask zaczynał mnie razić, musiałam zamknąć oczy. Nadal jednak nie odczuwałam nic poza mrowieniem. Najwyraźniej zaklęcie nie podziałało. Wpadłam w obawę, że Livina może odczuwać ból, albo że coś może jej się stać i już chciałam odsunąć rękę gdy poczułam na palcach dotyk Arena. Położył swoją dłoń tak, że częściowo dotykała mojej, a częściowo przylegała ona bezpośrednio do skóry Liviny. Stanął tuż za mną, co sprawiło,  że opierałam się ramieniem o jego pierś.

I wtedy, ku memu ogromnemu zdziwieniu, moc czaru została w pełni uwolniona. Czułam jak magiczna energia przepływa przeze mnie, Livinę i Arena łącząc nas w jedność w płynnej, czarodziejskiej aurze. Było to dobre zaklęcie, dające uczucie siły, szczęścia i przyjemności, nie było przy tym tak natarczywe i pętające jak czar, którego doznaliśmy wcześniej z Arenem.

Wiele razy w życiu byłam pod wpływem magii, ta jednak była całkiem inna. Niosła ze sobą wyjątkowy rodzaj pierwotnej, życiodajnej energii.  Z każdym oddechem nabierałam wrażenia, że moje płuca coraz bardziej się rozprężają, a stopy nie dotykały już ziemi, jakbyśmy unosili się w powietrzu.

RHYEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz