Rozdział 19 - Wspólna Pełnia Trzech Księżyców

68 14 50
                                    

*** średni 2342 słowa

Kolejny dzień upłynął nam na długiej i mozolnej wędrówce przez las. Z miejsca, w którym się znaleźliśmy do traktu łączącego Valloram z Zamarzniętym Jarem nie prowadziła żadna główna droga. Szliśmy więc wąskimi ścieżkami, często wydeptanymi jedynie przez zwierzęta, lub na przełaj między drzewami i zaroślami, tam gdzie było to możliwe. Wiązało się to z koniecznością ciągłego przedzierania się przez gęste chaszcze. W dodatku musieliśmy bezustannie pilnować kierunku, w którym zmierzaliśmy, tak by iść na północny zachód. Kilka razy pokonywaliśmy wartkie, leśne strumienie.

Moje myśli krążyły wokół zbliżającej się Wspólnej Pełni Trzech Księżyców, nocy, podczas której znaki runiczne na moim ciele miały stać się widoczne dla wszystkich istot.

Wiedziałam, że tego wieczoru będę musiała wymyślić dobrą wymówkę aby położyć się spać wcześniej, tak by żaden z moich kompanów ich nie zobaczył. Gdy późnym popołudniem weszliśmy w bardzo gęstą część Lasów Eukelady, gdzie w większości rosły drzewa liściaste, a dolne piętro lasu stanowiły gęste zarośla, pomyślałam, że los mi sprzyja. Miałam poczucie, że bujne, rozłożyste korony drzew i rozrosłe krzewy ukryją mnie przed wspólnym blaskiem Io, Callisto i Jokasty.

Przedzieranie się przez leśną gęstwinę zmęczyło nas wszystkich, dlatego dość wczesnym wieczorem zdecydowaliśmy się na rozbicie obozu i pozostawienie dalszej drogi na kolejny dzień, co również uznałam za sprzyjające okoliczności. Nie wiedziałam bowiem, o jakiej porze znaki na moim ciele stanął się widoczne, miałam nadzieję, że wydarzy się to dopiero późną nocą, długo po zmierzchu. Nie byłam jednak pewna i wolałam nie ryzykować.

Gdy wszystko było gotowe i naszym zwyczajem usiedliśmy po kolacji wokół ogniska, z pewnym niepokojem uznałam, że o dziwo, pomimo trudów mozolnej wędrówki, moi kompani nie wyglądali na zmęczonych. Najwidoczniej magiczna aura lasu na nich również wywierała pozytywny wpływ. Żywo dyskutowali o tym co spotkało nas po drodze, o bogactwie otaczającej nas przyrody, o planowanej wizycie w Zamarzniętym Jarze, a nawet o zbliżającej się pełni. Nawet Kajl był skory do rozmów.

Słońce chowało się właśnie za widnokręgiem w różowej poświecie. Na moje nieszczęście po niebie przesuwały się nieliczne obłoki, nie mogłam więc liczyć na to, że zasłonią nocą księżyce.

- Nadio, czy coś się stało? Wyglądasz jakbyś się czegoś obawiała? - w pewnej chwili zapytał mnie Kajl.

- Obawiała? – prawie wykrzyknęłam – czego miałabym się obawiać w Lasach Eukelady?

- No tak... przecież nie odczuwasz strachu przed gryfami, smokami czy mantykorami, w takim razie może trapi cię zbliżającą się Noc Pełni Trzech Księżyców? Przyznaj się, że sama zmieniasz się wtedy w jakąś bestię – zażartował Kajl, mnie jednak jego żart specjalnie nie rozbawił, z racji tego, że był właściwie całkiem... trafny...

- Skądże, jak coś takiego mogło przyjść ci do głowy? – mój głos zabrzmiał podejrzanie nienaturalnie. Teraz wszyscy czterej mężczyźni spojrzeli na mnie dość dziwnie.

- To był żart – Kajl przerwał krępująca ciszę jaka zawisła w powietrzu.

- Ach tak – odparłam - chyba jestem zbyt zmęczona na żarty, lepiej pójdę się położyć.

- Tak wcześnie? - zdziwił się Aren.

- Tak, tak wcześnie, co w tym dziwnego? A wy nie jesteście zmęczeni po całym dniu przedzierania się przez leśną gęstwinę?

- Nie tak bardzo, miałaś rację, magiczna aura lasu sprawia, że czuję się świetnie. Co powiecie na wieczór ciekawych historii przy ognisku?

- Może lepiej strasznych historii? – Wtrącił szybko Kajl.

RHYEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz