Cz.2. Rozdział 4 - Komnaty Gajusza

45 10 48
                                    

***średni 3540 słów

Szłam szybko, mając nadzieję, że Aren nie podąży za mną. Przebyłam parę metrów głównym korytarzem po czym przy pierwszej okazji skręciłam w jedno z jego odgałęzień. Z dezaprobatą stwierdziłam, że nadal czuje na sobie ciepło Arena, a wyrwanie się z jego objęć sprawiło, że moje ciało przeszył chłód, jakbym w cienkim ubraniu położyła się zimą w śniegu.

Jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku. Problem polegał na tym, że nie miałam pojęcia dokąd pójść. Nie znałam zamku, a jak na razie moja orientacja w tego typu budowlach była wyjątkowo marna.

Na końcu korytarza zamajaczyła jakaś postać, w miarę jak się zbliżała rozpoznałam w niej Samira. Nie sądziłam, że jego widok tak mnie ucieszy.

- Samir!! - zawołałam, podbiegłam do niego i uściskałam go serdecznie. Tigi zaczęła biegać wokół nas machając radośnie ogonem.

- Nadio, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę!! - na twarzy chłopaka malował się szczery uśmiech. Od naszego ostatniego spotkania minęło zaledwie kilkanaście dni miałam jednak wrażenie, że Samir się zmienił, jakby trochę spoważniał i wydoroślał.

- Jak twoja noga? - zapytałam, przypomniało mi się bowiem, jak Kajl wspomniał, że chłopak skręcił kostkę po niefortunnym spotkaniu ze żmiją. Wtedy widziałam go po raz ostatni, nie licząc chwil tuż przed naszym rozstaniem.

- Aa to nic, już dawno się wygoiło, gorzej chyba z tobą ... - powiedział, zawieszając wzrok na ranie na policzku, niestety trudno było jej nie zauważyć - nie miałaś czasem iść do Gajusza? Właśnie od niego wracam, wspominał chyba, że czeka na ciebie. Aren miał cię do niego zaprowadzić.

- Tak ale.. wypadło mu coś ważnego więc może pójdę...

- W takim razie chodź ze mną - prawie wykrzyknął z entuzjazmem - na pewno nie znasz drogi.

- Właściwie to nie wiem nawet gdzie obecnie się znajduję - zarówno fizycznie jak i emocjonalnie - dodałam w myślach.

- Nie martw się, jeśli będziesz chciała wszystko ci pokażę.

Ruszyliśmy przed siebie jasnym korytarzem. Ta część zamku zbudowana była z piaskowca, którego odcień nasuwał na myśl kolor różowego złota. Ściany wręcz mieniły się, skąpane w coraz niższych o tej porze dnia promieniach słońca, swobodnie wpadających przez obszerne okna.

Usiłowałam rozglądać się na boki, ponieważ przeszło mi przez myśl, że może gdzieś po drodze, jakimś cudem wpadnie mi w oczy przeklętą moneta, której szukałam, a wtedy będę mogła opuścić ten piękny pałac, do którego tak bardzo nie pasowałam, raz na zawsze. Niestety, o czym miałam przekonać się później były to tylko płonne nadzieje...

- Kim właściwie jest Gajusz? - zapytałam.

Choć moje pytanie było względnie proste, Samir wydał się być nim zaskoczony. Zmarszczył brwi. Wiadome było, że dobrze go zna, z jakichś jednak przyczyn ciężko mu było ubrać tę wiedzę w słowa.

- Gajusz jest mędrcem, uczonym o bardzo szerokich horyzontach i różnorodnych umiejętnościach. Teraz jest już bardzo stary, rzadko kiedy wychodzi ze swojej pracowni. Waży tam mikstury, obserwuje gwiazdy i wertuje stare księgi, ale w zasadzie tym samym zajmował się przez całe życie. Ponoć kiedyś był głównym nadwornym lekarzem, ale gdy go o to pytam zaczyna się denerwować. Teraz w zamku są młodsi medycy, ale Aren bardzo wierzy w jego umiejętności.

Pomyślałam, że to dlatego kazał mi udać się właśnie do niego.

- Właściwie obok Kajla, Gryfina i Gregora, męża Arianny, jego siostry jest osobą, której nasz król najbardziej ufa. - Kontynuował Samir.

RHYEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz