Rozdział 2

7 2 0
                                    

Mieszkanie Kerstin było małe, ale przytulne. Dom posiadał jeden wielki salon połączony z kuchnią. Kolor ścian znajdujący się w aneksie jak i salonie był beżowy, podłoga w kuchni wyłożona była białymi płytkami, a w salonie panowały brązowe, schludne panele.

Nie pewnie zajęłam miejsce na skraju wielkiej, granatowej kanapy. W mieszkaniu unosił się przyjemny zapach obiadu. Nie dałabym sobie uciąć ręki, ale byłam pewna, że czułam kurczaka z frytkami. Pozwoliłam wyobraźni skupić się na myśli o jedzeniu. Gdyby Jeff był wciąż moim współlokatorem, dalej miałabym w domu dwudaniowy obiad i rozgotowane ziemniaki, ale miało to swój urok, którego na pewno nigdy nie zapomnę.

Miękka sofa pochłonęła moje ciało, próbując tym samym zabrać cały mój stres. Nie powiem, może nawet by jej się udało, gdybym nie znajdowała się w mieszkaniu mojego napastnika.

Skupiłam wzrok na szklanym stole naprzeciw, był spory. Co najmniej pięć osób mogłoby zjeść przy nim obiad jednocześnie. Posiadał metalowe, wytarte nogi, ale mimo to wyglądał schludnie. Białe światło lampy odbijało się bezlitośnie o tafle szkła, rysując na nim małe słońce.

– Dobry wieczór – usłyszałam za sobą głos dziewczynki, którą spotkałam wczorajszej nocy. – Jestem Hannah, a ty?

– Cześć – odpowiedziałam po krótkiej chwili, zwracając wzrok, ku drobnej dziewczynce. Miała piękne, długie, rozpuszczone, brązowe włosy. Była podobna z twarzy do Kerstin, ale kolor jej skóry wskazywał, że jej ojciec był latynosem. Dziewczynka miała na sobie białą koszulę nocną w czerwone serca sięgającą za kolana. – Jestem Amy – dodałam po chwili.

– Przepraszam za wczoraj! Wujek nie chciał! Nic ci nie jest? – Dziewczynka przytuliła się do mnie z wyraźną nadzieją, że nie będę długo chować urazy.

– Wypadki chodzą po ludziach, nie jestem na ciebie zła. To nie była twoja wina.

– Pogodzisz się z wujkiem? – Mała zdawała się nie odpuszczać tematu.

– Nic takiego się nie stało. – Próbowałam choć trochę uspokoić sytuację. Liczyłam na to, że temat po prostu stanie w miejscu. Pogłaskałam dziewczynkę po plecach. Chwilę później uwolniła mnie ze swojego uścisku.

– Mama mówi, że o problemach trzeba rozmawiać – skomentowała.

– Hannah zostaw naszego gościa. Amy musi być zmęczona dzisiejszym dniem. Idź już, proszę do łóżka. Jest późno! – Matka zwróciła stanowczo uwagę córce, ta nie była z tego powodu specjalnie zadowolona, ale w ostatecznym rozrachunku posłuchała polecenia i niechętnie poszła w stronę swojej sypialni.

– Przepraszam cię za moją córkę. Przejęła się tą sytuacją i tym, co się stało – powiedziała, kładąc przede mną duży, czarny kubek z zawartością gorącego kakao na mleku.

– Nic się nie dzieje, nie mam jej za złe. Miała prawo się wystraszyć wręcz zdziwiłabym się gdyby było inaczej.

– Masz racje. – Kerstin zajęła miejsce obok mnie, zachowując jednak kawałek odstępu. Zakładam, że zrobiła to, po to bym czuła się pewniej. Dziewczyna miała przyjemne, delikatne perfumy przypominające w zapachu róże połączone z wonią papierosów.

– Od dawna tu mieszkacie? – Postanowiłam pozwolić rozmowie płynąć. Ogólne pytania są dobre, zawsze byłam w tym dobra.

– Wróciliśmy. W zasadzie ja wróciłam. To mój rodzinny dom, ale jesteśmy tu dopiero od tygodnia.

– Skąd znacie tego no, yy... – Zmarszczyłam brwi w poszukiwaniu zasłyszanego imienia, ale nie mogłam go odtworzyć w głowie.

– Clyda? – Kerstin ułatwiła mi zadanie. – To przyjaciel mojego męża. Pracowali razem w restauracji. Clyde był szefem kuchni, a Jayson sprzątał i obsługiwał klientów. W sumie tak poznałam swojego męża, jak pracowałam w Londynie. A potem jakoś tak wszystko samo wyszło.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz