Clyde

5 2 0
                                    

Robiłem w swoim życiu wiele głupot i to stwierdzenie nie polega najmniejszym wątpliwościom. W podróży zawsze stawiałem wszystko na jedną kartę. Teraz musiałem zaakceptować nowy rodzaj rzeczywistości. Musiałem zbudować na nowo system własnych wartości. Nie byliśmy już drużyną od ponad roku, ale poziom wyparcia, jakiemu ulegałem przez ten czas, pozwolił mi jedynie zdystansować się od Ineed. Dopiero teraz zaczęło docierać do mnie, że kiedy straciłem ją, straciłem też resztę zespołu. Tak naprawdę zostałem wtedy z niczym, ale prawdziwe skutki tamtej wyprawy odczuwam dopiero teraz.

– Jesteś w stanie ją teraz odszukać. Skoro przywiozła mnie do domu – zwróciłem się do Jaysona, który przyszedł sprawdzić, jak się czuję. Po wczorajszej nocy.

– Po pierwsze, to ty jeszcze nawet dobrze nie wytrzeźwiałeś. A po drugie, widziałeś się dziś w lustrze, stary? – Wsparł się pod boki. Jego wyraz twarzy wyrażał więcej, niż tysiąc słów...

– Jestem na dobrej drodze. Daj mi jeszcze chwilę – uspokoiłem go, przechodząc do pozycji siedzącej. Czułem bóle i zawroty całego ciała. Starałem się nad nimi zapanować.

– Na razie wyglądasz, jak chodząca śmierć. Ogarnij się – zasugerował, przewracając oczami, kiedy dostrzegł mój gest uciskania skroni. – Zanim pójdziesz jeść, weź jakiś prysznic. Samym wyglądem wystraszysz dziewczyny, jeśli cię zobaczą.

– Pogadamy? – Wymamrotałem, ignorując jego wcześniejszą wypowiedź. Kac morderca będzie moim nowym towarzyszem, na co najmniej najbliższe kilka, jak nie kilkanaście godzin. Ile ja kurwa tam wypiłem...?

– Jak się ogarniesz i wywietrzysz ten pokój. Czuje się tu, jak w jakieś gorzelni.

Nie lubię przyznawać racji. Nie leży to w moim interesie, ale tym razem przyjaciel ją miał. Wyglądałem chyba gorzej, niż po nie jednej akcji, w jakie się z nimi angażowałem. Duża dawka alkoholu tak mnie wczoraj zamroczyła, że to po prostu nie mogło skończyć się dla mnie dobrze.

Wziąłem zimny prysznic i założyłem świeże plastry. Przynajmniej teraz osoba w lustrze, na którą spoglądam, wygląda znacznie lepiej. Ale prawda była znacznie inna, mimo wymuszonego uśmiechu widniejącego na mojej twarzy, byłem obolały. Drażnił mnie każdy zapach, dźwięk, a jedyne czego chciałem, sprowadzało się do niegazowanej wody i możliwości przespania najbliższych kilkunastu godzin w ciszy.

– Teraz przynajmniej wyglądasz, jak człowiek – stwierdził Jay, kiedy krzątałem się koło lodówki. Mój wybór ostatecznie padł na wodę z lodem i cytryną. W tym stanie śniadanie nie było najlepszą opcją.

– Ha ha ha – podsumowałem ironicznie jego próbę docinki. Zająłem miejsce po drugiej stronie kanapy w salonie. Szklankę położyłem, na stole, naprzeciw mnie – Zejdź ze mnie. Wiesz, że to nic ci nie da.

– Fakt. Ale poczucie satysfakcji, jest tego warte – zakpił. Siłowaliśmy się chwilę na spojrzenia. Odpuścił, ale dopiero w chwili, kiedy nie dostrzegł ani krzty uśmiechu na mojej twarzy. – No już dobra... przecież wiesz, że to tylko durne żarty. Jak za starych, dobrych czasów.

– Przestań odwracać moją uwagę. Spełniłem twoje wymogi, mimo że Kerstin i Hannah nie ma w domu. Wiem, że zrobiłeś to dla korzyści własnych – skarciłem swojego rozmówce. – Pomóż mi ją odnaleźć. Skoro mnie odwiozła, znasz jej tablice. Jestem pewien, że sama nie wyciągnęła mnie z tego samochodu.

– Stary, nie mogę. Ona chce mieć spokój. – Na ustach przyjaciela pojawił się nerwowy uśmiech. – Poza tym, powinieneś był się cieszyć. Nie pociągnie cię do odpowiedzialności. W czym problem? Kiedyś robiliśmy gorsze rzeczy i nikt nikogo nie przepraszał. Nie możesz odpuścić? Tak po prostu, jak kiedyś.

– Kiedyś, było kiedyś. Nie jesteśmy już w trasie. – Za jednym razem opróżniłem szklankę lodowatej wody, zabijając przy tym pragnienie. Ruszyłem w kierunku wyjścia.

– A ty, gdzie? – Spytał Jay w chwili, gdy zacząłem się ubierać.

– Skoro nie masz zamiaru mi pomóc, sam się tym zajmę.

– Nie wiesz, jak wygląda.

– Brunetka, niższa ode mnie, jeździ samochodem. – W zastanowieniu zacząłem marszczyć czoło. Poszukiwałem informacji, które zachowały się w mojej głowie. – Musi mieć jakieś powiązanie z tamtym barem. Była tam wczoraj. Nie pamiętam, jak do tego doszło, ale jestem pewien, że byłem wczoraj tylko tam. Mówiłeś mi w nocy, że ma na imię Amy – odpowiedziałem, błądząc wzrokiem po wystroju salonu. Moje spojrzenie zatrzymało się na ciemnych panelach. Zacząłem studiować ich odcień, kiedy zapamiętane informacje na jej temat, zaczynały wychodzić z moich ust. – To dalej okrojone źródło informacji, ale musi mi wystarczyć. Przynajmniej na razie.

– Zgaduje, że nie odpuścisz?

Tym sposobem przekonałem Jay'a do odwiedzenia pobliskiego baru. Wiedziałem, że nie mogę liczyć na żadne informacje na jej temat, z jego strony. Jeśli chciałem się czegoś dowiedzieć, musiałem czytać między wierszami i sam wpaść na jej trop. Mimo że byliśmy przyjaciółmi słowo, które dał Kerstin było dla niego ważniejsze. Nie miałem mu tego za złe. Przyszedł ze mną tylko dlatego, bym nie narobił głupot.

Tym razem jednak, zamiast alkoholu zamawiałem słodkie napoje i przekąski. Moją pokutą za wczorajszy wieczór, był cholerny hałas i ostra woń papierosów, rozchodzących się po całym lokalu. Było mi naprawdę niedobrze. Wręcz czułem, jak robię się blady.

– Jak długo chcesz tu siedzieć? Bar jest całodobowy... – mówił podniesionym głosem, chcąc przekrzyczeć zbyt głośno lecącą muzykę.

– Tak długo, jak będzie trzeba. Spokojnie. Jak chcesz, to możesz iść. Nie zatrzymuje cię.

– Wole cię pilnować. Jedna awantura od Kerstin mi wystarczy... – przewrócił oczami.

– Bardzo się wściekła? – Przyjaciel nie odpowiedział na moje pytanie. Ale grymas malujący się na jego ustach zdradzał, chyba więcej niż ten miał zamiar mi pokazać.

– Państwa zamówienie. Przystawki i sok pomarańczowy dla pana – Łysy barman postawił przede mną zamówienie, po czym zwrócił się do Jay'a – A dla pana piwo. Wszystko się zgadza? – Spytał, patrząc na nas z góry. Pokazywał przy tym swój wyuczony uśmiech.

– Tak dzięki. – rzucił Jay. 

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz