Rozdział 10

3 2 0
                                    

Przed domem czekała mnie mało przyjemna niespodzianka, którą odkryłam, dopiero gdy wjechałam do garażu. Mężczyzna wszedł za moim samochodem. Obserwowałam go w jednym z bocznych lusterek, zatrzymał się przy tylnych drzwiach auta. W dłoniach dzierżył dwa białe pudełka. Niepewnie wysiadłam z samochodu. Wiedziałam, że muszę jakoś się go pozbyć.

– Czego chcesz? – Zapytałam chłodno. Na jego ustach widniał delikatny uśmiech.

– Nie zadzwoniłaś – wzruszył ramionami. – Przyszedłem zrekompensować, to co ci się przytrafiło. Zrobiłem obiad. Zjemy?

– Wyjdź – odpowiedziałam stanowczo. Czułam, jak robi mi się gorąco pod napływem negatywnych emocji. Chciałam zatrzymać swój strach. Przerażał mnie fakt, że byliśmy sami. Nie miałam zbyt dobrych perspektyw ucieczki.

– Daj mi szanse to naprawić. Głupio wyszło. – Mężczyzna zrobił krok w moim kierunku, co automatycznie spotkało się z moim krokiem w tył. Widząc ten gest, cofnął swój ruch. – Okej rozumiem, że nie podoba ci się moja obecność, zwłaszcza tutaj. Mam racje? – Spytał, zaciskając zęby.

– Nikt normalny nie cieszy się z rozmowy w takich warunkach. Najpierw na mnie napadasz, a potem śledzisz. Pomyśl. Jak to wygląda? – Przełknęłam nerwowo ślinę. Czułam, jak mój puls przyspieszył. Miałam ochotę uciec, ale bałam się jego reakcji. Nie chciałam wywołać agresji.

– Słabo – przyznał bez emocji. – Daj mi to naprawić. Nie jestem złym człowiekiem. Ustalmy, że to był tylko zły początek. – Blondyn na siłę starał się uratować nerwową sytuację, albo chciał mnie tylko bardziej wystraszyć. Choć nie wiem, czy było to możliwe.

– Mam lepszy pomysł – wtrąciłam. – Wróć do swoich spraw i udajemy, że nic się nie wydarzyło. Bo naprawdę przemyśle złożenie na ciebie skargi. Nękanie ludzi w ich domach jest karalne – zagroziłam.

– Chcesz mnie zamknąć za kwiaty, wino, czy może dzisiejszy obiad? – parsknął śmiechem. Powieliłam jego zachowanie, odpowiadając szerokim uśmiechem. Nie brał mojej groźby na poważnie. Widziałam to w jego oczach.

– Wracam z komisariatu – przerwałam mu. Mężczyzna na te, informację nieco zbladł. – Składałam zeznania dotyczące zaginięcia jednej z ofiar porwań. Dostałam wizytówkę komisarza, który zajmuje się tą sprawą. Powiedział, że jeśli ktoś zacznie mnie niepokoić, powinnam to zgłosić. Nie igraj ze mną, bo skorzystam z tego numeru. – Clyde przyglądał mi się ostrożnie. Zadawał się szukać czegoś, czego nie dostrzegł na początku. Jego wzrok skupiał się na całej mojej osobie, po czym skierował go na auto. Oglądał jego czarny lakier.

– Przyznaje, to konkretny as w rękawie. – uniósł brwi w ramach udawanego podziwu. – Chodzi o tego dzieciaka, którego podobizny rozwieszaliście w barze? – zmarszczyłam czoło. Nie spodziewałam się, że podejmie temat zaginionych.

– A co ta informacja zmieni? Jak odpowiem, to się ode mnie magicznie odpierdolisz?

– Jasne, że nie – powiedział, jak gdyby to było oczywiste. – Ale może będę mógł jakoś pomóc. To ktoś ważny dla ciebie?

– Policja nie jest w stanie rozwiązać tej sprawy. Więc nie widzę sensu, byś bawił się w śledztwo. – Chciałam zgasić jego zapał, ale ten człowiek zdawał się nic sobie z tego nie robić. Wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że tylko bardziej się nakręcał, kiedy próbowałam wmówić mu jego niedoszłą porażkę.

– Policja to rodzaj systemu, a systemy zawodzą – zakpił.

– Mhm, a ty uważasz się za nieomylnego człowieka? – Spytałam z nutą ironii. Chciałam, by ją wyczuł.

– Tego nie powiedziałem. Gdybym miał tak spore umiejętności, nie musiałbym cię teraz przepraszać. Bo nigdy nie dopuściłbym do takiej pomyłki. – Spuścił wzrok. – Ale mimo wszystko, mam wiele atutów. Niestety jeszcze nie miałaś okazji poznać żadnego z nich, ale postaram się to nadrobić.

– Masz cholernie wybujałe ego – pokręciłam zdegustowana głową.

– Każdy ma jakieś hobby – stwierdził, jak gdby nigdy nic. – To, kim jest ten człowiek? Skoro nie chcesz ze mną pogadać o tym co się stało, to chociaż opowiedz mi o nim – zaproponował. – Może będę mógł coś zrobić i to będzie moja rekompensata za tamten wypadek. Co ty na to?

– A jak nie będziesz w stanie nic zrobić? – Skrzyżowałam ręce na piersi.

– Odczepię się – odpowiedział spokojnie. – Tak jak tego chcesz – dodał.

– Czemu nie możesz zrobić tego teraz? Nie proszę cię o pomoc. Chce tylko spokoju.

– Bo tak postanowiłem. Powiedz mi, o kogo chodzi. – Clyde zignorował fakt, że gardzę jego podejściem i nie liczę na jego sposób działania. Dla niego liczyły się suche fakty, które tylko ja byłam w stanie przekazać.

– Nie będę z tobą tutaj na ten temat rozmawiać, to nie najlepsze miejsce – sprzeciwiłam się.

– W takim razie zaproponuj lepsze. Dostosuje się do ciebie – powiedział, bez cienia wahania.

– Jesteś samochodem? – Moje pytanie nie spodobało się rozmówcy. Okrążył mnie nerwowym wzrokiem, ale po chwili zabrał głos.

– Tak, zaparkowałem dwie przecznice dalej – wyznał z dozą niepewności. To śmieszne, że ciężej było mu przyznać, że zachowuje pozory parkując dalej, od mojego domu. Ale nie ma ani krzty wyrzutów o to, że nachodzi mnie w moim własnym garażu.

– Spotkajmy się w parku – udałam, że nie dostrzegłam gestu jego niepewności. – Przebiorę się i przyjadę. Będę tam za trzydzieści minut.

– W innych okolicznościach zaproponowałbym, że na ciebie zaczekam, ale podejrzewam, że na razie byś tego nie chciała. – Blondyn nieudolnie próbował zburzyć niewidzialny mur, który wybudowałam między nami. Jego wysiłek był bezpodstawny. Nie miałam zamiaru dawać za wygraną. Chciałam, żeby po prostu dał mi spokój i co najważniejsze, przestał mnie śledzić.

– Spotkajmy się na miejscu – zignorowałam jego sugestię. W odpowiedzi pokiwał głową i zostawił jedno białe pudełko na dachu mojego auta.

– Zanim przyjedziesz, zjedz. Szkoda, by wystygło. Mam nadzieje, że będzie ci smakować. – Z tą uwagą opuścił otwarty garaż. Ja jednak tkwiłam w bezruchu, póki całkowicie nie zniknął z pola mojego widzenia.

Rozsiadłam się w kuchni przy stole. Pudełko, które wręczył mi mężczyzna, zawierało pysznie wyglądającą pieczeń z frytkami i surówką.

Faktycznie musiał się postarać – pomyślałam. Smakowało chyba nawet lepiej, niż wyglądało. Mimo wszystko nie chciałam drążyć tego tematu. Dobre jedzenie nie wykupi niesmaku, którym go darzyłam. Zjadłam połowę porcji. Nerwy nie pozwoliły mi na więcej mimo faktu, że byłam dość głodna.

W moim pokoju panował nieład coś, czego tutaj nie zostawiłam. Byłam pewna, że zaścieliłam łóżko, po dzisiejszej słabo przespanej nocy. A może przesadzam i tylko sobie wmówiłam, że sprzątałam? – Spytałam się w myślach.

Prócz rozwalonej kołdry na łóżku, nic nie przykuło mojej większej uwagi. Wszystko zdawało się być w najlepszym możliwym porządku. Drzwi były dobrze zamknięte, kiedy je otwierałam. Na pewno nikogo nie było w moim mieszkaniu. Okna również pozostały dobrze zamknięte. Nawet jeśli ktoś włamałby się do domu, to czego mógłby chcieć szukać w miejscu, w którym śpię? To nie miałoby najmniejszego sensu. To na pewno wynik mojej zmęczonej wyobraźni – pomyślałam, próbując uspokoić swoje niedorzeczne domysły. 

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz