Rozdział 12

3 2 0
                                    

Filary, które nie powinny runąć, posypały się w drobny mak. Może tak naprawdę nigdy nie istniały? Wszystko, co nas otaczało przez ostatnie lata to zwykła iluzja stworzona z twoich kłamstw. Obraz wykreowany w mojej głowie na temat ciebie, żył jedynie w mojej głowie i nie miał nic wspólnego z otaczającym mnie światem. Ale miałam nadzieję, złudną nadzieję. Chciałam cię bronić, nie dopuścić cienia zwątpienia. Ale to zniszczyłaś.

– Hej Sadie – odezwałam się do mikrofonu w telefonie. – Co u ciebie? – Spytałam, wpatrując się przez jedno z okien jej mieszkania. Widziałam tam kogoś, kogo miałam jeszcze chwile temu za swoją bratnią duszę. Nie wiedziałam, po co to robię, ani tym bardziej czemu dalej stoję na tym jebanym mrozie. Chyba po prostu chciałam zobaczyć jej minę, kiedy kłamie i myśli, że ja tego nie wiem.

– Po staremu. – Pierwsze kłamstwo. – Potrzebujesz czegoś? – Udawane zmartwienie. – Bo jestem właśnie w drodze do pracy. – Widziałam, jak jej gołe nogi lądują na kolanach mojego narzeczonego. Po minie Ricka wnioskowałam, że ta sytuacja bardzo mu odpowiada. Mężczyzna zaczął głaskać ją dłońmi po nogach. Mimo że nie darzyłam już Ricka niczym prócz nienawiści, zrobiło mi się niedobrze na ten gest. Ale było już zbyt późno, bym mogła się z tego wycofać. Postanowiłam tak jak oni brnąć w wyidealizowany świat kłamstw i zdrad. Uśmiechnęłam się do telefonu, patrząc na ich szczęście przez okno w salonie dziewczyny.

– Chciałam zaproponować ci babski wieczór. Anabell przyjechała do miasta. Ale skoro masz dziś zmianę, to nie będę nalegać, bo wiem, że z planów nici – udałam zmartwienie.

– Wiesz, że zawsze z chęcią, ale dzisiaj trzyma mnie praca. – Westchnęła. – Mam zmianę z Charliem do rana. – W jej głosie słychać było wyraz współczucia. Nie robiła tego przypadkowo. Chciała, bym wierzyła w potok jej kłamstw.

– Wiem przecież. Chciałam tylko sprawdzić, czy jest jakakolwiek szansa. Ale odwiedzimy cię dzisiaj. – Postanowiłam zastosować element zaskoczenia. – Jak napijemy się jednego piwa w waszym towarzystwie, to będzie prawie tak, jakbyśmy spędzały razem czas. – Zauważyłam nutę zirytowania na jej twarzy. Sadie nie przewidziała chyba takiego scenariusza.

– A jak chcesz potem prowadzić? Przecież w mieście grasuje porywacz. Nocne spacery nie należą teraz do najrozsądniejszych. – Widziałam, że szuka manewru. Na moje nieszczęście dziewczyna miała tu całkiem spore pole do popisu.

– Nie martw się. – Zaczęłam udawać, że ją pocieszam. – Nie zamierzam błąkać się po nocy. Clyde nas odwiezie.

– Ahh tak? – Mruknęła. – A co jeśli, to on jest w to wszystko zamieszany? Nie uważasz, że ten człowiek może być niebezpieczny? – Pod przykrywką tych pytań nie kryła się troska. Sadie tak naprawdę chciała się tylko pozbyć zbędnego problemu, jakim byłam ja. – Jeszcze kilka dni temu cię śledził i nachodził. Myślisz, że to dobry pomysł? – komentowała jak najęta.

– Postanowiłam dać mu szanse. Obiecał rozejrzeć się w sprawie Jeffa. Stwierdziłam, że skoro aż tak bardzo pragnie się zrehabilitować, to może spróbować się rozejrzeć. – Dodałam, zajmując miejsce za kierownicą Berty. – Ale porozmawiamy o tym przy okazji. Do zobaczenia w Amnezji! – Rozłączyłam się jako pierwsza. Przez jeszcze parę długich minut spoglądałam w kierunku mieszkania mojej byłej przyjaciółki.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz