Rozdział 19

5 2 0
                                    


Przebywanie w towarzystwie, które mnie męczy, to jak słuchanie piosenki, której nie lubię, ale nie mogę wyłączyć. Dzisiejszej nocy tą piosenką był Clyde. Musiałam pogodzić się, że moim kluczem do odnalezienia spokoju, jest umiejętność znalezienia piękna w chaosie, ale czasami chaos ma swoje własne plany, rzadko kiedy jest to coś, co chciałabym przeżyć.

Niechętnie podniosłam przysłowiowe rękawice, gdy mężczyzna zaoferował mi lekcje samoobrony.

Nasz pierwszy trening odbył się w mojej prowizorycznej siłowni. Clyde w trakcie jego trwania, zachował pełen profesjonalizm, jeśli można to tak nazwać. Jak obiecał, zrezygnował z głupich żartów. Skracał dystans tylko w chwili, gdy musiał poprawić moją postawę. Jego zdystansowane, a wręcz zimne podejście nie było czymś, do czego mężczyzna przedtem mnie przyzwyczajał.

Był to jeden z dowodów, że kiedy za coś się zabierał, chciał wykonać swój plan jak najlepiej i dociągnąć go od początku do końca.

W trakcie pierwszego treningu nie byłam w stanie zliczyć ilości moich błędów, które mężczyzna podsumowywał słowami „Nie tak, źle, jeszcze raz". Z każdym kolejnym błędem czułam przypływ coraz większej frustracji, którą wchłaniałam całą sobą. Czułam się jak tykająca bomba atomowa, a każda jego sugestia stawała się tylko moim kolejnym gwoździem do trumny. Mój żołądek pomimo braku wysiłku bolał mnie ze złości i tłumienia tego co we mnie się znajdowało.

Zacisnęłam zęby, kiedy blondyn po raz kolejny i kolejny nakazywał mi zachować środek ciężkości w odpowiedni sposób. Ja dalej robiłam to na tyle nie udolnie, że jego lekkie pchnięcie kończyło się utratą równowagi.

– Frustracja, to część nauki, przekłuj ją w ćwiczenia – wtrącił, widząc moje zdenerwowanie. – Pierwszy trening zawsze jest najtrudniejszy.

– Ja nie nie jestem sfrustrowana, tylko wkurwiona! – Emocje wzięły nade mną górę, kiedy wstałam z podłogi. Zbyt duża ilość uwag wybuchła pod wpływem jego oceny dotyczącej tłumionych przeze mnie uczuć. Nie byłam przygotowana na tak dużą ilość krytyki w jednym momencie. – Ćwiczę z tobą już od pierdolonej godziny i gówno. Nie potrafię nawet ustać na jebanych nogach! – Mężczyzna stał naprzeciw mnie. Nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji na swoje słowa. Na początku uniósł jedynie brew i skrzyżował ręce na brzuchu, po odczekaniu kilku długich sekund zabrał głos, w którym nie było nawet cienia złości czy irytacji.

– Okej. – Jego ton wskazywał, że moje zachowanie nie robi na nim większego wrażenia. – Wkurwiaj się dalej. Kiedy skończą ci się nakłady złości, to przestaniesz myśleć emocjami. Proszę – zachęcił. – Wykrzycz się. Możesz zrobić to teraz i wyżyć się na mnie jeśli chcesz. – Jego uwagi podziałały na mnie, jak kubeł lodowatej wody. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Powoli wyobrażałam sobie, jak moje ciało opuszcza złość. Wrzeszczenie na Clyda, choć kuszące, było w tamtej chwili zbędne. Mężczyzna był mi potrzebny jedynie do pozbycia się moich problemów, a nie do rozładowania emocji. Gdybym podniosła głos, zapewne poczułabym przypływ ulgi, rozładowanie napięcia, ale potrwałoby to jedynie krótką chwilę i zabrałoby mi więcej energii, niż przyniosło korzyści. To jak kopanie nogą w ścianę i zastanawianie się czemu noga boli, a ściana dalej stoi.

– Co robię źle? – Odezwałam się, dopiero kiedy największa fala złości rozpłynęła się w wydychanym powietrzu.

– Teraz już nic.

– Jak nic? Od jebanej godziny uczysz mnie, jak mam poprawnie stać. Cały czas mnie popychasz i udowadniasz, że nawet to robię źle! Teraz robię to dokładnie tak samo i twierdzisz, że coś się zmieniło? – Pokręciłam głową. – Chyba potrzebujesz odpoczynku – syknęłam.

– To nie ja potrzebuje odpoczynku, tylko ty. – Jego uwaga strasznie mnie zirytowała, jednak nie odezwałam się słowem. – Ale, mimo że go potrzebujesz, zrobiłaś postępy. Zamiast tracić energie i skupiać się na mnie. Wreszcie skupiłaś się na sobie. – Clyde próbował odepchnąć mnie z tą samą siłą co ostatnie tysiąc razy wcześniej, ale moje ciało ani drgnęło. – Widzisz? Problem nie tkwi moich radach, ani twoich błędach. On jest w twojej głowie Amy.

– Co teraz? – Spytałam, ignorując jego wcześniejszą uwagę.

– Dalsze ćwiczenie nie mają sensu. Powinnaś odpocząć, kiedy spotkamy się następnym razem, nauczę cię jak odpierać ataki. Spokojnie ta lekcja będzie znacznie prostsza od tego, z czym mierzyłaś się dzisiaj.

Po wyjściu mężczyzny w moim mieszkaniu zapanował dziwny rodzaj ciszy. Dopiero wtedy odważyłam się sprawdzić moją sypialnię. Pomieszczenie było w nienaruszonym stanie.

Usiadłam na skraju łóżka, obejmując największą poduszkę, obrałam pozycję, dzięki której widziałam cały swój pokój. Przez mój strach czułam się niczym intruz we własnym domu. Każdy najdrobniejszy odgłos, który do tamtej pory był normalny dla tego domu, stał się dla mnie obcy. Niebezpieczny. Bałam się myśli, że jestem sama, że nikt nie usłyszy kiedy wołam o pomoc. Chciałam uciszyć myśli, które nakierowywały mój umysł w stronę najczarniejszych scenariuszy. Ignorując stos powiadomień, postanowiłam zająć się pracą. Otworzyłam pocztę pracowniczą na telefonie. Chciałam sprawdzić, czy dostałam jakąś wiadomość zwrotną w sprawie odesłanego wcześniej, dość brutalnego tekstu. Odpowiedź faktycznie się tam znajdowała, ale jej treść była dla mnie zaskoczeniem...

Cześć,

Niestety muszę poinformować, że plik, który przesłałaś, nie jest z naszej bazy debiutów ani z kontynuacji zaplanowanych serii. Proszę o sprawdzenie dokumentów i przesłanie odpowiedniego pliku jeśli takowy dostałaś.

Z poważaniem,
Nikita

Czułam, jak zimny pot zalał moje plecy. Znikające dowody i zakrwawione łóżko, które w rzeczywistości przeistoczyło się, w fakt zalanego mieszkania było jedynie niewielkim skrawkiem góry lodowej. Człowiek, który odpowiadał za możliwe porwania, musiał być mistrzem manipulacji. Jak to możliwe, że włamał się na pocztę wydawnictwa i nikt nie zorientował się, że coś jest nie tak? Chyba że to tylko głupi żart kogoś z wydawnictwa? Ale komu by się chciało, zajmować robieniem mi nazłość i to jeszcze w tak perfidny sposób.

Drżącymi dłońmi sięgnęłam po numer komisarza Nellsona. W dalszym ciągu nie zamierzałam ujawniać mu prawdy związanej z Clydem, ale kwestia związana z włamaniem się na pocztę wydawnictwa nie była już czymś, co mogłam lekceważyć. W telefonie usłyszałam trzy głuche sygnały, zanim w głośniku wybrzmiał męski głos.

– Komisarz Nellson. Komenda policji w Brighstone, w czym mogę pomóc?

– Ktoś włamał się na pocztę w mojej pracy i wysłał mi krwawy tekst do poprawiania. Kiedy go odesłałam, pracodawca poinformował mnie, że tej książki nie ma w spisie – powiedziałam wszystko drżącym głosem na jedynym wydechu. – Mam pański numer, bo zeznawałam w sprawie Jeffa. Nazywam się Amy White. Dzwonie, bo nie czuje się bezpiecznie we własnym domu, po tej wiadomości.

– Rozumiem. Proszę zachować spokój. W pierwszej kolejności zachęcam do dokładnego zamknięcia drzwi oraz okien. Czy w domu prócz pani jest ktoś jeszcze?

– Nie, nie ma nikogo. – Automatycznie pokręciłam głową, spoglądając w kierunku zamkniętych drzwi prowadzących na korytarz.

– Czyli jest pani bezpieczna tam, gdzie aktualnie pani się znajduje – podsumował. W tamtej chwili powinnam zaprzeczyć. Powinnam powiedzieć, że osoba, która odpowiada za porwania ludzi, może tak po prostu wejść do mojego domu. Powinnam, ale tego nie zrobiłam.

– Tak, jestem – skłamałam. – Ale postanowiłam zgłosić tę sprawę. Jeśli jest jakaś możliwość, że ten ktoś mnie śledzi, to pomyślałam, że powinnam. – Starałam się wytłumaczyć moją decyzję.

– Mam wysłać do pani patrol? Możemy przeszukać na wszelki wypadek wszystkie pomieszczenia, jeśli martwi się pani, że ktoś może tam być. – To była propozycja, której potrzebowałam. Nie sądziłam, że mężczyzna zaoferuje tak konkretny środek zapobiegawczy, ale to była moja jedyna szansa, na nie zostanie zabitą tego wieczoru.

– Może przesadzam, ale... byłabym panu za to bardzo wdzięczna.  

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz