Clyde

9 3 0
                                    

Cisze w lesie przerywały nasze kroki, łamiące leżące gdzieniegdzie połamane gałęzie i opadłe suche liście. Powietrze było zimne i wilgotne, pachnące lasem i jesienią. Niczego nieświadoma brunetka poruszała się pół metra ode mnie, trzymając dłonie w kieszeniach czarnej kurtki.

– Dlaczego musimy zapuszczać się tak daleko? Niedługo zacznie robić się ciemno, a ja nie mam nawet latarki! – Amy przerwała ciszę panującą między nami, od momentu naszej rozmowy w jej mieszkaniu.

Prawda mogłaby ją przestraszyć, wiedziałem to. Nie bez powodu wprowadziłem ją tak daleko od samochodu i cywilizacji. Ona nie należała do mojego świata, co bardzo upraszczało sytuację.

– Myślę, że tu będzie okej. – Zatrzymaliśmy się na leśnej polanie, gdzie drzewa były rozstawione dość daleko od siebie. – To będzie idealne miejsce – mówiłem, rozglądając się wokół nas.

– Za pół godziny zrobi się ciemno, to raczej głupi pomysł – skomentowała, patrząc to na mnie, to na miejsce, w które ją przyprowadziłem. – Jak masz zamiaru tu ćwiczyć po ciemku?

– Strzelałaś kiedyś z pistoletu? – Zignorowałem jej uwagę.

– Cco? Nnie! Skąd takie pytanie! – W jej oczach pojawił się strach połączony ze zdziwieniem.

Czułem, że moja propozycja na pewno jej się nie spodoba, ale chciałem nauczyć jej czegoś, co może jej się nie przydać. Miałem taką szczerą nadzieję. Ale jeśli, któryś z nieumarłych miałby ją zaatakować. Zależało mi, by mogła się obronić, kiedy nasze drogi się rozejdą.

– To dziś się nauczysz. – Złapałem dłoń dziewczyny, wkładając jej w ręce złoty pistolet. Amy od samego początku nie była zadowolona tym pomysłem. Jej pierwszą reakcją było upuszczenie broni w trawę sięgającą nam do połowy łydki.

– Ochujałeś! Odsuń się ode mnie! – Krzyknęła. – Po co ci pistolet! – Dodała, automatycznie odsuwając się ode mnie.

Stałem, słuchając jej lamentu z podpartymi dłońmi.

– Możesz się uspokoić? – Zapytałem, kiedy brunetka odsunęła się ode mnie na odległość trzech metrów. – Chce, żebyś mogła się obronić, gdyby groziło ci niebezpieczeństwo. – Schyliłem się po upuszczony pistolet, kiedy wróciłem do pozycji stojącej, dziewczyna odsunęła się na odległość kolejnych trzech metrów, obejmując się dłońmi.

– O co w tym kurwa chodzi? – Odezwała się, kiedy lufa spoczywała w stronę ziemi.

– To skomplikowane i pewnie mi nie uwierzysz. – Starałem się zachować spokój, odczytać jej strach. Nie mogłem wykonywać nagłych ruchów, tymbardziej kiedy to ja przy niej trzymałem w dłoni pistolet. Amy nie znała mnie w tej odsłonie. Pragnąłem, by tak pozostało, ale sytuacja zbytnio się skomplikowała. Ja nie mogłem już tu być, po dzisiejszej akcji musiałem zniknąć. Ta kwestia nie podlegała najmniejszej dyskusji. – Chce, żebyś tylko mogła się sama obronić – mówiłem, podtrzymując z nią kontakt wzrokowy. – Pewne osoby, z którymi miałem kontakt w przeszłości, są bardzo mściwe. Osoba, która stoi za zabójstwami to mój dawny znajomy. Wiem, że źle to brzmi. Chce mieć pewność, że się sama obronisz, kiedy odejdę. Zdaję sobie sprawę, że obraz mnie z bronią może cię przerastać, ale chce tylko nauczyć cię strzelać. Ja nie jestem osobą, której masz się bać.

– Od jak dawna wiesz, że to twój znajomy?

– Dowiedziałem się, kiedy zobaczyłem jego twarz, jak ją zabijał. Proszę, podejdź. – Wyciągnąłem wolną dłoń w stronę Amy, zachęcając ją tym gestem, do podjęcia dalszych działań.

Przez kilka chwil staliśmy bez ruchu, w absolutnym milczeniu. Czułem, jak moje mięśnie rozluźniały się z chwilą, gdy dziewczyna pewnym krokiem skróciła dystans między nami.

– Kim jesteś? Należysz do jakieś jebanej mafii? – Spiorunowała mnie wzrokiem.

– Można tak to nazwać. – Kiwnąłem głową. Zagłębianie brunetki w moją przeszłość było fatalnym pomysłem, a jej określenie było po części trafną sugestią. Ostatnie lata spędziłem na zabijaniu ludzi dla pieniędzy i pogoni za bogactwem. – Nie pytaj.

– Twój durny kolega groził mi od samego początku tej jebanej znajomości. – Słyszałem, jak jej głos zadrżał pod ciężarem tej informacji. – Twoja obecność świetnie wyjaśnia moje narastające problemy. – Wyjęła z mojej dłoni pistolet, kiedy ja stałem jak wryty przysłuchując się temu co do mnie mówiła. Dziewczyna zabrała mi tym razem broń bez zawahania, tak jakby fakt posiadania czegoś, co może zabić, było mniejszym ciężarem od tego, co oznaczała moja obecność w jej życiu. – Za każdym razem, kiedy po ciebie dzwoniłam, nie robiłam tego z powodu głupot – wyznała z pełną powagą w głosie. – Nie wiem, po co ci to teraz mówię. Żałuje, że poszłam na to przeklęte spotkanie firmowe. Chciałabym cię nigdy nie spotkać. – Jej słowa, były jak precyzyjnie wymierzone ciosy. Trafiały i przeszywały mnie na wskroś, ukazując ilość moich błędów, jakie popełniłem przez moją nieuwagę.

– Co się tak naprawdę działo, kiedy dzwoniłaś? – Wtrąciłem, starając się za wszelką cenę zachować, choć pozory spokoju. Zadając to pytanie, wiedziałem, że coś poważnego kryje się za jej wcześniejszą wypowiedzią.

Amy spojrzała na mnie z zaszklonymi oczami, to była ta chwila, w której widziałem, jak coś w niej pęka, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Mogłem jedynie czekać na dalsze wyjaśnienia.

– Ten człowiek nachodził mnie w moim własnym domu – mówiła, szybko. – Groził, że mnie zabije – głos dziewczyny złamał się i nie chciał odzyskać kontroli, kiedy krople łez zaczęły spływać z jej twarzy. – Grzebał w moim mailu z wydawnictwa. Postawił mnie pod ścianą, kiedy rozmawiałam z nim przez telefon! Powiedział, że nie zabije mnie jeśli wskaże osobę, którą ma zabić, miała to być osoba , którą znam i będzie mi jej brakowało – dodała, pociągając nosem. Jej twarz błyszczała od łez.

– Kogo wskazałaś? – Spytałem, licząc, że poświęciła mnie.

Amy wbiła wzrok w pistolet, który trzymała w obu dłoniach. Widziałem, jak po jej zaciśniętych ustach w dalszym ciągu spływały niekończące się łzy.

– Anabell – szepnęła, po dłuższej chwili ciszy. – Nie ma szans, że zaatakuje ją w hotelu, tam ciągle ktoś się kręci. Myślę, że zapoluje na nią w trakcie poszukiwań.

Moje oczy samoistnie otworzyły się jeszcze szerzej. Czułem wściekłość i niezrozumienie.

– Dlaczego kłamałaś? – Spytałem z nieukrywaną złością.

– Bo się go kurwa bałam! – Odpowiedziała mi krzykiem, którym targała rozpacz. Jej głos odbił się kilka razy od krajobrazu drzew, dzięki czemu wrócił do moich uszu i przez chwilę się zapętlał. – Nie miałam żadnej pewności, że mi pomożesz, ani tym bardziej uwierzysz w rzeczy, które widziałam tylko ja! – Odezwała się, rzucając mi spojrzenia pełne żalu. – Ten człowiek chodzi za mną, jak jakiś pierdolony cień. Tego dnia, kiedy ogarnąłeś moje mieszkanie, tak naprawdę noc wcześniej uciekłam, kiedy znalazłam w swoim pokoju krew i liścik, że jestem na jego pierdolonej liście. Pomyśl, zastanów się, jak się z tym czułam! Mając na uwadze w dodatku to, że ignorowałeś moje połączenia! – Jej twarz była pełna bólu i strachu tym, co działo się, kiedy nikogo przy niej nie było.

Moje ciało zesztywniało, stałem jak sparaliżowany po dawce prawdy, jaką zafundowała mi Amy. Wewnątrz mnie kotłowała się czysta złość. Ale nie na nią, tylko na sytuację, do jakiej dopuściłem.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz