Rozmowy z właścicielami klubów nie należały do najprzyjemniejszych. Prawie każdy z nich naskakiwał na mnie z całą listą pretensji i rachunkiem za drinki oraz bezprawny wstęp Jeffa, oraz Amy.
Nie sądziłem, że ta dziewczyna zadaje się z takimi lekkomyślnymi ludźmi. Mając na uwadze wielkości jej domu, nie podejrzewałbym jej o skąpstwo.
Po moim drobnym śledztwie doszedłem również do wniosku, że nie stoi za tym nikt powiązany, aż tak bezpośrednio z branżą. Ludzie nie reagowaliby, tak impulsywnie na osobę, która hipotetycznie mogłaby znać miejsce pobytu mężczyzny.
Dzisiejszy lokal, który postanowiłem odwiedzić, mieścił się na granicy miasta. Był to spory budynek z nowoczesną, głośną dyskoteką. Zaparkowałem auto na płatnym strzeżonym parkingu. Tej nocy postanowiłem obrać inną taktykę. Wiedziałem, że z tego powodu wyjdę z lokalu biedniejszy o kilka stów. Ale poprzednia metoda zawiodła zbyt wiele razy.
Wychodząc z dobrze ogrzanego auta, przeczesałem wolną dłonią opadające włosy, narzuciłem na siebie czarną, zimową kurtkę i ruszyłem za głośnymi lecącymi przebojami oraz bijącym kolorowym światłem.
Wnętrze lokalu w dużej mierze było parkietem odbijającym lasery oświetlające całą dyskotekę, na której bawiły się setki ludzi. Na wejściu nie panowała żadna selekcja, ale mimo to wśród kobiet tańczących na sali panowały skąpe stroje, pokazujące zbyt wiele. Cieszyło to wzrok pijanych mężczyzn.
Ruszyłem w kierunku baru, za którym stała niska, młoda kobieta o azjatyckich rysach. Miała na sobie skąpą bluzkę i czarne, rozpuszczone włosy sięgające do ramion, które oplatały jej twarz. Na jej ustach widniał promienny uśmiech zachęcający ludzi do zabawy i zamawiania alkoholu.
– Jesteś kierowcą? – Puściła do mnie oko, podając horrendalnie drogie piwo zero.
– Można tak powiedzieć – odpowiedziałem z szerokim uśmiechem. – Długo już tu pracujesz? – Starałem się przekrzyczeć głośny dźwięk muzyki.
– Na tyle, że muszę krzyczeć, by się słyszeć po godzinach! – Zażartowała.
– Przynajmniej masz pewność, że informacja dotrze za pierwszym razem.
– To akurat fakt – przyznała, polewając kolorowe drinki dla kolejnych klientów. – Chyba nie bywasz tu często, nie kojarzę cię – zagaiła dalszą rozmowę.
– Jestem przejazdem. Pomagam w poszukiwaniach. Słyszałaś o tych zaginiony? – Z oczu barmanki zniknął nagle jej błysk, choć próbowała ratować go szerokim uśmiechem.
– Ohh, tak. To jakaś maskara – odpowiedziała, pochylając się w moim kierunku – Lepiej miej oczy wokół głowy. Tu też nie jest tak całkiem bezpiecznie... – stwierdziła zmieszana.
– Co masz na myśli? – Uniosłem brew. W odpowiedzi pokręciła głową.
– Dużo ludzi kręci się koło toalet – dodała przepraszająco. – Nie tylko dilerów i narkomanów. Lepiej uważaj.
– Potrzebujesz oddechu? – Postanowiłem wyjść z inicjatywą. Nie chciałem zadawać oczywistych pytań. Nie wiedziałem, czy przez to nie przysporzyłbym jej zbędnych problemów. Dziewczyna jednak zaprzeczyła, tym samym cicho dając mi do zrozumienia, że nie muszę się martwić. Według jej zapewnień policja bacznie przygląda się gościom klubu, ale nie reaguje na sprawy niezwiązane z porwaniami. Coś złego faktycznie działo się na terenie tego lokalu, ale fizycznie nie stykało się to z bezpieczeństwem pracowników. Chociaż tyle... – odetchnąłem z ulgą. Nie był to najlepszy moment na ratowanie kolejnych przypadkowych ludzi.
– Cześć jestem Cindy! – Odwróciłem głowę w kierunku niskiej blondynki, której dłoń znalazła się na moim ramieniu. Zamarłem. Kobieta była taka podobna. Czułem jak wszystko, z czym walczyłem, przepadło dla tej jednej chwili. Wyglądała jak Ineed. Miała ten sam zadziorny uśmiech, ale bardziej towarzyski styl bycia. – Czemu bawisz się sam? – Spytała, sącząc jakiegoś niebieskiego drinka z lodem. Przejechałem językiem po zębach, próbując odnaleźć tym samym słowa uwięzione w gardle.
– A ty? Czemu jesteś dziś sama? – Nieudolnie wybełkotałem, skupiając na niej cały swój wzrok. Mimo faktu, że ta kobieta nie była nią... wewnątrz mnie działo się coś, co odebrało mi sposób racjonalnego myślenia.
– Jakoś... Tak wyszło! – Przewróciła figlarnie oczami. – Potańczymy? Czy jesteś zajęty? – Przygryzła wargę, spoglądając to na mnie, to na zapracowaną barmankę, z którą rozmawiałem jeszcze chwilę temu.
– Dziwię się, że to ty musisz prosić do tańca – stwierdziłem, łapiąc jej dłoń, co spotkało się z uciechą dziewczyny. Niemal od razu ruszyliśmy na parkiet. – Wyglądasz tak dobrze, że faceci sami powinni ustawić się w kolejce. Dziwię się im – mówiłem, łapiąc jej ciepłe dłonie. Zielona sukienka, którą miała na sobie, pokazywała sporo. Delikatny materiał okręcał się wokół nóg, gdy tylko dziewczyna stawiała kroki w tańcu. Sam musiałem się łapać na tym, by nie zawiesić na niej wzroku na zbyt długi czas. Nie chciałem, by poczuła się nieswojo.
– Nie narzekam na brak chętnych. Narzekam na jakość! – Wyznała w chwili obrotu. Zapach jej perfum, był inny. Zatrzymał się w moich płucach, kiedy blondynka wylądowała na moim ramieniu. Nie pachniała jak Ineed. Jej oczy, także szkliły się w inny sposób. Była kimś bardzo podobnym, ale nie była nią. To kolejna oznaka, że powinienem przestać wariować. Jej już nie było. Została w królestwie, z mężem.
CZYTASZ
Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONE
FantasyOna pracuje w wydawnictwie i dorabia jako kelnerka. Dziewczyna pragnie tylko ułożyć swoje skomplikowane życie. Uciec przed nieuchronnie zbliżającą się katastrofą. Człowiekiem, który chce zamienić jej życie w piekło. On od ponad roku zrezygnował z ż...