Rozdział 27

6 2 1
                                    

Sala weselna byłą już pełna. Wiedza, że każdy najmniejszy szczegół związany z porażką Ricka był dopięty na ostatni guzik, sprawiał mi satysfakcje.

Ustawiłam telefon na szklanym stoliku opartym o mahoniowy, ceramiczny wazon tak, że kamera patrzyła wprost na mnie. Moja twarz przybrała najbardziej poważny, ale zarazem pozytywny wyraz, na jaki było mnie stać. Wcisnęłam ikonkę kamery na komunikatorze, wybierając połączenie z Samem. Kątem oka na dużym telewizorze widziałam, jak rudy z uśmiechem na ustach odbiera.

– Witam wszystkich zgromadzonych, rodzinę, przyjaciół, oraz tych, których za nich uważałam. Tak mówię o tobie Sadie. – Postanowiłam, że już sam wstęp będzie małą zapowiedzią, do tego jak wszystko potoczy się dalej. – Ciesze się i dziękuje każdemu z was za to, że postanowiliście wziąć udział w tym przedstawieniu. – Z każdym kolejnym wypowiadanym słowem czułam, jak moje serce przyspiesza pod presją ludzi, którzy widzą wszystko zaledwie dwa piętra niżej. – Jak już zauważyliście, nie mam na sobie typowej, białej sukni, ani tym bardziej nie obserwujecie mnie na scenie tylko przez ekran znajdujący się na sali. Nie jest to przypadkowy zabieg. – Wzięłam głęboki wdech, odzyskując jednocześnie kontrole nad swoim nieco zdenerwowanym głosem. – Ślubu nie będzie – powiedziałam chłodno. – Nasz związek był czymś, co może kiedyś istniało, ale rozpadło się tak naprawdę lata temu. Odpowiedzi są w kopertach na zastawionych stołach. Wiem, że dla niektórych z was może być to szokiem, ale to jedyna prawidłowa decyzja, jaką powinnam była podjąć. Lokal jest opłacony, jedzenie również. Tak naprawdę impreza trwa! Bawcie się w najlepsze i przetańczcie każdą godzinę. To na koszt Ricka. – Uniosłam napełniony kieliszek wina, mówiąc. – Wasze zdrowie! – Wypiłam całą jego zawartość, nie odrywając nawet na sekundę ust od szkła. Rozłączyłam rozmowę, dopiero kiedy kieliszek był pusty.

Po wszystkim wyłączyłam telefon i położyłam go wyświetlaczem skierowanym do blatu.

– Tylko kurwa nie rycz! – Szepnęłam do siebie, biorąc serię wdechów.

Nerwy ukoiłam dopiero, kolejne dwa kieliszki później przyglądając się temu co działo się na sali. Widziałam, że każdy z przybyłych uczestników zaspokoił swoją ciekawość, tym o czym mówiłam. Wszystkie koperty zostały otwarte, a oczy ludzi zostały automatycznie przekierowane na Sadie oraz Ricka. Reakcje przechodziły od skrajności w skrajność. Jedni wychodzili, inni całkowicie zdawali się nie przejmować tym, co się wydarzyło, a pozostali wylewali na nim swoje żale. Mój niedoszły narzeczony dostał nawet w twarz od Charliego, przyjaciel uderzył go na tyle mocno, że jego pięść rozbiła mu nos. Wszyscy pozostali jedynie stali i wpatrywali się, jak szatyn nieudolnie stara się zatamować krwawienie chusteczkami.

Sam świetnie wywiązał się z przydzielonego mu zadania. Miał tylko dopilnować tego, aby Charlie i Anabell spędzili z nami resztę katastrofalnego wesela w strefie VIP. Choć nie ingerował w agresywne zachowanie barmana, odważył się podejść do niego chwilę po tym, jak Charlie wyżył się na niedoszłym panu młodym. Wymiana zdań między rudym a łysym zapowiadała kłopoty. Sam jednak ostudził jego złość, wznosząc toast za pierwszą osobę, która odważyła się naprawdę zrobić to co myśli. Charlie przyjął kieliszek wódki z jego ręki, w ten sposób przyłączając się do świętowania.

– Pierwszy raz widzę tak spektakularne, sakramentalne spierdalaj dziadu. – Usłyszałam za plecami głośny śmiech Anabell.

Na dźwięk jej głosu wstałam od zastawionego stołu. Mój wzrok spotkał się ze zmartwionym wyrazem twarzy Charliego i rozbawieniem blondynki, która od razu przyszła mnie przytulić. Kiedy jej dłonie znalazły się na moich ramionach, poczułam woń jej perfum w połączeniu z winem.

– Fajnie, że przyszliście – zwróciłam się z uśmiechem do mężczyzn, jak tylko dziewczyna wypuściła mnie z uścisku.

Przyjaciel w dalszym ciągu stał, jak osłupiały z dłońmi utkwionymi w kieszeniach czarnych spodni, na jego twarzy wciąż znajdowało się zmartwienie.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz