Nowy dzień rozpoczęłam od przygotowania śniadania, które składało się z zupki chińskiej i mocnej kawy. Dochodziła godzina ósma. Rozsiadałam się na mniej wygodnym miejscu w kuchni. Zajęłam siedzenie przy stole jadalnym, gdzie rozwaliłam się z laptopem i stosem kartek z rozpisanymi notatkami. Czekało mnie bardzo wiele pracy.
Nie chciałam już korzystać z tamtego siedzenia, bałam się, że przez to straci swą wyjątkowość, która budowała się w trakcie pobytu Jeffa. Ilość wspomnień z tamtym miejscem, wręcz przytłacza mnie wewnętrznie.
Stukałam w klawisze. Tworzyłam własne nowe myśli, które przemieniały się w ludzkie książkowe perypetie życia, a to wszystko działo się jedynie na otwartym dysku programu do pisania. Tak mijała sekunda za sekundą, minuta za minutą i godzina za godziną.
Dzwonek telefonu wyrwał mnie z transu pisania. To był Rick. Odebrałam szybko, ale niechętnie. Telefon leżał koło mojej prawej ręki, którą zawsze wykorzystuje do nawigacji myszki.
– Cześć kochanie. – Ku mojemu zdziwieniu jego głos wydawał się być trzeźwy. Jakaś nowość...
– Hej – odpowiedziałam bez większego zaangażowania, ale mój przyszły mąż wcale się tym nie przejął.
– Mam świetne wieści. Myślę, że się ucieszysz! – Włosy stanęły mi dęba, mimo iż upięłam je w luźny kok. – Rozumiem, że twoja cisza jest wyrazem równie wielkiej ekscytacji i ciekawości. – Mężczyzna uśmiechnął się do słuchawki, co było słychać po jego głosie. Zawsze tak robił, kiedy sprawy toczyły się po jego myśli.
– Jakież to wspaniałe wieści ma mój przyszły mąż? – Słowo określające go moją przyszłą, możliwą rodziną nie chciało przejść mi w tamtym momencie przez usta, jednak mimo to starałam się ważyć słowa. Czułam, jak zaschło mi w gardle, pod ciężarem tego stwierdzenia.
– Pracuje nad wcześniejszym powrotem do domu. Co prawda nie uda mi się to na pewno w tym miesiącu, ale jest dość spora szansa, że zobaczymy się jeszcze na tydzień przed naszym ślubem. Cieszysz się? – Słowa niczym petarda wylatywały z jego ust, bombardując mnie natłokiem informacji, z którymi przyszło mi się mierzyć. Miałam wrażenie jak gdyby grunt, zaczynał osuwać mi się spod nóg, mimo tego, że miałam jeszcze jakieś zaplecze czasowe. Ale nie chciałam, by było ono skrócone. Potrzebowałam tego czasu. Wiedziałam, jak chcę go jeszcze wykorzystać. Zanim wyjadę.
– To cudownie! – Starałam się brzmieć na tyle przekonująco, by Rick mi uwierzył. Sama przestałam w siebie wierzyć, stało się to już dawno. – Kiedy będziesz wiedzieć, czy uda ci się dotrzeć wcześniej? – To pytanie nie było ryzykowne. Starałam się by, brzmiało bardziej jako moja troska. Choć było dla mnie tylko jedną z cennych informacji.
– Nie jestem na razie w stanie dokładnie ci teraz tego oszacować, ale nie musisz się o nic martwić. Zapewniam, że dam ci znać, jak tylko uda mi się coś ustalić – nasłuchując wypowiedzi Ricka, ciężko przełknęłam ślinę. – Możliwe, że jeden z pokazów mody się odwoła, ze względu na sponsorów. Kiedy tylko dostałem informacje o tej możliwości, postanowiłem, że cię poinformuje. Pomyślałem, że się ucieszysz na takie wieści. Niedługo wszystko będzie takie jak kiedyś, tylko że teraz będziemy rodziną. – Czułam kłamstwa w jego słowach. Nic nigdy nie będzie takie, jak kiedyś...– zaprzeczyłam sobie w myślach, ale nie zdobyłam się na wtrącenie tego do naszej rozmowy.
– Mam nadzieje, że szybko dostaniesz ostateczną informację. – Twarz bolała mnie od sztucznego uśmiechu. Nie miałam nawet ochoty udawać szczęśliwej, ale wiedziałam, że dobrze mi to wychodziło.
– Wybrałaś już sukienkę na nasze wesele? Jestem ciekaw, jakiego wyboru dokonałaś jako przyszła pani Simons. – Jego ton stał się uwodzicielski. Słyszałam to po sposobie wypowiadanych przez niego słów. Wiedziałam, że sukienka, którą wybrałam na tę okazję, wcale mu się nie spodoba, ba nawet mnie w niej nie zobaczy. Czerń nie pasuje do tego typu imprez, a mój wybór nie był przypadkowy. Chce czuć się tego wieczoru wyjątkowo, ale nie jak panna młoda, ale jak osoba która sama się uratowała i postawiła wszystko słusznie na jedną kartę. Musiałam teraz zaufać sobie. Nie było tu miejsca na nawet najmniejsze wątpliwości.
– Z tego co wiem, oglądanie panny młodej w sukni, przed weselem przynosi pecha.
– Jesteś strasznie staromodna, ale niech będzie. Jestem pewien, że mnie miło zaskoczysz, kiedy się zobaczymy. – Zaśmiał się do słuchawki. – Muszę już kończyć. Obowiązki mnie wzywają. Postaram się odezwać w niedługim czasie
– Będę czekać. – Nie będę. Ale nie mogłam mu tego powiedzieć.
– Kocham cię panno Simons.
– Ja ciebie również. – Nie chciałam powtarzać słowa, kocham. Czułam mdłości na samą myśl związaną z tym wyznaniem. Może kiedyś mnie kochałeś, ale teraz myślisz tylko o pieniądzach. Taką myśl podpowiadała mi głowa.
Otworzyłam jedną z dolnych szafek w kuchni i wyjęłam białe, dość spore pudełko. Było w nim pełno różnorakich leków.
– Nie powinnam była teraz tego robić – mówiłam do siebie na głos, to była jedna z nieudolnych prób poradzenia sobie z ciężarem sytuacji, w jakiej tkwiłam.
Czy jeden dzień może, aż tak wiele zmienić? To w końcu tylko jedna tabletka. Wyjęłam opakowanie psychotropów, które kiedyś zażywałam. Zostało ostatnie kilka sztuk. Brałam je na tyle dawno temu, że jedna wystarczy na dwanaście godzin. Rozważyłam w głowie, wszystkie za i przeciw. Wszelkie argumenty w głowie, próbowały żmudnie odwieść mnie od tej decyzji. Wiedziałam, że postępuje w zły sposób, powinnam zachować trzeźwe myślenie.
– Kurwa – zaklęłam sama na siebie. Nacisnęłam prawym kciukiem na wypukłe miejsce, w którym znajdowała się mała, okrągła, biała tabletka. Wyszła szybko. Dobra, jebać to i tak nie mam innych perspektyw – pomyślałam. Przełknęłam ją bez popijania, po czym schowałam pudełko do szafki. Teraz jest źle, ale najgorsze dopiero się zacznie. – Zajęłam miejsce na białej sofie w salonie. Włączyłam telewizje na programie muzycznym. Romeo usadowił się na moich kolanach i spojrzał na mnie swoimi wielkimi, niebieskimi oczami. Pogłaskałam go. Tkwiliśmy w tej pozycji, aż zaczęło robić się ciemno. Z biegiem czasu od zażycia tabletki poczułam się lepiej. Moje myśli nie były już aż tak zszargane. Byłam w stanie skupić się na głupotach lecących w telewizji. Oglądałam jakiś talk-show ze słabym programem rozrywkowym, którego prowadzącym był jakiś mężczyzna w młodym wieku.
Kiedy zaczęła zbliżać się późna noc. Wzięłam telefon do ręki. Nie było żadnych nowych wiadomości. Zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Nie wiem, co chciałam tym osiągnąć. Błądziłam palcem po ekranie. Obserwowałam, co działo się u ludzi, których hipotetycznie znałam. Czasem życie, życiem obcych jest lepsze od własnego. Choć ta myśl jest bolesna, to tak cholernie prawdziwa. Niebieska poświata z telewizora rozświetlała pomieszczenie całego pokoju. Wciśnięta w róg kanapy i opatulona kocem, wsparłam ciężką głowę o jej oparcie, które wchłonęło mnie całą swoją wygodą. Tego wieczoru nie miałam siły ani nastroju, na nic czym tak naprawdę powinnam była się zająć. W pewnym momencie po prostu zasnęłam, otumaniona lekami i czyimś męskim głosem z telewizora.
CZYTASZ
Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONE
FantasíaOna pracuje w wydawnictwie i dorabia jako kelnerka. Dziewczyna pragnie tylko ułożyć swoje skomplikowane życie. Uciec przed nieuchronnie zbliżającą się katastrofą. Człowiekiem, który chce zamienić jej życie w piekło. On od ponad roku zrezygnował z ż...