Dni uciekały w rytmie pracy i niewygodnych konfrontacji. Rick skontaktował się ze mną przez smsy. Choć bardzo tego nie chciałam, tematy krążyły wokół Jeffa i Anabell. Jak na fakt tego co się wydarzyło, mężczyzna nie był na mnie zły. Przynajmniej nie odczułam tego tak dotkliwie po treści wiadomości, które do mnie pisał. Swoje zachowanie usprawiedliwiłam szokiem i napływem emocji, które wywołało we mnie przesłuchanie. Rick mi uwierzył, albo przynajmniej zaakceptował mój nieco zmyślony stan, w którym rzekomo się znalazłam. Narzeczony był tylko kolejną osobą, którą wciągnęłam w tango swoich kłamstw. Mimo to nie miałam wyrzutów sumienia. Bardziej martwiło mnie, że w którymś momencie mogę zamotać się między prawdą, a kłamstwem. To była jedyna wizja, która mnie przerażała.
Czy to już czas, w którym stałam się kimś innym?
Minęły dokładnie trzy doby od ostatniego spotkania z Clydem. Jeśli minie ich jeszcze więcej, będę skłonna zaufać swojej najpozytywniejszej wizji. Może mężczyznę na tyle przytłoczyła moja osoba lub sprawa, jaką wziął na swoje barki, że po prostu z niej zrezygnował? To byłaby chyba pierwsza rzecz od ponad tygodnia, która sprawiłaby mi czystą przyjemność. Niema chyba nic lepszego od samo znikającego problemu.
Dzisiejszy dzień postanowiłam zwieńczyć pizzą i czerwonym słodkim winem. Była to jednocześnie moja nagroda za to, że przebrnęłam przez dość sporą ilość ciężkiej treści, jaką nadesłało mi wydawnictwo. Zaopatrzona w koc zajęłam miejsce na środku sofy. Naprzeciw mnie znajdowało się pełne pudełko pizzy oraz kieliszek wina. Na ekranie płaskiego telewizora za jednym pstryknięciem pilota pojawiła się kobieta w średnim wieku. Brunetka miała na sobie czarny garnitur i trzymała w dłoniach notatki. Jej ciepły ton głosu nijak nie pasował do informacji, jakie musiała przedstawić. Według najnowszych wiadomości w mieście zaginęły kolejne ofiary. Policja zaczęła apelować o uwagę i dokładne zamykanie drzwi. Całe szczęście byłam ostatnią osobą, która powinna się tym martwić. Nie było szans, że ktokolwiek się włamie. Z tą myślą piłam dobrze schłodzone wino i zajadałam się gorącą pizzą. Do lokalnych wiadomości trafiła również zapowiedź poszukiwań zaginionych, które miały odbyć się za kilka dni.
Krótko myśląc, złapałam za telefon i napisałam wiadomość do Anabell. Mimo tego kim dziewczyna była dla Jeffa, teraz się to nie liczyło. To jaka relacja panowała między mną, a nim zakończyła się z dniem wyjazdu. W tej chwili najważniejsze było to, by dowiedzieć się, co tak naprawdę się z nim stało.
Hej. Widziałam wiadomości. Policja pokazała zdjęcia wszystkich aktualnych zaginionych. Niezła robota! Mam nadzieję, że dużo osób zaangażuje się w akcję. Daj znać, jak będziesz miała czas.
Według komunikatu dziewczyna była dostępna ostatnim razem pięć godzin temu. Może udało jej się zasnąć, chociaż na chwilę – pomyślałam. Cała sytuacja musiała przyprawiać ją o białą gorączkę. W końcu sama zajmowała się sprawami z zaginięciem i nagłaśnianiem inicjatywy poszukiwań. Musiało być jej z tym wszystkim cholernie ciężko.
Jesień miała wiele plusów. Jednym z nich były długie, urokliwe wieczory dokładnie takie jak ten. Moje poczucie winy zelżało pod naporem upływającego czasu i ilości spożytych procentów, a miejsce wyrzutów sumienia zajął dobry humor podsycany sprośnymi żartami stand up'era. Wszystko wydawało się zmierzać w dobrą stronę, do pewnego momentu. W ciszy między żartowaniem z widowni miałam wrażenie, że ktoś chodzi po moim domu. Zdawało mi się, że słyszę czyjeś kroki dobiegające z mojego pokoju.
Wstałam z białej kanapy i udałam się za ich dźwiękiem. Nie wyciszałam telewizora, chciałam zachować pozory tego, że nic nie zauważyłam. Kot, widząc moje zachowanie, leniwie podniósł głowę, by sprawdzić, co robię. Na tym skończyło się jego zaangażowanie. Istny obrońca domu... w razie zagrożenia z całą pewnością zostałby wyniesiony razem z całym dobytkiem tego mieszkania.
Widok, który zastał mnie w pokoju, nie należał do tych, które faktycznie chciałabym zobaczyć. Okno zostało otwarte na oścież, a całe moje łóżko zostało ubrudzone jakąś czerwoną substancją. Na środku materaca leżała zapisana biała kartka.
Cześć owieczko. To krew mojej ostatniej ofiary. Witaj na mojej liście życzeń. Wkrótce znów się odezwę.
ps. Słodko pachniesz.
W trakcie studiowania lektury po mojej twarzy poleciały gorące łzy. Czułam ten sam strach, który towarzyszył mi w trakcie powrotu ze spotkania. Czemu zawsze musiałam być celem dla psychopatów? Kiedy moim jedynym marzeniem było żyć w spokoju. W tamtej chwili zaczęło do mnie docierać, że wszystkie zbiegi okoliczności tak naprawdę nimi nie były. A to, co działo się od dnia zaginięcia Jeffa, nie było przypadkiem, tylko zaplanowanym procesem. Przedmioty zmieniające miejsce i zaburzona harmonia w moim mieszkaniu nie była kwestią mojej pomyłki, ani przemęczenia. To wszystko działo się naprawdę, tylko że za moimi plecami. Ten człowiek chciał zniszczyć moje poczucie bezpieczeństwa, pragnął sprawić, bym po prostu oszalała. Stałam się jego zwierzyną. Czymś, czym będzie się bawił do utraty tchu. Przełknęłam z trudem ślinę z domieszką łez.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwoniący telefon. Byłam tak zestresowana, że aż zaklęłam. Udało mi się odetchnąć, kiedy na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie Anabell, która dobijała się do mnie przez komunikator.
– Hej – przywitałam się zbyt głośno.
– Hej. Wszystko okej? Przeszkadzam? – W telefonie rozległ się jej niepewny głos.
– Nie, skąd! – Zaprzeczyłam, dodając. – Dowiedziałaś się coś na temat Jeffa? – Starałam się z całych sił zaangażować w rozmowę. Za wszelką cenę nie chciałam trwać teraz w ciszy. Była dla mnie zbyt straszna i przytłaczająca. W trakcie rozmowy zaczęłam kierować się do salonu. Dałam dziewczynę na głośno mówiący, po czym zaczęłam pakować zwierzaka do transportera. Jedno było pewne. Nie mogłam spędzić w tym cholernym mieszkaniu, więcej czasu niż było to konieczne.
– Jeszcze nie... – przyznała. – Ale mówiłaś, że mogę do ciebie zadzwonić, jak będę już w mieście. Nie miałabyś ochoty wpaść do mnie? – Jej pytanie w moim położeniu, którym przyszło mi się znaleźć, było prawdziwym wybawieniem z opresji. – Może zrobiłybyśmy sobie babski wieczór, albo chociaż lepiej poznały? – Zaproponowała. – Przepraszam, że dzwonie do ciebie tak późno i sugeruję to na ostatnią chwilę, ale przez te sytuacje nie umiem ogarnąć niczego. – Anabell próbowała się tłumaczyć. Zapewne nie chciała być tego wieczoru sama. Podobnie jak ja. Ale nie chciałam jej tego mówić. Postanowiłam zachować to dla siebie. – Wszystko mnie przytłacza. Zrozumiem, jak odmówisz – dodała smutna. –To tylko luźna propozycja – zapewniła.
– Jasne. Wyślij mi adres hotelu – moja odpowiedź wywołała w kobiecie radość. Słyszałam ją w jej tonie głosu, gdy zapewniła, że lada moment mi go udostępni.
Jedyne co udało mi się wpakować w popłochu do auta to laptop, parę moich ubrań, a także mojego towarzysza, który zajmował bezpieczne miejsce w swoim transporterze. Spakowałam również jego najpotrzebniejsze akcesoria. Mój dom nie był już bezpieczną ostoją. Nie mogłam w nim zostać, nie po tym co dziś zobaczyłam. Tej nocy ciemność wewnątrz garażu przyprawiała mnie o całkowicie inny wymiar strachu. Każdy najdrobniejszy dźwięk roznoszący się w jego wnętrzu był w stanie przyprawić mnie o zawał serca. Kiedy zajęłam miejsce za kierownicą, zablokowałam drzwi i dokładnie domknęłam każdą szybę w jego wnętrzu. Na moje szczęście auto było zatankowane do pełna.
Wyjechałam na ulice do rytmu mojego walącego serca. Za dzisiejszy cel obrałam mieszkanie Sadie. Hotele w tej okolicy nie były przyjazne zwierzakom, a mieszkanie mojej przyjaciółki nie zaliczało się do tego typu instytucji. Romeo nie był typem kociego artysty. Nigdy w mieszkaniu, ani w gościach nie powstało żadne dzieło wprost spod jego pazurów. Jego charakter był moim najmniejszym zmartwieniem.
Pędziłam pustą ulicą. Chwilami auto kołysało się na boki. Ignorowałam wszelkie dziury i nierówności. Z tyłu głowy trzymałam jedynie myśl, że muszę obserwować mijane samochody. Mandat za jazdę pod wpływem alkoholu i zawrotnego przekroczenia prędkości nie zaliczał się do czegoś, co chciałabym zaznać na własnej skórze.
Obraz wokół mnie zmieniał się bardzo szybko. Łamałam wszelkie zasady bezpiecznej jazdy, ale to dlatego, że zależało mi na skróceniu czasu przebywania w trasie. Wśród ludzi była mniejsza szansa, że ktoś mnie zaatakuje. Nie było sensu, by napastnik wyskoczył z nożem w miejscu, gdzie roi się od ludzkich spojrzeń. Ktoś, kto planuje tak wiele udanych zamachów na ludzkie życia, nie popełniłby tak głupiego błędu.
CZYTASZ
Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONE
FantasyOna pracuje w wydawnictwie i dorabia jako kelnerka. Dziewczyna pragnie tylko ułożyć swoje skomplikowane życie. Uciec przed nieuchronnie zbliżającą się katastrofą. Człowiekiem, który chce zamienić jej życie w piekło. On od ponad roku zrezygnował z ż...