Siedziałam po turecku na środku zaścielonego łóżka z włączoną nocną lampką. Wpatrywałam się tępym wzrokiem w zgaszony, czarny wyświetlacz, była to jedyna interakcja z rzeczywistością, na jaką było mnie wtedy stać. Telefon znajdował się naprzeciw mnie cichy i martwy. Był jak każdy inny przedmiot, który mnie otaczał, ale był jednocześnie jedynym urządzeniem, przez które wyrządziłam komuś tyle zła, nie ruszając się zza kierownicy własnego samochodu tej nocy.
Jesteś pierdolonym potworem – przeklinałam się w myślach.
Czy ludzie poświęcający innych ludzi w moim konkretnym przypadku są egoistyczni? Czy tylko biorą nieświadomy udział w walce, gdzie i tak ktoś z góry skazany jest na śmierć, a oni, w tym przypadku ja? Muszą coś wybrać. – Głowa gotowała się od natłoku myśli. Wszelkie bodźce docierały do mnie ze wzmożoną aktywnością. Mój organizm przejął strategię obronną do tego stopnia, że słyszałam własny ściszony oddech. Siedziałam tak od chwili przekroczenia progu domu, aż do momentu, którego powinnam przewidzieć jeszcze kilka godzin wcześniej. Z amoku kotłujących się myśli i analiz wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi sypialni. Mój wzrok natychmiast skierował się w stronę hałasu, tym razem jednak nie musiałam się bać. W progu znalazł się Clyde.
– Pukałem, dzwoniłem, ale z racji, że nie dostałem żadnej odpowiedzi, to sam sobie otworzyłem. Myślałem, że coś ci się stało. Dzwoniłaś do mnie wieczorem – odezwał się, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Dopiero w tamtym momencie zauważyłam, że było z nim coś nie tak... mężczyzna był brudny od błota, a pod jego oczami malowały się głębokie cienie.
– Spokojnie, to nic po prostu chciałam wiedzieć, o której przyjdziesz na kolejny trening – skłamałam. – Przyda mi się jakaś lekcja przed wieczornymi poszukiwaniami, ale ty wyglądasz raczej na niedysponowanego – mówiłam, częstując go wymownym spojrzeniem.
– Przepraszam, że widzisz mnie w tym stanie. – Blondyn przerwał na chwilę swoją wypowiedź. Jego twarz była pozbawiona uczuć, co nie było do niego podobne. Zachowanie mężczyzny odkąd go pamiętam, nigdy nie pasowało do powagi sytuacji. – Wiem, kto stoi za śmiercią Jeffa i porwaniami. Nie odebrałem telefonu, bo próbowałem zapanować nad sytuacją, ale mi się nie udało. Musiałem zatrzeć ślady. – Clyde wbił wzrok w podłogę.
Zesztywniałam. Blondyn swoim wyznaniem doprowadził mnie do takiego szoku, że nie wiedziałam, co mam myśleć, a tym bardziej czuć. Siedziałam z mimowolnie rozchylonymi ustami ze zdziwienia.
– Amy uwierz mi. – Starał się dotrzeć do mnie. – Nie ja ją zabiłem, to on to zrobił na moich oczach. Nie mogłem nic zrobić. Uwierz mi, że próbowałem! Na prawdę. Proszę! Ja nie jestem zły! – Jego głosem targały nerwy, wyrzuty sumienia i płacz.
W ciągu swojego życia znajdowałam się w wielu ciężkich sytuacjach, w których nie znałam odpowiedniego sposobu reakcji. Ta sytuacja była jedną z nich. Pustkę w głowie postanowiłam zastąpić resztkami wątpliwego rozsądku – Tylko spokój uratuje tę sytuację. On uratuje tylko mnie, ale ciii. – To tylko mój egoistyczny głos.
Przełknęłam nerwowo ślinę, po czym wstałam z łóżka, ignorując fakt zesztywniałych kończyn, choć było to bardzo bolesne doświadczenie. Z wymuszoną, rozluźnioną twarzą niepokazującą moich obaw podeszłam do szafy. Cały czas czułam na sobie wzrok Clyda, który czekał na moją reakcję. Wyjęłam z jednej z szuflad czerwony ręcznik i biały duży szlafrok, który należał do Ricka.
– Weź kąpiel i się prześpij. – Podałam mężczyźnie czyste rzeczy. – Jesteś przemęczony – dodałam, klepiąc go delikatnie po ramieniu.
– Powiedziałem ci, że pozbyłem się zwłok, bo nie byłem w stanie zareagować, a ty nic? – Dociekał, nerwowo ściskając kupkę rzeczy w obu dłoniach.
– A co mam zrobić? – Spytałam, rozkładając ręce.
Mężczyzna przez dłuższą chwilę wpatrywał się w moją zrezygnowaną twarz.
– Nie wiem, spodziewałem się czegoś w stylu wyrzucenia mnie z mieszkania albo przynajmniej podniesienia przez ciebie głosu, a ty? Ty nic... – odparł zszokowany.
– Jak chcesz, możesz wracać do siebie. Myślałam, że potrzebujesz wsparcia, skoro już tu przyjechałeś. – Starałam się zachować swoje nerwy dla siebie.
Zapanował między nami kolejny przerywnik niezręcznej ciszy, której ja nie zamierzałam przerywać. Nawet nie wiedziałam, co powinnam była więcej powiedzieć i chyba nie chciałam nic więcej dodawać.
Blondyn niebezpiecznie szybko skrócił przestrzeń między nami, zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch. Jego ramiona przyciągnęły mnie do siebie. Czułam zapach jego mocnych perfum, które musiał wylać na siebie po całej akcji. Nie odważyłam się na żaden najmniejszy ruch. Postanowiłam czekać na kolejną reakcję ze strony Clyda, który chował twarz w moich włosach. Czułam, jak jego oddech z każdą chwilą staje się spokojniejszy, bardziej płynny i regularny. Dopiero kiedy mężczyzna uspokoił się do tego stopnia, by prowadzić dalej ze mną rozmowę, wypuścił mnie ze swoich objęć. Wtedy i ja poczułam schodzący ze mnie stres. Powaga sytuacji, w jakiej oboje się znaleźliśmy to jedno, a stan niespodziewanej bliskości to drugie. Choć wstyd przyznać, chyba bardziej przytłoczyła mnie ta druga myśl.
– Przepraszam za to – wtrącił, kiedy odsunęliśmy się od siebie. – To ciężka sytuacja nie przypuszczałem, że w taki sposób znajdę porywacza. – Westchnął. – Nie podejrzewałem też, że ty zaproponujesz mi pomoc, której, choć w normalnej sytuacji powiedziałbym, że nie potrzebuje, tak teraz przyznam, że jej cholernie potrzebuje.
– Doceniam, co robisz w sprawie z Jeffem. Ale weź kąpiel i odpocznij. Wyglądasz strasznie chujowo, jak na ciebie. – Celowo przewróciłam oczami.
Clyde odpowiedział mi zmęczonym uśmiechem, po czym udał się za moją radą. Mimo wszystko, co mnie spotkało, poczułam się lepiej z myślą, że za cienką ścianą miałam kogoś, kto zareaguje gdyby mój oprawca postanowił jednak przejść do ataku.
CZYTASZ
Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONE
FantasyOna pracuje w wydawnictwie i dorabia jako kelnerka. Dziewczyna pragnie tylko ułożyć swoje skomplikowane życie. Uciec przed nieuchronnie zbliżającą się katastrofą. Człowiekiem, który chce zamienić jej życie w piekło. On od ponad roku zrezygnował z ż...