Rozdział 30

6 2 0
                                    

Kolorowe światła laserów odbijały się od wszystkich powierzchni. Po całym parkiecie włącznie z ludźmi tańczył efekt dymu, który gubił widok nieudanych kroków. Pierwsze wystrzały fajerwerków zaczynały przedzierać się przez głos DJ'a.

– Drodzy imprezowicze i piękne imprezowiczki! – Męski głos rozszedł się po sali pełnej tłumów. – Z zaszczytem ogłaszam, że do końca starego roku zostało zaledwie trzydzieści minut! To ostatni moment na popełnienie najgorszych lub najlepszych decyzji jeszcze w starym roku. To tylko większy powód do zabawy! Przygotujcie się na największą sylwestrową odliczankę z naszymi unikalnymi składankami w Visionary! – Mężczyzna wykrzyczał nazwę klubu na cały regulator.

Spotkało się to z uciechą tłumów. Ludzie odpowiedzieli radosnym krzykiem i wiwatami. Czułam, jak wibracje spowodowane muzyką przechodziły mnie na wskroś, kiedy wszyscy zaczęliśmy tańczyć wokół siebie.

– Wyskoczysz ze mną na papierosa? – Wyczułam, jak kobieca dłoń chwyta mnie za nadgarstek. Kiedy odwróciłam głowę, dostrzegłam, że barmanka, która jeszcze dwie godziny temu nalewała dla nas drinki, próbuje przykuć na siebie moją uwagę. – Zajmę ci dosłownie chwile.

Niska kobieta o azjatyckich rysach pociągnęła mnie za sobą, nie czekając na żadną reakcję. Jej zachowanie tak mnie zdziwiło, że zdołałam jedynie zmarszczyć czoło, kiedy podążałam tuż za nią.

– Wiem, że to głupie! Ale ty znałaś Jeffa. Słyszałam twoją rozmowę z Cindy. – Zabrała głos, dopiero kiedy znalazłyśmy się przed wejściem do klubu.

– I dlatego wyciągasz mnie na mróz, nie pozwalając nawet wcześniej zabrać swetra? – Odparłam, szczękając zębami z zimna. – Tak znałam Jeffa. Wiem, że był tu rozpoznawalny jako diler. Nie żyje. – Przełknęłam ciężko ślinę. To stwierdzenie w dalszym ciągu nie chciało przechodzić przez moje usta. – Jeśli szukasz kontaktu odezwij się do Anabell. Ja nie zajmuje się handlem dragów.

Szatynka złapała mnie za przedramię, kiedy próbowałam wrócić do wnętrza ogrzanego lokalu. – Nie o to mi chodzi! Ten facet, który z wami przyszedł. Ten z ciemnymi lekko lokowanymi włosami i oliwkową karnacją.

– Mówisz o Stefano? Co z nim? – Zaczęłam jąkać się z zimna, które z każdą chwilą czułam coraz mocniej.

– Ten człowiek przychodził do nas prawie codziennie od dnia, kiedy zaczynali ginąć ludzie. Codziennie kupował dragi, a potem zniknął. – Widziałam w jej oczach coś, co mogłabym przyrównać do pierwszych oznak obłędu.

– I dlatego wyciągasz mnie na mróz, bo jeden z moich znajomych skończył z dragami? Albo nie wiem, może był zbyt zajęty na bawienie się w ćpuna? – Zrugałam kobietę.

– Podejrzewam, że to ten sam człowiek, który był przyczyną zabójstw. Raz byłam świadkiem, jak mężczyzna w blond włosach gonił kogoś o jego posturze, stało się to w biały dzień. Nie wiem, jak skończył się ten pościg. Obserwowałam wszystko zza baru.

– Dlaczego mi to mówisz? A nie na przykład Cindy? Ta blondynka z tego co wiem, przychodzi tu też codziennie. Obstawiam, że się znacie. – Przewróciłam oczami.

– Cindy? Ona jak go tylko zobaczyła, to rzekomo ewakuowała się do toalety, teraz to możesz sobie jej szukać. Pewnie jest już dawno w taksówce i jedzie do mieszkania, o ile już się w nim nie zakamuflowała z zapasem dragów na najbliższy miesiąc.

– Co? – Pytanie samo wyszło z moich ust.

– Chcesz tracić czas? Ostrzeż, kogo możesz. Może się mylę, ale lepiej wyjść na wariata niż skończyć, jak tamci ludzie. Cholera wie, co z nimi zrobił. – Jej głos brzmiał poważnie.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz