Rozdział 18

6 2 0
                                    

W mieszkaniu Sama pojawiłam się dopiero o godzinie siedemnastej. Dzięki poświęceniu Clyda mój samochód po skończonej pracy powinien czekać na mnie pod mieszkaniem rudzielca, a blondyn sam pofatygował się, by dodatkowo zawieść mnie pod sam blok. Chęć odmówienia była bardzo duża, ale mój kac okazał się być zbyt dużą przeciwnością.

Pierdolony słabeusz – Przeklinałam się za to w myślach.

Kiedy przekroczyłam próg mieszkania, dostrzegłam niezadowolenie w spojrzeniu mężczyzny. Sam siedział na kanapie razem ze śpiącym kotem, uspokoił mnie ten widok. Sam miał założoną nogę na nogę. Rudzielec przerzucał stos przedrukowanych kartek.

– Cześć! Przepraszam za spóźnienie, ale miałam sporo na głowie w związku z zalanym mieszkaniem. – Szukałam usprawiedliwienia, kiedy zdejmowałam z siebie kurtkę.

– Tak, zapewne miało to związek z toną alkoholu, którą w siebie wczoraj wlałaś – powiedział, podnosząc wzrok.

– Skąd o tym wiesz? – zająkałam się.

– A stąd, że wysyłałaś mi jakieś swoje zdjęcia, które swoją drogą nie były zachowane w dobrym guście. Na większości z nich zalewasz się w trupa, albo jakiś gość cię na nich zbiera z siedzenia – mówił zniesmaczony. Podirytował się do tego stopnia, że okulary same prawie spadły mu z nosa.

– Jakie zdjęcia? – Czułam, jak mnie zmroziło. Sama akcja ze spaniem w męskiej koszuli nie była dla mnie komfortowa, a co dopiero wysyłanie pijackich selfie osobie z firmy, której nawet nie lubię.

– A takie – Sam wyciągnął telefon na otworzonej konwersacji. Wszystkie fotografie zostały zrobione z widoku trzeciej osoby, gdzieś z boku... tak że nie było wiadomo, kto był ich autorem widmo. Najbardziej martwił mnie fakt, że zdjęcia zostały wysłane nie z mojego numeru telefonu.

– Wyślij mi wszystkie wiadomości, które dostałeś ode mnie wczoraj – poprosiłam, kiedy żegnałam się z kotem.

– Możesz sobie je sprawdzić w historii – powiedział oschle, zajmując to samo miejsce co jeszcze cztery godziny temu.

– Posłuchaj – zaczęłam ostrożnie. – Ten numer nie należy do mnie. – Na te informacje rudy oderwał się od swojego dotychczasowego zajęcia. Skupił na mnie wzrok, kiedy stałam już w progu.

– Myślisz, że to ten porywacz, który dorwał Jeffa? – Spytał z nieudawaną powagą. To był pierwszy raz, gdy nie widziałam w jego oczach kpiny.

– Nie wiem – wyznałam całkowicie szczerze. – Ale jeśli tak... to może być dobry dowód w sprawie, jeśli musiałabym znów zeznawać.

– Jasne. – Pokiwał głową. – Zaraz wyśle ci całą konwersację i jeśli dostałbym jakieś dziwne smsy w związku z tobą, to też dam znać – zapewnił.

– Co prawda nie mówię tego często, ale dzięki Sam – odpowiedziałam, chwytając za zimną klamkę.

– Ale ja nie jestem w niebezpieczeństwie? – Upewnił się. – Nie mam ochoty ginąć z twojego powodu – skomentował, kiedy uchyliłam drzwi.

– Nie. – pokiwałam głową. – Pewnie ktoś po prostu zrobił mi głupi żart. Wiesz, jak to jest, jak pije się w grupie.

– Bądź jutro na dwunastą. – Urwał temat. – Nie mam ochoty spędzać z tobą znów całego wieczoru.

Ja z tobą również... – zrugałam go w myślach.

– Mam nadzieje, że jutrzejsze wiersze będą równie emocjonujące, co te, które czytałeś mi dzisiaj. – Posłałam mu ostatni uśmiech, po czym zniknęłam za zniszczonymi przez czas drzwiami.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz