Clyde

2 2 0
                                    

– Spytałam, czy rozwiązałeś sprawę z Jeffem. – Brunetka ponowiła temat, który narzuciła przed sekundą.

– Jeszcze nie – przyznałem. – Ale możesz dziś spać we własnym łóżku. Załatwiłem sprawę z rurami – Skupiłem się na drodze. – Faktycznie mieszkanie było cholernie zalane, ale zająłem się wszystkim. – Dziewczyna nie odezwała się ani słowem. – Spokojnie, rury oglądał hydraulik. Wogóle masz piękny dom. – Zacząłem bębnić palcami prawej dłoni po kierownicy. – Chyba najbardziej przypadła mi do gustu twoja siłownia. – Uśmiechnąłem się. – Byłaby szansa, bym mógł z niej korzystać? Rzecz jasna tylko w czasie poszukiwań... potem dam ci spokój – obiecałem.

– Jak wszedłeś do mojego domu? Miałeś tylko klucze do auta.

– Mówiłem, że z czasem poznasz lepiej moje nieodkryte talenty. – Spodziewałem się bardziej wybuchowego zachowania ze strony Amy. Dziewczyna jednak zdawała się być bardziej zdezorientowana niż zła.

– To nie twój dom, nie musiałeś się wysilać. – Potraktowała mnie obojętnością. Kiedy spoglądałem w jej stronę, przyglądała się ze zmartwieniem w przestrzeń przed sobą. – Ale dzięki za pomoc.

Wsłuchiwałem się w słowa lecącej piosenki, to ona była jedynym przerywnikiem panującej między nami niezręcznej, ciszy.

– Myślałam, że jedziemy do ciebie, a ja wrócę autem – wtrąciła, gdy skręciłem na skrzyżowaniu.

– Pomyślałem, że wrócę swoim samochodem. Chce mieć pewność, że bezpiecznie dotrzesz. Jest późno.

– I specjalnie najpierw przyjechałeś swoim samochodem pod mój dom, a potem przyjechałeś pod blok moim samochodem spod hotelu. – Przewróciła oczami.

– Prócz tego jeszcze ogarnąłem twoje mieszkanie – przypomniałem. Chciałem dodać, że dowiedziałem się również wielu ciekawych rzeczy, które mogłyby pogrążyć życie Ricka. Ale wstrzymałem się. Byłem ciekaw, czy dziewczyna wogóle pamiętała swoją prośbę.

– A w sumie, w jaki sposób otworzyłeś zamki do mojego domu? Mam nadzieje, że drzwi są w całości. – skrzyżowała dłonie.

– Spokojnie. Nie narobiłem szkód. – Zaparkowałem samochód w garażu. – Nie wysiadasz? – Uniosłem brew. – Myślałem, że chociaż docenisz to co dla ciebie dziś zrobiłem. Przygotowałem ci nawet kolację. Może nie jest to szczyt moich możliwości, ale biorąc pod uwagę to, co zrobiłem dzisiaj, nie byłem w stanie lepiej się zorganizować.

– Czyli liczysz, że wpuszczę cię do mieszkania? – Spytała bez emocji, naciskając na klamkę. Kiedy oboje wysiedliśmy z samochodu, zablokowałem drzwi i oddałem jej kluczyki.

– I tak udowodniłem, że umiem już sam sobie otworzyć. – Wzruszyłem leniwie ramionami.

– Niech będzie. – Ruszyła przodem, zostawiając mnie za swoimi plecami. Jej zachowanie było dziwne. Może to sposób okazywania wdzięczności, którego nie rozumiałem.

Kiedy weszliśmy do mieszkania. Amy oceniała wzrokiem zalane wcześniej pomieszczenia. Na jej twarzy znajdowało się niemałe zaskoczenie, kiedy na podłodze nie było ani grama wody.

– Dzięki, faktycznie opanowałeś sytuację. – Pokiwała głową. – Jutro odbiorę kota od Sama. – Ruszyliśmy w stronę kuchni.

– To twój kolega z wydawnictwa? – Podchwyciłem temat, gdy zajęliśmy miejsce przy kuchennej wyspie.

– On? – Parsknęła. – Nie znosimy się. – Amy zaczęła nakładać sobie porcję jedzenia, które dla niej przygotowałem. – Wywołałam na nim presję i zgodziłam się zostać słuchaczką jego poezji. – Westchnęła. – Dzięki za sałatkę.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz