Rozdział 5

5 2 0
                                    

W tle rozmów pijanych ludzi słychać, było popularne przeboje puszczane w radiu. Większość to piosenki w stylu popu lub rocka. Amnezja tworzyła typowy klimat baru, od kiedy go tylko pamiętam.

– Wszystko u ciebie w porządku? Podobno miałaś wypadek, jak wracałaś z pracy. – Charlie stanął obok mnie i przyłączył się do pomocy. Wziął do ręki jedną ze szklanek i białą szmatkę.

– Już słyszałeś? – Spytałam, przewracając oczami, mimo że domyślałam się odpowiedzi.

– Nie musisz daleko szukać. Wiesz przecież, że to Sadie.

– Ehh... ona zawsze miała długi język – westchnęłam. – U mnie w porządku. – Wzięłam kolejną szklankę do polerowania. – Skończyło się na paru siniakach. Zjadłam więcej strachu, niż było to warte. – Na dźwięk moich wypowiadanych słów, mój dzisiejszy towarzysz zdawał się rozluźnić naprężone mięśnie. Trochę mi ulżyło, na ten widok.

– A co z tym mężczyzną? Sadie wspominała, czemu nie rozmawiacie. – Charlie ukradkiem szukał mojego wyrazu twarzy, ale ja zawsze starałam się być neutralna.

– Zgaduje, że opowiedziała ci całą sytuację tamtego wieczoru, jak Clyde się upił. – Żałowałam, że nie ugryzłam się w język. Moja chwila odpoczynku, najwidoczniej była stanowczo, zbyt długa...

– Znasz jego imię? – Mężczyzna zmarszczył brwi.

– Odwiozłam go do jego mieszkania, poznałam jego znajomych. Zaczęli go tłumaczyć.

– Poproszę piwo jasne, dwa razy. – Podeszłam do dwójki mężczyzn stojących obok dystrybutora i nalałam ostrożnie dwa kufle. Za wydany alkohol, podziękowali mi uśmiechem i oddalili się gdzieś na drugi koniec sali.

– Nie uważasz, że to było ryzykowne? – Przyjaciel otworzył szeroko oczy i jednocześnie zmarszczył czoło. – W końcu on cię zaatakował. Tak, tak słyszałem, że był to wypadek, ale gościu był pijany. Wiesz, jacy są ludzie po alkoholu. Mógł ci coś zrobić.

– Jak widzisz, jeszcze żyje i mam się dobrze. – Spojrzałam z politowaniem w jego stronę. – W tamtej chwili nie miałam zbyt wiele czasu na podjęcie decyzji. Był mróz jeszcze, by tylko tego brakowało, bym odpowiadała za śmierć jakiegoś pijaka.

– Byłem wtedy w pracy. Wystarczyło, byś mi powiedziała. – Skarcił mnie wzrokiem.

– To już zamknięty temat – przerwałam mu. – Możemy zająć się pracą? Proszę.

– Nie popieram twojego zachowania. – Przełknął ciężko ślinę. – Ale wiem, że i tak nie mam wpływu na twoje decyzje.

Koło godziny dwudziestej bar przyjął pod swój dach, znacznie większą liczbę gości. Miejsce zaczynało tętnić swoim, typowym, nocnym życiem.

– Dobry wieczór. Poproszę trzy soki pomarańczowe, piwo i cztery burgery z kurczakiem. – Zdezorientowana odwróciłam się w stronę lady. Po drugiej stronie dostrzegłam Kerstin z córką. Dziewczynka trzymała matkę za rękę, ale trwało to tylko do czasu.

– Amy! – Pisnęła szczęśliwa. Wyrwała się matce i podbiegła do mnie, by się przytulić.

– Yhh – to była moja, jedyna reakcja.

– Hannah! Tak nie wolno, wracaj! – Matka skarciła ją wzrokiem i surowym tonem. Dziewczynka puściła mnie bez walki i wróciła do kobiety.

– Przepraszam. Nie wiedziałam, że tutaj pracujesz. Nie miałam pojęcia, że może chodzić o ten bar. – Na twarzy dziewczyny pojawiło się zakłopotanie. W trakcie jej wypowiedzi kalkulowałam w głowie ilość porcji. – Obiecuje, że nikt nie będzie sprawiał ci kłopotu. Wszystko u ciebie okej?

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz