Rozdział 14

6 2 0
                                    

Oczy Anabell przez całą naszą rozmowę były szeroko otwarte, skierowane wprost na mnie. Dziewczyna słyszała całą naszą wymianę zdań, którą prowadziłam z mężczyzną na głośnomówiącym. Blondynka wstrzymywała się od śmiechu z całych sił, kiedy starałam się zdenerwować Clyda. Sądząc po jego przesadzonej reakcji świetnie mi się to udało.

Miałam taką nadzieję.

– Teraz musisz mi powiedzieć, kto to jest! – Stwierdziła, oblizując usta.

– Nikt, ważny – roześmiałam się. – Kiedy wracałam z pracy, pomylił mnie z kimś i zaatakował. Teraz ma wyrzuty sumienia i za mną łazi. – Wzruszyłam ramionami.

– O kurwa – jęknęła. – Ale nic ci się nie stało? A co jeśli to... no wiesz?

– Nie jest powiązany z tą sprawą. Pomaga w poszukiwaniach w ramach rekompensaty za tamto. A swój numer dał mi w razie gdybym potrzebowała pomocy. Dzwoniłam do niego, bo nie miałam co zrobić ze zwierzakiem. Teraz żałuje – wyznałam. – Znając moje szczęście, nie odczepi się zbyt łatwo. – Westchnęłam.

– A co na to Rick?

– W zasadzie... nie wiedzą o swoim istnieniu. – Podrapałam się nerwowo po karku.

– Dlaczego mu nie powiesz? – Zmarszczyła brwi. – Jeśli ten gość cię drażni, twój narzeczony powinien coś z tym zrobić. Nie wiem, może dać mu w twarz albo wylać na niego kubeł zimnej wody? Czasem niektórzy potrzebują impulsu, który pozwoli im trzeźwo spojrzeć na świat.

– Wolałabym jednak nie – zawahałam się.

– Groził ci. – Anabell z wrażenia, aż wstała z łóżka.

– Nie! – Zaprotestowałam trochę zbyt stanowczo. – Po prostu, dużo się teraz dzieje i nie jestem w nastroju do kolejnych ciężkich sytuacji, a tłumaczenie się przed Rickiem i poganianie Clyda raczej nie zalicza się do niczego, z czym chciałabym się teraz mierzyć.

– Więc co proponujesz? Jest już w drodze.

– Nie przyjedzie, to tylko głupi żart. – Blondynka przyglądała mi się uważnie przez krótką chwilę, po czym podeszła do jednego z okien wynajętego apartamentu.

– Jaki ma samochód? – Spytała przylepiona do szyby.

– A skąd ja mam to wiedzieć? Widziałam go zaledwie kilka razy. Nie mam pojęcia, czym się wozi. A co? – Mruknęłam.

– Nic. Po prostu właśnie podjechało tu jakieś niebieskie audi. – Otworzyłam usta, by skomentować ten fakt, ale zanim mój głos zdążył wydobyć się z ust, telefon zaczął dzwonić. Na jego ekranie pojawił się ciąg cyfr niezapisanego numeru. Niechętnie odebrałam.

– Tak? – Przygryzłam wargę, jednocześnie się krzywiąc.

– Czekam przy wejściu.

Razem z Anabell pokonałyśmy dzielący dystans windą. Dziewczyna obiecała poczekać na nas w hotelowym holu na jednej z kanap. Byłam jej za to wdzięczna. Nie chciałam, by musiała znosić kolejne zbędne negatywne emocje. To była sprawa, która dotyczyła tylko i wyłącznie nas.

Nie wiedziałam, co Clyde chciał osiągnąć dzisiejszym spotkaniem. Choć po części to moja wina, że mężczyzna postanowił się fatygować. Żałowałam, że podjęłam tę głupią próbę kontaktu.

Zamiast z nim powinnam skontaktować się z Charliem. Przyjaciel był znacznie lepszą opcją od blondyna. Co ja sobie wtedy myślałam...? – Karciłam się w myślach, aż do chwili wyjścia na zewnątrz. Jesienny, wieczorny chłód nieco ocucił moje zapijaczone myśli. Byłam na siebie wściekła, nie chciałam rozmawiać z nim w tym stanie.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz