Rozdział 22

8 2 0
                                    

Ludzkie obietnice są warte tyle, co zeszłoroczny śnieg. Wszyscy go pamiętają, ale nikt o nim nie mówi.

Każda wiadomość wysłana na jego numer nie dostała, ani jednej informacji zwrotnej. Clyde po raz kolejny postanowił ignorować moje połączenia. Tym razem próbowałam skontaktować się z blondynem aż pięć razy. Biorąc pod uwagę moje zaangażowanie w tę znajomość, każda liczba powyżej zera mogła zdawać się już od początku zaskakująca.

– A jak ty się kochaniutka nazywasz? Cały czas rozmowa schodzi na tego, pożal się boże mordercę! A tu taka ciekawa dziewczyna z nami spędza czas. – Kobieta poklepała mnie po kolanie pomarszczoną dłonią.

– Jestem Amy. – Starałam się zachować pozory, że to nasza pierwsza rozmowa.

– Amy, Amy... – powtarzała w zamyśleniu. – Jeszcze nie poznałam nikogo o tym imieniu. Przynajmniej nie będziesz mi się źle kojarzyć. – Staruszka upiła łyk ciepłej herbaty.

– Babciu to tylko sprzątaczka – przerwał jej Sam, co najwyraźniej nie spodobało się kobiecie. Spiorunowała go lodowatym wzrokiem, ale rudzielec niewiele zrobił sobie z jej niemego ostrzeżenia. – Pewnie ci się spieszy. Mam rację? – Spytał, unosząc brwi. Poczułam się niekomfortowo. Utkwiłam między młotem, a kowadłem i nawet w tej sytuacji nie mogłam powiedzieć prawdy. Cholera.

– Skoro tak. – Kobieta klasnęła w dłonie, zanim zdążyłam zabrać głos. – Powinieneś odprowadzić swoją dziewczynę przynajmniej do auta. Nie wypada, by ta młoda dama poruszała się sama po obskurnej klatce schodowej, kiedy gdzieś w mieście kręci się morderca.

– Ale to nie jest!

– Odprowadzisz ją, albo twoja dziewczyna zostanie z nami, dopóki nie pójdziesz po rozum do głowy! – Przerwała mu.

– Głupio wyszło – przyznałam kiedy Sam zamknął za mną drzwi. Obskurna klatka schodowa nie była najprzyjemniejszym miejscem do rozmów. Czułam, że oboje świetnie zdawaliśmy sobie z tego sprawę.

– Jeśli spróbujesz wykorzystać fakt tego, że mieszkam sam i zajmuje się po godzinach moją schorowaną rodziną, to przysięgam, że cię zniszczę. – Rudzielec z pełną powagą zagroził mi palcem. Pierwszy raz w życiu spotkałam człowieka, którym potrafią targać tak skrajne emocje, od dupowatości przez próby bycia tym odpowiedzialnym po osobę bez najmniejszych skrupułów. – Jak chcesz wiedzieć. Osoba, którą dziś poznałaś, jest jedyną, którą wspieram i mam do niej jakiekolwiek miłe podejście – powiedział, kierując się w stronę drzwi.

– Dlaczego twierdzisz, że mam zamiar wykorzystać tę sytuację? – Pytałam wpatrując się w jego oddalające się plecy. – Mówiłam przecież, że nie interesuje mnie twój wyścig szczurów. – Mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Dzieliło nas zaledwie pół piętra odległości.

– W dalszym ciągu łączy nas świat pracy, plotek i robienia sobie na tym polu pod górę. Nie musisz wykorzystać tego faktu celowo, ale możesz przypadkiem się wygadać, a ja nie mam zamiaru tkwić w tej sytuacji jako ofiara. A teraz chodź! Nie mam ochoty spędzać z tobą już więcej czasu.

Zrównałam tempo z krokami Sama. W powietrzu unosiła się gęsta atmosfera.

Rudzielec, ku mojemu zaskoczeniu odprowadził mnie, aż do mojego samochodu. Pożegnaliśmy się wymianą chłodnych spojrzeń. Temat rodziny musiał być dla niego ciężki, a ja nie zaliczałam się do grona osób, które powinny wnikać w jego życie.

W drodze do baru dźwięk mojego telefonu rozproszył dotychczas panującą ciszę. Skierowałam wzrok w stronę deski rozdzielczej, na której przyczepionym uchwycie znajdował się telefon. Ciemny ekran zmienił się w podświetlony na białym tle czarny napis: numer zastrzeżony. Krótko myśląc, przejechałam palcem w górę, akceptując tym samym połączenie. Przekierowałam spojrzenie na drogę za szybą. Uspokajał mnie fakt, że nie było jeszcze zbyt późno i na drodze prócz mnie, mijałam samochodem spacerujących przechodniów i ludzi takich jak ja, którzy podróżowali autami.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz