Rozdział 29

4 2 0
                                    

Sylwestrowe popołudnie, to wyjątkowy moment, pierwsza chwila na pożegnanie tego co już się wydarzyło i powitanie tego co nieznane.

Dzisiejszego dnia każdy strzał oddalał mnie od zwycięstwa. Charlie górował w wynikach rzutów. Kręgle to nieodłączna część jego osobowości, było to widać w pewnych, skoncentrowanych ruchach.

– Ty grałeś kiedykolwiek w tę grę? – Spytał Sama, który niemal za każdym razem trafiał kulą w rynnę.

– Zazwyczaj nie spędzam czasu w takich miejscach – odpowiedział, poprawiając spadające okulary palcem wskazującym. – Mam bardziej intelektualne hobby od rzucania kuli w podłogę i czekania na wyimaginowane efekty. – Wzruszył ramionami.

– Intelektualne hobby. – Powtórzył Charlie, a ja już z góry wiedziałam, do czego dalej miała zmierzać ta rozmowa. – Skoro jesteś takim intelektualistą to dlaczego się z nami zadajesz? – Przyjaciel wsparł rękę na moim ramieniu, pochylając się w stronę Sama. – Ona tak jak ja pracuje w barze i leje piwo najebanym klientom. Wiec proszę, możesz mi to teraz wyjaśnić mądralo?

– Doczekam się choć jednego wyjścia, kiedy wasza dwójka nie będzie przynosiła nam wstydu w miejscu publicznym? – Przewróciłam oczami.

– Ostatnim razem, to ty tańczyłaś na stole.

– Zamknij się Sam! – Wtrąciłam się, próbując wymierzyć mu sprawiedliwość nieudanym kopnięciem.

– Miśki nie kłóćcie się! – Anabell przerwała nadchodzącą wymianę zdań.

Dziewczyna wręczyła Charliemu swój kufel z piwem, twierdząc, że teraz nadszedł jej ruch, po czym pewnym krokiem podążyła w stronę toru, ciągnąc za sobą nową koleżankę. Kobieta miała koło dwudziestu pięciu może trzydziestu lat. Jej strój ani trochę nie pasował do klimatu gry w kręgle. Czerwona, opinająca sukienka gryzła się z wymienionymi szpilkami na białe buty typu trampki, ale przynajmniej miała pewność, że wysokość obcasa nie sprawi jej zbędnej kontuzji.

– Chcesz spróbować? – Anabell próbowała wcisnąć w jej dłoń jedną z najlżejszych kul, jakie znalazły się na podajniku.

– Mam nowe mani. – Blondynka teatralnie pomachała jej długimi, różowymi paznokciami przed nosem.

– Żałuj! – Przewróciła oczami i przymierzyła się do swojego ruchu.

Czułam się głupio w towarzystwie Anabell. Świadomie podjęłam decyzje, które zraniłyby ją, jeśli poznałaby prawdę na temat jej męża. A ja byłam na tyle bezczelna, że dodatkowo okłamywałam i pocieszałam ją na każdym kroku. W takich chwilach zastanawiałam się, czy poziom mojej bezczelności osiągnął poziom Sadie, ale jednocześnie byłam zbyt dużym tchórzem, by odpowiedzieć sobie na to pytanie.

– Proszę o uwagę wszystkich obecnych lub zainteresowanych! – Charlie klasnął w dłonie, wstając z kanapy. Mężczyzna stanął naprzeciw nas, z uśmiechem na twarzy kontynuując. – Dzisiejsze wyniki uplasowały się następująco. – Żartobliwie strzepnął z czarnej koszuli zbłąkany paproch. – Zaraz po mnie na podium znalazła się Anabell, Amy. Przykro mi Sam, ale może Amy zechce dać ci, chociaż naukę podstawy trzymania poprawnie kuli. – Zwrócił się bezpośrednio do znudzonego rudzielca siedzącego obok Cindy.

– Aleś się na niego uwziął! – Pokręciła głową. – Może jednak zdecydujesz się na jakiś wspomagacz. Anabell ma naprawdę konkretny towar. – Mrugnęła okiem w kierunku dilerki, na co dziewczyna odpowiedziała pewnym siebie uśmiechem.

– Dzięki, ale wyleczyłem się z dragów pale tylko trawkę. W Visionary rozkręcimy się alkoholem, będzie zabawnie. – Poklepał mnie po ramieniu.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz