Clyde

5 2 0
                                    

Przykryłem jej gołe plecy białą kołdrą.

– Dziwi mnie, że jesteś sam – stwierdziła, przytulając się do mnie mocniej.

– Kiedy tańczyliśmy. Mówiłaś, że nie ma to dla ciebie znaczenia. – Wtuliłem się twarzą w jej delikatne blond włosy.

– Bo nie ma – przyznała. – Ale zasługujesz na coś lepszego. – Cindy odsunęła się ode mnie. Okrywając się, zaczęła błądzić wolną dłonią w poszukiwaniu swoich ubrań. Widząc ten gest, odwróciłem wzrok i również narzuciłem na siebie strój.

– Czemu tak twierdzisz? Nie uważasz się za wyjątkową? – Spytałem, kiedy dziewczyna usiadła na hotelowym łóżku.

– Nie szukam tu związków – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. – Osoby, które szukają miłości w takich miejscach to rzadkość. Po prostu przypadłeś mi do gustu. – Wbiła wzrok w ciemną wykładzinę. – Przepraszam jeśli pomyślałeś, że chce czegoś więcej.

– Ja też ich nie szukam. – Blondynka podniosła niepewne spojrzenie. Przysłuchiwała się temu co mówiłem. – Osoba, którą kiedyś darzyłem uczuciem, zostawiła mnie. Od tamtego dnia, nie mam już do kogo wracać. W zasadzie nie wiem, czy nawet chce to zmieniać. – Usiadłem obok Cindy. – Nie musisz się martwić. Nie wiem i nie zamierzam pytać, co przeżyłaś z ludźmi, których uświadamiałaś po chwili zabawy, że to tylko jedna noc. Ale domyślam się, że widziałaś skrajne zachowania. Ja nie zamierzam się narzucać. Jak chcesz, to mogę wyjść nawet zaraz – dodałem, skupiając wzrok na nieodebranym połączeniu.

– Mam propozycję. Jeśli faktycznie jest, jak mówisz. Może oboje możemy na tym skorzystać? – Dziewczyna położyła dłoń na moim kolanie.

– Co masz na myśli? – Zmarszczyłem, brwi spoglądając w jej stronę.

– Oboje nie chcemy bawić się w uczucia. – Wzruszyła ramionami. – Ale oboje mamy swoje potrzeby. Wymieńmy się numerami – zaproponowała. – Umawiajmy się tylko na seks, kiedy oboje będziemy mieć ochotę. Bez zbędnych uczuć, wyrzutów sumienia i zobowiązań. Co o tym myślisz? – Potrzebowałem chwili na przemyślenia. Propozycja była interesująca... ale czy na tyle bezpieczna? Jedno nocna zabawa w klubie, to jedno, a stałe spotkania były czymś, z czym nigdy się nie mierzyłem.

– Wiesz... nie wiem, czy to dobry pomysł. Musiałbym to jeszcze przemyśleć. Nie bądź zła, ale powinienem już wracać. Jest późno – stwierdziłem, kierując się do drzwi.

– To chociaż pozwól mi wpisać swój numer. Jeśli zmieniłbyś zdanie, to będziesz przynajmniej mógł mnie złapać – zaproponowała, idąc za mną.

– Okej myślę, że to dobre rozwiązanie.

W drodze do samochodu zacząłem oddzwaniać na nieznany numer. Żadne z moich połączeń nie zostało odebrane, aż do momentu, w którym znalazłem się za kierownicą swojego auta.

– Po jaką cholerę wydzwaniasz do mnie o tej porze? Zdajesz sobie sprawę, która godzina? – Usłyszałem w słuchawce kobiecy, zirytowany głos.

– Sama do mnie dzwoniłaś – usprawiedliwiłem się, zaciskając dłonie na czarnej kierownicy. – Coś się stało? Mam przyjechać?

– Gdybyś odebrał telefon pięć godzin temu, to może byś się na coś przydał. Teraz nie mam czasu. Nie zawracaj mi głowy i skasuj ten numer – poleciła zdegustowana.

– Czy ty jesteś pijana? Będę u ciebie za dziesięć minut. Nie wierzę, że dzwoniłaś z byle powodu. – Odpaliłem silnik.

– Pocałujesz klamkę – powiedziała z powagą.

– Pamiętasz, jak mówiłem, że mam wiele atutów? Jednym z nich jest otwieranie zamków. – Postawiłem na szantaż, choć pewnie nie powinienem tego robić. Ale, to ona mnie do tego podpuściła. Musiałem jakoś zadbać o jej bezpieczeństwo. Byłem jej to poniekąd winny, za to jak pomogła mi tamtej nocy. – Jak mnie nie wpuścisz sam sobie otworze – dodałem, wyjeżdżając na główną ulicę.

– Spoko. Rób, jak chcesz. I tak nie ma mnie dziś w domu.

– Czekaj, co? To gdzie jesteś?

– W Blue Marku. Pijemy drinki i patrzymy w gwiazdy.

– Czyli nie pomyliłem się, jesteś pijana. – Zacząłem nerwowo wstukiwać podaną nazwę w nawigację. – Ale jakie my? Z kim ty tam jesteś i co to jest do ciężkiej cholery Blue Mark? – Pytałem, podążając główną drogą. Mijane drzewa i polany co jakiś czas rozświetlały mi rzadko rozstawione lampy oraz światła moich reflektorów.

– Mówiłeś, że masz wiele atutów – parsknęła.

– Ciesze się, że poprawiłem ci humor. – Przewróciłem oczami, kiedy nawigacja znalazła adres hotelu w samym centrum.

– Masz świetne pole do popisu Sherlocku. – Brunetka zignorowała mój wcześniejszy przytyk. – Będę tu jeszcze jakiś czas, a potem nie wiem. Jak chcesz nas złapać, to lepiej się wykaż. Bo zaczynamy trzeźwieć.

– Ani mi się waż szwendać się po pijaku w nocy! – Zagroziłem, narzucając autu maksymalną prędkość. – Będę za pięć minut.

– Droga od Kerstin trwa pół godziny.

– Wracam z drugiego końca miasta. To znacznie dalej – odpowiedziałem, agresywnie wjeżdżając w zakręt. Samochód prawie zahaczył o białe barierki. Odetchnąłem z ulgą, kiedy tylko odzyskałem nad nim dalszą kontrolę. – Nie próbuj ruszać z tego pieprzonego hotelu, z kimkolwiek tam jesteś. – Rozłączyłem rozmowę. Musiałem skupić się na prowadzeniu pojazdu. Dziewczyna wprowadzała mnie w zbyt wiele skrajnych emocji, które mogłyby mieć zbyt duży wpływ na styl mojej jazdy.

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz