W najgorszych koszmarach nie przypuszczałam, że moja sytuacja życiowa zmusi mnie do takiego kroku. Z całego serca chciałam wierzyć, że wszystko, co mnie w tamtej chwili otaczało, było tylko złym snem lub wytworem mojego zmęczonego umysłu.
Clyde jak na złość postanowił nie odbierać telefonu w chwili, kiedy naprawdę potrzebowałam jego pomocy.
Zaparkowałam samochód kilka ulic dalej. Szary blok oszpecony sprośnymi, czerwonymi napisami nie zachęcał do przekroczenia jego drzwi.
Alkohol płynący w moich żyłach, wydawał się wyparować. Stres wywołany dzisiejszymi nowościami, musiał na niego wpłynąć znacznie szybciej. Ale to dobrze. Musiałam myśleć w racjonalny sposób.
– Teraz musisz się postarać i mieć nadzieje, że ta stara pierdoła lubi koty – powiedziałam, spoglądając na Romeo, który spał w granatowo-czarnym transporterze. Zwierzak wydawał się nie być zainteresowany otaczającą go sytuacją.
Podążyłam w kierunku mieszkania Sama. W swojej głowie czułam narastające napięcie i towarzyszące im mdłości. Będę miała u niego cholernie duży dług – pomyślałam.
– Co ty tu robisz? – Na twarzy mężczyzny znalazły się nowo odblokowane zmarszczki.
Przełknęłam ciężko ślinę. Czułam jak moje dłonie, coraz mocniej zaciskały się na czarnym uchwycie transportera, w którym trzymałam zwierzaka. Wędrowałam wzrokiem po wszystkim, na czym mógł, choć na chwile się zawiesić.
– Potrzebuje pomocy – jęknęłam. – Rura w moim domu pękła. – Postanowiłam brnąć w kłamstwo. Gdyby Sam poznał prawdę, istniała znacznie większa szansa, że mężczyzna nie podjąłby się pomocy i natychmiast zamknąłby mi drzwi przed nosem. – Nie proszę o nocleg, tylko o przechowanie zwierzaka. – Rudzielec ograniczył ilość zażenowanych emocji moim widokiem. – Pomożesz? – Spytałam po dłuższej chwili jego ciszy.
– Dlaczego niby miałbym się zgodzić? Nawet cię nie lubię! – Parsknął.
– Nie chodzi tu o mnie! – Przerwałam mu, na co on jedynie poprawił dłonią opadające okulary. – Ja sobie poradzę. Ale nie mam co zrobić z nim. Nie mogę zostawić go w domu. Jak mi odmówisz, a coś mu się stanie, to po części przyczynisz się do tego! – Warknęłam. Mężczyzna był oburzony moim zachowaniem. Skrzyżował ręce na brzuchu i wsparł się o starą, zniszczoną czasem drewnianą framugę swojego mieszkania.
– Ty próbujesz we mnie wywołać poczucie winy? – Spytał ze śmiechem. – Ten kot, to twój pieprzony obowiązek nie mój! – Usprawiedliwiał się, podnosząc głos. – Wpędzanie mnie w poczucie winy za coś, na co mam prawo się nie zgadzać, nie jest żadnym racjonalnym rozwiązaniem! – Pokręcił głową.
– Czego chcesz w zamian? Zgodzę się na wszystko – zapytałam w akcie desperacji.
Rudzielec zmrużył oczy, jakby w głowie kalkulował, co mógłby zyskać na tej sytuacji.
– W porządku, skoro tak stawiasz sprawę – powiedział, unosząc brwi w geście pozornej wygranej. – Mam kilka rzeczy, z którymi mogłabyś mi pomóc. – Przygryzł dolną wargę w uśmiechu.
Poczułam, jak serce bije mi szybciej. Wiedziałam, że pakuje się w coś, za co przyjdzie mi płacić wysoką cenę, przez bardzo długi czas.
– Co dokładnie masz na myśli? – zapytałam, nieudolnie próbując zachować spokój.
– Jest kilka spraw do załatwienia. Prace, które odkładałem z braku czasu albo chęci – stwierdził, jednocześnie wpuszczając mnie do wnętrza mieszkania. – Masz przyjechać do mnie jutro. – Zabrał z moich rąk kota i dał mu wolną przestrzeń, zostawiając otwartą klapę transportera.
CZYTASZ
Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONE
FantasiaOna pracuje w wydawnictwie i dorabia jako kelnerka. Dziewczyna pragnie tylko ułożyć swoje skomplikowane życie. Uciec przed nieuchronnie zbliżającą się katastrofą. Człowiekiem, który chce zamienić jej życie w piekło. On od ponad roku zrezygnował z ż...