Lokalny park był mały, ale dość popularny. Nawet jesienią tętnił życiem. Droga pośród drzew wyłożona została szarym chodnikiem, który miejscami przyzdobiły kolorowe liście drzew. Wsparłem się na betonowym oparciu schodów. Główne wejście było optymalnym wyborem. Nigdzie w pobliżu nie było innego darmowego parkingu. W oczekiwaniu przyglądałem się ludziom odwiedzającym właśnie to miejsce. Park cieszył się sporą popularnością wśród rodzin z dziećmi oraz seniorów, którzy grali w szachy przy rozsianych gdzieniegdzie stołach, lub robili sobie zdrowotne spacery.
– Już myślałem, że się nie pojawisz – zwróciłem się do brunetki, która stanęła naprzeciw mnie. Kobieta wyglądała na spokojniejszą. Otwarta przestrzeń lepiej działa na jej samopoczucie, ale mimo wszystko trzymała bezpieczny dystans w trakcie naszej rozmowy.
– Takie zachowanie nie miałoby sensu. Nawet jeśli zyskałabym jeden dzień spokoju, potem znów byś za mną chodził – mówiła, trzymając dłonie w kieszeniach czarnej kurtki.
– To trafna uwaga – uśmiechnąłem się do niej, ale odpowiedziała mi jedynie grymasem – Mówisz, jak byś mnie znała od dawna. Myślę, że nasza współpraca będzie owocna.
– A ja sądzę, że potrwa bardzo krótko. – Dziewczyna przewróciła oczami. – Do rzeczy. Człowiek, którego poszukują ma na imię Jeff Brown. Przez ostatnie trzy lata pracował jako kucharz w moim domu. Potrzebne zdjęcie i wszelki opis jego wyglądu znajdziesz na stronie lokalnego komisariatu. Podejrzewają, że był jedną z pierwszych ofiar. Zaginął w trakcie drogi do żony. Ma na imię Anabell. Jeff jechał do LA. W ten sam dzień miałam nie przyjemność spotkać ciebie. Coś jeszcze jest ci potrzebne?
– Miał wrogów albo jakiś powód, by zniknąć? – Spytałem, obserwując każdą jej reakcję. Większość negatywnych emocji, wraz z frustracją dziewczyna starała się przelać na mnie. Ale ja to ignorowałem. Jeśli naprawdę mieliśmy ruszyć do przodu, musiałem dowiedzieć się jak najwięcej.
– Ich relacja nie była na etapie, że planowałby coś takiego. Zależało mu na żonie – stwierdziła. – Z ludźmi nie zawsze dogadywał się idealnie, ale wątpię, by ktoś chciał coś mu zrobić. Nie miałoby to większego sensu. – Brunetka przygryzła wargę. Mógł być to zwykły gest. Albo reakcja obronna, której powinienem przyjrzeć się dokładniej.
– Kim były osoby, z którymi miał najgorszą relację? – Postanowiłem pogłębić temat, gdy kobieta skończyła mówić. Jej wzrok spotkał się z szarym chodnikiem. Szukała w myślach odpowiedzi. Zajęło jej to dłuższą chwilę.
– Musiałbyś przepytać wszystkich właścicieli i pracowników klubów – westchnęła. – Najlepiej nawet poza okolicami Brighstone.
– Czemu akurat ich? – Uniosłem brew. – Mieć zatarg z jednym, może dwoma lokalami jestem jeszcze w stanie jakoś zrozumieć. Ale ze wszystkimi?
– Jeff lubił imprezować, ale nie koniecznie podpisywał się pod tym, by robić to legalnie – Amy krążyła nerwowo wzrokiem, kiedy ja dokładnie przyglądałem się jej zachowaniu. Uciekała od mojego spojrzenia. – Mało kiedy płacił za wstęp i alkohol, ale nie wszczynał awantur. Zawsze jak przychodziło do uregulowania płatności, ginął gdzieś w tle. – Mimowolnie przymrużyłem oczy. Miałem kilka stwierdzeń, z którymi powinienem ją skonfrontować, ale musiałem zrobić to w odpowiedni sposób.
– A ty razem z nim. Mam rację? – Skrzyżowałam ręce na brzuchu.
– A co zmieni ta informacja? Każdy ma swoje za uszami. Ty też w tym tkwisz. Jeśli powiesz komuś o tym, to zmienię swoje zeznania na policji. – Dziewczyna po raz pierwszy odważyła się spojrzeć mi prosto w twarz. Nie odwróciła wzroku, czekała na moją reakcję. Tak naprawdę przemawiał przez nią strach i złudna próba tuszowania swojej przeszłości z tamtym człowiekiem.
– A tak w sumie, co im powiedziałaś? – postanowiłem sprawdzić ostrożnie teren, na którym już de facto się znalazłem i nie było to zależne ode mnie.
– Prawdę – przyznała z tą samą pewnością w głosie. – Tylko nie wspomniałam o tym co mnie spotkało, kiedy wracałam do domu. Żeby było jasne, nie broniłam cię, po prostu nie chciałam zbędnych problemów i dalszych przesłuchań – starała się tłumaczyć.
– Mimo wszystko dziękuje. – Cieszyłem się, że przynajmniej policja nie była naszym utrudnieniem. W innym przypadku musiałbym znaleźć na siebie jakieś godne alibi i wyjaśnienie, tego co się stało. – Mogłaś to zrobić, jeśli tylko byś chciała. Skąd masz jednak pewność, że to nie ja za tym stoję? Skoro w twoich oczach jestem taki zły, to czemu nie pomyślałaś w ten sposób?
– Cały tydzień przychodziłeś do baru i wysiadywałeś tam po kilkanaście godzin, kiedy miałbyś porwać resztę tych ofiar? – Spytała, mierząc się ze mną wzrokiem. Moje pytanie chyba zbiło ją z tropu, ale nie podejrzewała mnie o najgorsze. Nasza współpraca byłaby bardzo utrudniona, gdyby Amy miała mnie jeszcze za porywacza, albo co gorsza mordercę. Mimo że nim byłem, to była część mojej historii, której nigdy nie będę w stanie wymazać. Ale ona nie musiała się o tym dowiedzieć. To drobny szczegół, który nie miał znaczenia. Liczył się tylko wynik mojego śledztwa.
– To fakt – przyznałem z szerokim uśmiechem. – Wolałem się upewnić, że nie znajduje się w twojej grupie podejrzanych. Jeśli mamy razem współpracować muszę mieć pewność, że mi ufasz. – Moja uwaga nie spodobała się dziewczynie, Amy spuściła wzrok, po czym zrobiła krok do tyłu.
– Nie ufam ci i nie mam zamiaru nawet zacząć. Przyszłam tu tylko po to, byś się wreszcie ode mnie odczepił! – Zaprotestowała.
– Powinnaś zmienić swoje nastawienie – zwróciłem jej uwagę. Widziałem po jej minie, że nie podobają jej się moje refleksje. Mimo to kontynuowałem, to co zacząłem. – Ten facet z tobą mieszkał?
– A jaki ma to związek ze sprawą? – Emocje wzięły nad nią górę. Brunetka wyjęła dłonie z kieszeni i zaczęła nimi delikatnie gestykulować.
– Ze samą sprawą jego zaginięcia, jeszcze nie wiem – przyznałem bez zastanowienia – Możliwe, że wcale nie ma tu pokrycia, ale kolejna w kolejce możesz być ty. – Chciałem, by miała to na uwadze. Powinna bardziej zadbać o swoje bezpieczeństwo. – Nie wiadomo co temu szaleńcowi siedzi w głowie. Ani gdzie się ukrywa. Dziwi mnie, że policja nie zwróciła ci tej uwagi. Każdy głupi by ci to powiedział – dodałem oburzony.
– Najpierw komentujesz moje nastawienie, a teraz uważasz moje postępowanie za głupie? – Spytała, śmiejąc się z niedowierzaniem. – Wiesz co. Radź sobie! Masz już dość informacji – podsumowała. – Jak z ciebie taki Sherlock, to się wykaż albo spierdalaj.
– Nie podejrzewałem, że w osobie z twoim wzrostem może tkwić aż tyle agresji – stwierdziłem z niemałym podziwem, kiwając przy tym głową. Na mojej twarzy ciągle znajdował się uśmiech, którego nie kontrolowałem, dołączyły do niego jeszcze uniesione brwi. – Musisz dać mi swój numer. Będę cię informował o wszystkim, czego się dowiem. No, chyba że wolisz moje niezapowiedziane odwiedziny? Jak o mnie chodzi, mogę wpadać do ciebie częściej, ale raczej wątpię, że ta wizja ci się spodoba. – Wiedziałem, że igram z ogniem. Kobieta może nie była pożarem, ale iskrą, która w odpowiednim momencie mogła zniszczyć wszystko, co próbowałem stworzyć. Ciekawiła mnie ta wizja, to pierwszy raz kiedy chciałem zobaczyć jej prawdziwe oblicze. Byłem ciekaw, na co ją stać, gdzie jest granica jej wyobraźni, a gdzie zaczyna się jej prawdziwe oblicze.
– Nie prowokuj mnie! – Starała się pilnować swoich granic, kiedy jesienny wiatr rozwiał jej ciemne włosy. – Nie dam ci swojego numeru – mówiła surowym tonem. – Powinieneś być mi wdzięczny, że wogóle z tobą rozmawiam. Bazuj na tym co masz. Jak nazbiera ci się więcej pytań, to wtedy przyjedź i nie zawracaj mi głowy, o byle co – zagroziła mi palcem.
– Uważaj na siebie! – Krzyknąłem, kiedy była już u szczytu schodów. Nie odwróciła się nawet na chwilę, ale i tak czułem satysfakcję. Teraz musiałem tylko skupić się na swoim celu, którym był tamten mężczyzna.
CZYTASZ
Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONE
FantasyOna pracuje w wydawnictwie i dorabia jako kelnerka. Dziewczyna pragnie tylko ułożyć swoje skomplikowane życie. Uciec przed nieuchronnie zbliżającą się katastrofą. Człowiekiem, który chce zamienić jej życie w piekło. On od ponad roku zrezygnował z ż...