Ze wściekłością, wrzucała do podróżnej torby najpotrzebniejsze rzeczy. Tak się jej przynajmniej wydawało, ponieważ nie miała pewności, co okaże się przydatne. Nie wiedziała dokąd ją zabiorą, ani ile czasu będzie musiała tam spędzić. Była wściekła, zła, rozżalona, ale przypominając sobie wygląd twarzy ojca, zrozumiała, iż z tymi ludźmi nie ma szans. Jeśli potrafili tak pobić bezbronnego człowieka, to jaki czekałby ją los, gdyby odmówiła? Mogłaby faktycznie trafić do jakiegoś burdelu i tym samym zostać zmuszona, do obsługiwania jakichś obleśnych typów, a przecież nadal była dziewicą. Zresztą, nie miała żadnej gwarancji, że tak się nie stanie, kiedy przekroczy próg własnego domu. Musiała podjąć ryzyko, by przeżyć. Zgarnęła, to co wydawało się dla niej istotne i zamknąwszy drzwi opuściła swój pokój.
- Nie myśl, że robię to dla ciebie. - Zatrzymując się przy salonie, rzuciła w stronę, leżącego na sofie ojca i wyszła. Ostatni raz zaciągnęła się świeżym powietrzem. Nie miała pewności, gdzie będą ją trzymać, ani jak długo będzie tam przebywać.
Auto, o którym wspomniał Frank nadal, stało w tym samym miejscu. Olivia walczyła sama ze sobą. Wewnątrz siebie pragnęła uciec, jak najdalej, ale rozum bez skrupułów sprowadzał ją na ziemię. Próba ucieczki mogłaby, skończyć się dla niej śmiercią. Była zbyt młoda, aby umierać. Gdy tylko zbliżyła się do pojazdu, wysiadł z niego okropny typ. Na sam widok tego człowieka, oblała ją fala jeszcze większego strachu. Gdyby spotkała go w ciemnej uliczce bez zastanowienia, wzięłaby nogi za pas.
- Paulo się zdziwi, kiedy cię zobaczy. Wyglądasz jak niewinna dziewczynka. Na moje oko się nie nadajesz. Wsiadaj do tyłu, a to mi oddaj. - Wyszarpał torbę i wyrzucił do stojącego obok śmietnika. - Jeszcze telefon. - Gestykulując dłonią ją pospieszał, by czym prędzej wypełniła rozkaz, bo sposób, w jaki się do niej zwracał, nie miał nic wspólnego z grzecznością. Olivia przekazała komórkę i po chwili przyglądała się, jak roztrzaskuje ją na asfalcie. Czuła, jak ze strachu w jej ciele, napinają się wszystkie mięśnie. - Na co czekasz? Wsiadaj! I tak zmarnowałem wystarczająco czasu, stercząc tu niczym pajac. - Warknął na nią i spojrzał wzrokiem pełnym wkurwienia i irytacji.
Usiadła na tylnym siedzeniu i przytrzymała nogi dłońmi, ponieważ okropnie się trzęsły. Musiała ukryć swoje przerażenie. Co jakiś czas zerkała na kierowcę, który w ogóle się nie odzywał. Milczała, by go nie prowokować. Tylko co rusz przez jej głowę, przebiegały słowa, które wypowiedział. Nie wiedziała, co miał na myśli, mówiąc, że się nie nadaje. Obawiała się nawet o to zapytać. Przymknęła powieki, aby zminimalizować ryzyko płaczu. Tym bardziej że czuła zbierające się w oczach łzy.
Nie była pewna ile dokładnie czasu minęło, ale przypuszczała, że po niespełna dwóch godzinach dotarli na miejsce. Tak to wyglądało, kiedy auto zatrzymało się na podjeździe wielkiej posesji, a ten obrzydliwy typ, kazał opuścić pojazd. Sam gdzieś sobie poszedł i przez dłuższy czas nie wracał. Olivia, stojąc przed samochodem, nie wiedziała, co ma robić, ani dokąd pójść. Obawiała się ruszyć stopą, chociaż o milimetr. Nie miała pewności, czy to nie przyczyni się do odebrania jej życia. Nie posiadała żadnej rzeczy. Czuła się okradziona ze wszystkiego. Uważała, że jest goła i brudna. Przyglądając się willi, pojęła, że faktycznie ma do czynienia z kimś bardzo bogatym. Wielkość tego budynku trudno było w całości, z tej odległości, objąć wzrokiem, a co dopiero teren, na którym się znajdował. Co jakiś czas obok niej przechodził jakiś mężczyzna. Było ich tak wiele, że pogubiła się w rachunkach. Odnosiła wrażenie, że jest świeżym kąskiem i niebawem posłuży, jako zabawka dla każdego z nich.
- Chodź! - Facet, który ją tu przywiózł, podszedł i zaciskając pięść na nadgarstku dziewczyny, zaczął ciągnąć ją w stronę wejścia. Odezwał się w niej instynkt obronny, dlatego też szarpała się na wszystkie strony. To było silniejsze od niej i nie potrafiła tego stłamsić. - Uspokój się, bo będziesz miała siniaki, a szef jasno i wyraźnie zaznaczył, że mam cię dostarczyć w całości. - Wchodząc przez frontowe drzwi, od razu skręcili w lewą stronę. Próbowała zapamiętać drogę, którą się poruszali, aby w razie czego wiedzieć którędy uciekać, lecz nie było to takie proste. Miała wrażenie, że wszystko wygląda tak samo. C o jakiś czas mijali zamknięte, brązowe drzwi. Było ich okropnie dużo. - Zachowuj się, bo szef ma zły nastrój. - Wiedziała, że od spotkania z tym człowiekiem wszystko zależy.
- Będę grzeczna. Tylko proszę, nie zabijajcie mnie. - Błagając, złożyła dłonie w taki sposób, jakby chciała się pomodlić.
- Gdyby to ode mnie zależało, twój ojczulek by zdechł, a ty razem z nim. - Taka odpowiedź nie zaskoczyła, Olivii. Oczy tego mężczyzny wypełnione były mrokiem. Zabijanie z pewnością traktował, jako hobby. Samo spojrzenie na niego wzbudzało niewyobrażalny lęk.
„Dla mnie jest martwy - pomyślała".
Drzwi się otworzyły i została wepchnięta do środka. Upadła na kolana, uderzając głową o jakiś przedmiot. Próbowała się podnieść, ale stres, którego doświadczyła, spowodował, iż zakręciło się jej w głowie i zemdlała.
P.S Dajcie koniecznie znać, co sądzicie :) Liczę na was :)
CZYTASZ
W rękach szatana
Romance„W rękach szatana"- to książka, która całkowicie jest fikcją. W fabule, przewijają się brutalne sceny, dlatego też powieść przeznaczona jest jedynie dla dorosłych czytelników. Olivia jest młodą kobietą, która musiała uporać się ze stratą swojej uko...