Rozdział 44

276 11 0
                                    

Kto, by pomyślał, że szef mafii, będzie wiódł spokojne życie u boku swojej żony i ich dwójki dzieci. Paulo, sam nie mógł w to uwierzyć, ale od kilku lat tak właśnie było. W spokoju mógł, przyglądać się dorastającym dzieciom i spełniającej się zawodowo ukochanej. Nie docierało do niej, że wcale nie musi pracować. W sumie nawet mu to schlebiało, że pomimo wszystko, Olivia, pragnęła się realizować. Cieszył go również fakt, że sporo czasu, spędzała w swojej pracowni. Czasami docierały do niego słuchy o działaniach Michaela i wiedział, że przyjaciel, trzęsie całym miastem. Paulo, nie zrezygnował z restauracji, ani innych przynoszących, legalny dochód lokali. Wynajął jedynie ludzi, którym powierzył zarządzanie, aby sam nie musiał zbyt często się w nich zjawiać. Każdy pobyt w dawnym miejscu zamieszkania podwyższał ryzyko, że ktoś będzie chciał się odegrać.

– Kochanie, musimy porozmawiać. – Krótkie zdanie, wypowiedziane przez Olivię, sprawiło, że mężczyźnie, podskoczyło ze strachu, ciśnienie. Od tamtych wydarzeń, bał się, że ktoś mógłby chcieć się na nim zemścić i każdy taki sygnał, powodował, że w jego głowie pojawiały się same najczarniejsze scenariusze.

– Tylko nie mów, że to coś złego. Jak widzisz, cały się trzęsę. – Spojrzał na swoją kobietę i z niecierpliwością, czekał na informację, którą chciała mu przekazać.

– Uspokój się, bo nic nam nie grozi. Chciałam ci tylko coś pokazać. – Położywszy na blat, pozytywny test ciążowy, wpatrywała się w swojego męża, oczekując jego reakcji.

– Serio? Naprawdę? – Paulo, skakał wręcz z radości.

– Tak. Ponownie, zostaniemy rodzicami. – Przytuliła się do swojego męża i odchyliwszy głowę, zasugerowała, aby ją pocałował. Po chwili ich usta złączyły się w namiętnym, pełnym pożądania pocałunku. Byli tak zajęci sobą, iż nie spostrzegli, że ktoś zakradł się do kuchni.

– Fuuujj! – Wykrzyczały razem dzieci. – Tata, całuje mamę. Bleee. – Dodały i pobiegły do salonu.

– Już ja dam wam bleee. – Paulo, ruszył w pościg za Bellą i Frankiem. Kiedy ich złapał, zaczął łaskotać tak intensywnie, że dwa szkraby nie miały przerwy od śmiechu. Olivia, stojąc w progu i obserwując ich zabawę, czuła się najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Jeszcze kilka lat wstecz, nie dopuściłaby do siebie myśli, że to właśnie tak, będzie w przyszłości, wyglądało jej życie.

– Musimy z tatą, wam coś powiedzieć. – Olivia, przysiadła się na kanapie i czekała, aż maluchy się uspokoją. – W moim brzuszku, zamieszkał dzidziuś, więc niebawem będziecie mieli siostrzyczkę, bądź braciszka. – Paulo, uchwycił ją za dłoń, splatając ze sobą ich palce.

– O nie!! – Maluchy, wykrzyczały i uciekły do swoich pokoi. Ani Olivia, ani Paulo w ogóle się tym nie przejęli, ponieważ byli wręcz pewni, że Frank i Bella, zakochają się w swoim rodzeństwie.

– Pamiętasz, że za dwa dni, przyjeżdża mój ojciec? Dzieci go kochają, więc musisz zacisnąć zęby. – Jedyną rzeczą, której Paulo nie akceptował, był Frank, ale udawał, że go toleruje ze względu na swoją żonę, która wybaczyła mu wszystko i na nowo wpuściła do swojego życia.

– Skoro muszę, to jakoś to przeżyję. – Głośno westchnął z zażenowania.

– Przypominam, że to ty, nie pozostawiłeś mu wyboru. – Spojrzała na niego spod byka.

– Gdyby nie był dupkiem, to by nic się nie stało, ale wtedy nie poznałbym cię, więc odpada. Dobra, będzie raptem kilka dni, więc to zniosę. – Olivia, podnosząc się z kanapy, usiadła mu na kolanach.

– Ach, przypomnij mi, za co cię kocham?

– Za mój urok osobisty. – Mężczyzna, odpowiedział niemalże natychmiast, wyszczerzając żartobliwie swoje zęby. Olivia zamknęła mu usta pocałunkiem. 

W rękach szatanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz