Rozdział 12

712 29 0
                                    

Dopiero przed dwudziestą trzecią Olivia, zdecydowała się opuścić pokój. Od wizyty Paulo, nikt do niej nie zaglądał. W dużej mierze było jej to na rękę, lecz z biegiem czasu głód dawał się we znaki tak intensywnie, że zmusił ją do wyjścia. Po cichu wyszła na korytarz i skierowała się w stronę kuchni. Miała nadzieję, że po drodze na nikogo nie trafi. Bała się, że może znowu spotkać ją coś złego. Wyrzucała sobie, iż mogła posłuchać tego durnia i wtedy nie doznałaby żadnej krzywdy. To doświadczenie nauczyło ją, że musi się go słuchać. Nawet jeśli będzie uważała inaczej.

Otworzyła lodówkę i po przejrzeniu zawartości, zdecydowała się zrobić najzwyklejsze kanapki, by jak najszybciej wrócić do siebie. Prędko wzięła się do roboty. Miała ochotę na coś pożywniejszego, lecz o tej godzinie i w tych okolicznościach, musiała zadowolić się czymkolwiek. Byleby żołądek i brzuch przestał ją boleć.

Odkładając na półkę w lodówce, składniki, które wcześniej wyciągnęła, usłyszała znajomy, lecz trochę niewyraźny głos. Paulo, brzmiał, jakby wypił o kilka drinków za dużo.

– Co ty tuuu robisz, o tak późnej porzeee? – Mężczyzna prawą dłonią opierał się o futrynę od drzwi. Przyjął tak dziwną pozę, że jeden nie taki ruch i mógłby wylądować na podłodze.

– Przepraszam, byłam głodna. Następnym razem zapytam, czy mogę coś zjeść. – Na tyle ile mogła, wycofała się do tyłu. Wolała się płaszczyć, niż go sprowokować. Ewidentnie był pijany i nie miała pewności, jak się zachowa, kiedy zacznie grać mu na nerwach.

Paulo, natomiast czuł się jak ryba w wodzie. Totalnie wyluzowany. Podszedł bliżej i stanął z drugiej strony blatu kuchennego.

– Nie musisz mniee przepraszać. – Próbował się uśmiechnąć, lecz z trudem mu to wychodziło. – Rozmawialiśmy o tym, że moożesz wychodzić. – Obserwując go, zastanawiała jakim cudem, utrzymuje się na nogach, skoro ledwo, co mówi.

– Pójdę już, a ty lepiej połóż się spać. Jesteś pijany. – Wzięła do ręki talerz z przygotowanymi przez siebie kanapkami i chciała odejść, lecz Paulo, jakby odzyskawszy nieco siły, zastawił jej drogę.

– Dokąd się tak spieszysz? Jesteś taka piękna. – Przybliżył się do twarzy dziewczyny na tyle blisko, że koniuszkiem swojego nosa, dotknął jej policzka. – Wzdrygnęła się przez tę bliskość.

– Proszę, przepuść mnie. Boję się, kiedy jesteś tak blisko. Brzmiała, jakby miała się rozpłakać, dlatego też Paulo się odsunął.

– Będę trzymał ręce przy sobie, obiecuję. – Uniósł dłonie do góry, by zobrazować swoją kapitulację. – Nie dotknę, cię dopóki sama nie będziesz tego chciała. – W towarzystwie Olivii, działo się z nim coś dziwnego. Bywały momenty, że przy niej w jakimś ułamku, mógł być sobą. Z dnia na dzień pragnął coraz bardziej, znaleźć się w ramionach dziewczyny. Wiedział, że nie powinien, lecz to było silniejsze od niego.

– Skąd ta pewność, że będę chciała? Nie pomyślałeś, że mogę się tobą brzydzić i cię nienawidzić?

– Granica pomiędzy nienawiścią a miłością jest ciennka. – Śmiał się sam z siebie, a dokładniej z tego, jak składał zdania.

– Więzisz mnie. Widziałam jak twoi ludzie, gwałcą bezbronne kobiety. Sama, mało co nie zostałam wykorzystana, a ty pieprzysz o miłości, jakbyśmy spotykali się na którejś z kolei randce. Jesteś hipokrytą! – Warknęła. Z nerwów zaciskała zęby. Naprawdę próbowała się podporządkować i nawet przez jakiś czas odnosiła sukcesy, ale ten człowiek po dłuższej wymianie zdań, działał na nią jak płachta na byka. By dobitniej okazać swoje wkurwienie, roztrzaskała o kafelki talerz wraz z zawartością. Na Paolu kawałki porcelany, nie zrobiły wrażenia. Natomiast słowa, które wypowiedziała Olivia go, zabolały.

– Gównoo wiesz o moim życiu. Nie wiesz, przez jakie piekłoo musiałem przejść, by przeżyć. – Automatycznie spoważniał i już na nią nie patrzył.

– Zawsze jest wybór. Trzeba tylko chcieć. Widocznie byłeś zbyt słaby, aby się przeciwstawić. – Wymierzyła mu kolejny, słowny policzek. Czuł się, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Olivia mu się podobała, ale też potrafiła wyprowadzić z równowagi, jak nikt inny. Wzbudzała w nim skrajne emocje.

– Myślisz, że pozjadałaś wszystkie rozumy, ale lepiej dla ciebie będzie, jeśli zrozumiesz, że świat nie jest czarno-biały. Jest również coś pomiędzy. – Paulo, z minuty na minutę czuł się trzeźwiejszy. Tematyka, którą poruszyła Olivia, zmusiła go do tego, by się ogarnął. Przynajmniej na tyle, by nie przekręcać wyrazów.

– Gówno prawda! – Odwróciła się i chciała odejść, lecz mężczyzna chwycił ją za przedramię i pociągnął do siebie. Sprawił, że wpadła mu w ramiona. Korzystając z chwili, łamiąc obietnicę, złożył pocałunek na ustach dziewczyny. Ona również nie oponowała, co pozwoliło mu na delektowanie się smakiem miękkich warg, Olivii. – Puść mnie, puść mnie! – Gdy wyrwała się z amoku, zaczęła się szarpać. Chciała jak najprędzej wyswobodzić się z objęcia i uciec do siebie. Nie potrafiła zrozumieć, co się stało i jakim cudem pozwoliła na coś takiego. Przebywanie w tym domu, źle wpływała na jej psychikę i gubiła się w tym, co jest dobre, a co złe.

Kiedy Paulo rozluźnił uścisk, skorzystała z okazji i bez namysłu uderzyła go w twarz. Chciała w ten sposób dać mu do zrozumienia, że przegiął, ale to, co dostrzegła w jego oczach, sprawiło, że zaczęła biec. Modliła się, by za nią nie podążył, ponieważ mogła ponieść srogie konsekwencje swojego czynu. Niecałą minutę później, wpadła do pokoju i czym prędzej zamknęła się w łazience. Skuliła się pod ścianą i trzęsła z przerażenia. Wyrzucała sobie, że jest skończoną idiotką. Choć tak naprawdę nie była niczemu winna. Trwała tak przez kilka minut, gdy usłyszała kroki, które ucichły dopiero przy drzwiach łazienki.

– Nie zrobię ci krzywdy. Przyszedłem przeprosić. Nie powinienem. Wyjdź, porozmawiajmy. – Nie zamierzała tego zrobić, ponieważ nie wierzyła w żadne słowo. Była przekonana, że gdy tylko opuści bezpieczną dla niej strefę, straci życie. Postanowiła się nie odzywać i przeczekać do momentu, aż Paulo sobie pójdzie. – Jak chcesz. – Ucieszyła się, kiedy zrezygnował i opuścił pokój, lecz dla pewności nadal pozostała w tym samym miejscu. Miała do siebie żal o to, iż dała się pocałować, a także za to, że wymierzając mu ten policzek, mogła utracić życie. Nadal poznawała tego człowieka i nie miała pewności co do każdej jego reakcji. Musiała nauczyć się nad sobą panować. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ten kilkusekundowy pocałunek, sprawił, że ciało Olivii zareagowało inaczej, niż od siebie wymagała. Powinna poczuć odrazę, a było jej naprawdę dobrze. W ogóle siebie nie rozumiała. Paulo, sprawiał, że nie wiedziała, co myśleć, ani co robić. Ten człowiek zaburzał jej pogląd na świat. 

W rękach szatanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz