Rozdział 38

572 23 0
                                    

A na zakończenie dzisiejszego dnia, wrzucam jeszcze jeden rozdział :)

Praktycznie cała droga, przeminęła Olivii w milczeniu. Z całych sił starała się, nie stwarzać problemów i nie dopytywać o Paulo. Robiła to wszystko wbrew sobie, ponieważ najchętniej, zatrzymałaby samochód i wróciła do posiadłości, byleby zobaczyć ukochanego. Co chwilę, zerkała na swoją komórkę, sprawdzając, czy mężczyzna coś napisał. Próbowała wierzyć w to, iż dojedzie na lotnisko, lecz w głębi siebie czuła okropny niepokój. Obawiała się zapytać Michaela o cokolwiek, ponieważ wiedziała, że ponownie zmiesza ją z błotem, zarzucając, że jak zwykle wszystko dewastuje, a ona tak naprawdę martwiła się o osobę, którą kocha.

– Michael, zaraz zacznie się odprawa, a Paulo nadal nie ma. Proszę, zadzwoń do niego. – Kładąc dłonie na nogach, próbowała zatrzymać ich drżenie.

– Powiedział, że zadzwoni. Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać? – Olivia, potrafiła być denerwująca, ale w tym przypadku, niczego złego nie zrobiła. Prosiła tylko o jeden telefon i mężczyzna o tym wiedział. Nie mógł tylko tego zrobić, a tym bardziej wyznać jej prawdy, ponieważ zdawał sobie sprawę, że pod wpływem chwili, zrobiłaby coś głupiego.

– Michael, ja wiem, że mnie nie lubisz, ale ja i Paulo, będziemy mieli razem dziecko. Proszę, nie pozwól, aby wychowywało się bez ojca. – Łzy, spłynęły po policzkach dziewczyny, a kilka z nich spadło na podłogę, rozpryskując się zaraz po zetknięciu z podłożem. – Proszę. Dowiedź się co z nim. Oboje wiemy, że jakaś rozmowa z sojusznikiem, to ściema. Czuję to w środku. – Trzęsącą się dłonią, chwyciła za przedramię mężczyzny. – Proszę.

– Nie dodzwonię się do niego. Powiedział, że odezwie się, jak będzie po wszystkim. – Odpowiedź Michaela była dwuznaczna, ale Olivia, automatycznie przyjęła tę najgorszą opcję.

– Wojna z Evansem się odbędzie? – Próbowała spojrzeć rozmówcy w oczy, ale odwrócił wzrok. – Twoja reakcja jest odpowiedzią, Michael. Masz dwa wyjścia albo razem wrócimy do domu, albo zacznę się tak drzeć, że mnie porwałeś, iż cię przymkną. Masz minutę na to, aby się zastanowić. – Teraz, wszystko było jej jedno. Skupiała całą swoją energię, aby jak najszybciej znaleźć się z powrotem w domu.

– Źle postępujesz. Paulo, nie ma w domu. – Rozmawiając z nią, nadal z jego ust nie padła żadna konkretna wypowiedź, sugerująca, że Olivia ma rację w swoich przypuszczeniach. Domyślała się, że za wszystkim stał jej narzeczony.

– W dupie mam twoje zdanie. Jestem ciekawa, czy sam siedziałbyś tak spokojnie, kiedy ktoś kogo, kochasz, mógłby w danym momencie, walczyć o życie. – Wstając, zaczęła odliczanie.

– Dobra, ale nie ruszasz się z samochodu, kiedy tam dojedziemy.

– Chyba śnisz, że cię posłucham. – Chwyciła swój bagaż i ruszyła przed siebie. Nie czekając nawet na Michaela, który o dziwo podbiegł, aby dotrzymać jej kroku.

– Zadzwonię do kierowcy i go zawrócę, a ty tu stój i nigdzie nie odchodź. Nie rób nic głupiego. – Początkowo chciała posłuchać rady Michaela, ale ostatecznie serce nakazało jej coś innego. Pozostawiając swój bagaż, ruszyła w stronę postoju taksówek. Wsiadając do pierwszej lepszej, poprosiła kierowcę o jak najszybsze dotarcie pod wskazany przez nią adres. Mina faceta wskazywała na to, iż wiedział dokąd, ma ją zawieźć, dlatego też zapowiedział, że może wysadzić ją kilometr przed posiadłością, ponieważ w przeciwnym razie nie przyjmie zlecenia. Olivia, widząc szukającego ją Michaela, zgodziła się na wystosowane względem niej warunki.

Przez całą drogę, rozmyślała, co może zastać na miejscu. Teraz dopiero dotarło do niej, że postąpiła lekkomyślnie, wracając bez Michaela. Nie miała nawet broni, więc odpadała jakakolwiek możliwość obrony, gdyby zaszła taka konieczność. Michael, nie powiedział jej nic konkretnego, więc tak naprawdę nie miała wiedzy o tym, gdzie może przebywać Paulo. Wysiadając z taksówki, zapłaciła kierowcy i ruszyła w stronę willi.

Niecałe kilometr przed dotarciem do celu, zatrzymał się przy niej samochód, którym podróżowała na lotnisko. Michael, wysiadając z pojazdu, nie ukrywał swojej wściekłości.

– Gdyby faktycznie Paulo gdzieś umierał, to już dawno pożegnałby się z życiem, ponieważ myślisz tylko o sobie. – Warknął zaraz po tym, kiedy usiadła obok niego na tylnym siedzeniu.

– Chciałam tylko jak najszybciej dotrzeć do niego. Przepraszam, masz rację.

– Wsadź sobie w dupę tę swoje, przepraszam. Jestem ciekaw, co sama byś zrobiła. A no tak, o tym panna wszechwiedząca nie pomyślała. – Z całych sił, przywalił pięścią w nagłówek, znajdującego się naprzeciw niego siedzenia.

Kiedy podjechali pod główną bramę, od razu rzuciło im się w oczy, że została rozwalona. Michael znał cały plan Paulo i zgodnie z nim, bitwa powinna rozegrać się na terytorium Evansa.

– Wysiadam, a ty, nie waż się, iść za mną. Rodrigo, odjedź z nią jakiś kawałek, by nie wpadła na jakiś genialny jej zdaniem, pomysł. – Kierowca, przytaknął skinieniem głowy, a Michael, opuścił pojazd. Olivia odczekała chwilę, aby Michael zniknął z pola widzenia. Rodrigo zgodnie z rozkazem, odpalił samochód i zamierzał ruszać, kiedy to dziewczyna, otwierając drzwi, szybko wyskoczyła na zewnątrz. Myślała, że mężczyzna będzie siłą, zaciągał ją do auta, ale on najzwyczajniej w świcie, odjechał. Musiał się bać, lecz przy Michaelu w ogóle tego nie okazywał.

Docierając do posiadłości, zrozumiała, że popełniła kolejny błąd, nie słuchając się kogoś bardziej doświadczonego. To, co przeżyła, będąc uwięzioną u Samuela, było niczym w porównaniu z tym, na co teraz patrzyła. Praktycznie wszędzie, leżały ciała, zakrwawionych mężczyzn. Niektórzy z nich jeszcze żyli i widząc ją, prosili, aby im pomogła. Kobieta, przemieszczając się po domu, zakrywała usta, aby pod wpływem chwili, nie krzyknąć z przerażenia. Nie wiedziała, gdzie szukać Paulo. Jedynym sensownym miejscem, było jego biuro. Kierowała się w tamtą stronę, kiedy usłyszała krzyk ukochanego, dochodzący z salonu. Czym prędzej zawróciła i zgarnęła, leżącą na podłodze broń. Nigdy takiej nie trzymała w rękach, ale miała nadzieję, że używa się ją analogicznie do tej, na której ćwiczyła.

Wchodząc do salonu, ujrzała klęczącego Paulo i trzymającego go za włosy Evansa.

– Puść go! – Wrzasnęła, mierząc z broni do napastnika. Widok zakrwawionego Paulo rozdzierał jej serce na pół.

– O popatrz! Twoi ludzie, nie dali mi rady, to panienka, przyszła cię bronić. – Zaśmiał się w głos. Zabierając, wycelowaną broń w Paulo, skierował ją w stronę Olivii. Paulo, był tak poobijany, że nie miał siły, aby nawet w takiej sytuacji, zawalczyć. Puszczony przez Evansa, upadł na podłogę.

– Jeszcze chwila, a strzelę ci w łeb. – Olivia, próbowała się opanować, aby podczas strzału nie chybić, lecz widok Paulo całkowicie, wyprowadzał ją z równowagi. Nigdzie nie widziała Michaela. Domyśliła się, że on również nie żyje. Musiała liczyć tylko na siebie.

– Malutka, zanim ty naciśniesz spust, to ja już dawno zabiję waszą dwójkę. – Po słowach Evansa, Olivia, próbowała go zastrzelić, ale okazało się, że magazynek był pusty. Opuszczając broń, przygotowała się na najgorsze. Przymknęła powieki, a łzy samoistnie spływały jej po policzkach. – Otwieraj oczy. Masz patrzeć, jak on umiera. – Nie mogła tego zrobić. Nie potrafiłaby znieść tego widoku, a ból i tak już rozrywał jej serce. Słysząc strzał, zemdlała. 

P.S Tak pomyślałam, że fajnie byłoby przesłać komuś moją jedną książkę, która pojawiła się już na rynku. O tak w podziękowaniu za aktywność. Co o tym sądzicie?

Do tej pory, zostały wydane moje następujące książki:
- "Walcząc z przeszłością";
- "Przeznaczenie";
- "Dwa Światy";
- "Ratując nas".

W rękach szatanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz