Rozdział 55

673 20 2
                                    

O umówionej godzinie Matthew, wysłał wiadomość z lokalizacją. Olivia, czym prędzej wsiadła do auta i ruszyła we wskazane miejsce. Reszta osób, podróżująca za nią, zachowywała bezpieczną odległość. Nikt, nie mógł pozwolić sobie na jakąkolwiek wpadkę, kiedy na szali były, aż dwa życia. Kobieta, miała wrażenie, że podróż ciągnie się w nieskończoność. Nie mogła doczekać się chwili, kiedy ujrzy swoją córeczkę, więc gdy tylko dotarli pod wskazany budynek, nie zważając na nic, wybiegła z samochodu. Wchodząc do środka od razu, zauważyła, panującą prawie wszechobecną ciemność. Tylko jedno oświetlone miejsce, rzucało się w oczy, więc czym prędzej tam pobiegła.

– Proszę, proszę. Jesteś nawet przed czasem. – Matthew od razu zauważył Olivię, kiedy tylko weszła. Wyciągnął telefon z kieszeni i przez chwilę, skupiał swój wzrok na ekranie. – Miałaś, przyjechać sama, a właśnie otrzymałem wiadomość, że w aucie, stojącym przy wejściu, ktoś siedzi. – Chowając telefon, wyciągnął broń, którą trzymał z tyłu spodni, a następnie przystawił ją dziewczynce do głowy.

– Mamusiu. – Bella, próbowała wyswobodzić się z uścisku mężczyzny, ale była zbyt mała, aby to uczynić. Po chwili, opadła z sił.

– Proszę, nie. Puść ją. – Wrzeszczała z całych sił. – Bello, kochanie, mamusia tu jest. Niebawem wszystko będzie dobrze. – Próbowała uspokoić swoje kochane dziecko, ale dziewczynka łkała strasznie głośno. Ze strachu nawet się posikała. – Zgodziłam się przyjechać, a ty obiecałeś, że ją uwolnisz. Dziecko nie jest niczemu winne. To tylko kierowca, który zabierze ją do domu, kiedy ją wypuścisz. Nikogo więcej, nie ma. Dostosowałam się do wszystkich twoich zaleceń. Proszę, nie rób jej krzywdy. Nie możesz być, aż takim bydlakiem. – Kobieta, zachowywała bezpieczną odległość, ale co chwilę posuwała się do przodu, czekając tym samym na pozwolenie, żeby mogła podejść na tyle blisko, by odebrać córkę.

– Nic o mnie nie wiesz. Odebraliście mi szansę na bycie synem, więc dlaczego miałbym, nie odebrać wam czegoś również ważnego? – Matthew, uśmiechnął się szyderczo, ponieważ zdawał sobie sprawę, iż ma przewagę.

– Proszę, nie. Zrobię co rozkażesz. Założyłam bieliznę, o którą prosiłeś. – Była w stanie, zrobić wszystko, co tylko by chciał, aby tym samym uchronić dziecko.

– Jednak jesteś dziwką. W sumie, co byś robiła z Paulo, gdybyś nią, nie była. Masz pięć sekund, więc podejdź. – Olivia, nie kalkulując niczego, szybko znalazła się przy mężczyźnie. – A teraz uklęknij. – Oderwał pistolet od głowy dziecka i wymierzył nim w Olivię. – Ta mała ma kilka minut, aby wybiec z tego budynku. Inaczej będzie po niej. – Wyswobodził dziewczynkę ze swoich objęć i czekał na jakiekolwiek potknięcie, aby mógł ją zabić. Bella, szybko przywarła do mamy, chowając twarz w jej objęciach.

– Skarbie, mamusia cię kocha, ale musisz biec. Nie masz czasu, biegnij. Na zewnątrz jest auto, które zabierze cię do taty. – Słowa kobiety tylko spotęgowały i tak już głośny płacz Beli.

– Moja cierpliwość skończy się za kilka minut. – Przeładował pistolet, aby być przygotowanym na rozlew krwi.

– Bella, natychmiast uciekaj! Inaczej zginiesz! – Olivia odepchnęła córkę i wskazała drogę ucieczki. Wręcz wrzeszczała na dziewczynkę, która, nie wiedziała, co się dzieje, ale posłuchała swojej matki. Przestraszona ciemnością, biegła ile sił nogach, aż znalazła się na zewnątrz. Dźwięk, odjeżdżającego auta, uspokoił kobietę. Kiedy jej dziecko było bezpieczne, nic więcej się nie liczyło.

– Zatem teraz mogę zrobić to po co tu przyszedłem. – Pusty budynek, wypełnił się echem wystrzału z broni. Olivia, osunęła się na ziemie, trzymając za brzuch. – Jeśli sądzisz, że chciałem cię przelecieć, to byłaś w ogromnym błędzie. Ściągnąłem cię tu, aby odebrać Silvano to na czym najbardziej mu zależy. Obyś umierała w męczarniach. – Na odchodne, wymierzył kobiecie cios z buta w brzuch i wyszedł, śmiejąc się w niebogłosy. Olivia skuliła się i z trudem łapała oddech. Miała wrażenie, że straciła bardzo dużo krwi. Gdzieś w głębi siebie, wiedziała, że dla niej to już koniec, dlatego też wiedząc, że Paulo ją słucha, postanowiła się pożegnać.

– Paulo, kotku, kocham cię. Dbaj o nasze.... 

W rękach szatanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz