Rozdział 54

510 18 0
                                    

– Bella! – Olivia z krzykiem, ocknęła się w swoim domu. Od razu, wstała na równe nogi i nie zwracając na nikogo uwagi, zaczęła szukać swoich dzieci. Wpadała w coraz to większą panikę, nie mogąc nigdzie znaleźć Belli. Mózg kobiety, najprawdopodobniej, wyparł traumę, której doświadczyła, bądź najzwyczajniej w świecie, nie dopuszczała do siebie tego, co się wydarzyło.

– Olivio, kochanie, nie ma jej. – Paulo, był wrakiem. Wyrzucał sobie, że nic nie zrobił. Miał żal do siebie, że zawiódł swoją rodzinę.

– Gdzie jest nasza córka? Co my teraz zrobimy? Gdzie będziemy jej szukać? – Olivia, upadając na kolana, chwyciła Paulo za nogi. – Proszę, znajdź ją. Uratuj naszą córkę. Błagam cię. Bez niej, nie wyobrażam sobie życia. – Silvano okrutnie cierpiał, widząc żonę w takim stanie, ale też porwanie dziecka, wywołało w nim ogromne uczucie bólu. Jednym słowem pękło mu serce. – Gdzie jest Michael! Gdzie on, kurwa jest? To wszystko jego wina. Mogłam się na to, nie zgadzać. Mogłam się sprzeciwić i dzieci byłyby przy mnie. A ja głupia, zaufałam obcemu typowi i teraz nie ma naszej córki. – Waląc pięściami w podłogę, krzyczała i płakała niemiłosiernie. Paulo, wiedział, że nie może pęknąć. Gdyby tak się stało jego córka, mogłaby przypłacić za to życiem.

– Olivia, wiesz, że to nie jego wina. Dobrze o tym wiesz. Zresztą to nie czas na obwinianie kogokolwiek. A jeśli nadal chcesz to robić, to wyżyj się na mnie. Ja także byłem za tym planem i gdyby nie on, to może faktycznie już wszyscy byśmy, nie żyli. Bella na pewno żyje. – Mężczyzna z całych sił wierzył w to, że jego córka nadal żyje. Nie dopuszczał do siebie innego scenariusza. – Poza tym Nicole, przekazała nam nr telefonu. Zaraz przyjdzie Michael i zadzwonimy, aby się czegokolwiek dowiedzieć. Postaramy się namierzyć ten telefon. Znajdziemy naszą córkę, a wtedy nie zważając na nic, porąbie na kawałki tego skurwysyna. Dość chowania głowy w piasek, więc weź się w garść i zacznij działać tak, jak zawsze tego chciałaś. – Mogłoby się wydawać, że Paulo jest szorstki, ale on wiedział, że pomimo tego, iż żal rozrywał mu serce, musiał działać.

– Dzwoń natychmiast! Dlaczego nadal nie zadzwoniłeś? Kurwa, człowieku, kim ty do cholery jesteś? To jest twoja córka. – Paulo nic nie odpowiedział. Wiedział, że żona w ten sposób, nie myśli, ale i tak jej słowa go zabolały. Wyjął telefon z kieszeni i wpisał numer. Dzwoniąc, włączył tryb głośnomówiący.

– Już myślałem, że nie zależy wam na córce. – Po kilku sygnałach w słuchawce, odezwał się głos mężczyzny. Olivia rozpoznała go w oparciu o nagranie z pluszaka.

– Gdzie jest Bella, skurwysynie! – Kobieta, nie zważając na nic, wrzeszczała do słuchawki.

– Paulo, uspokój swoją kobietę, bo inaczej, nie zobaczycie więcej tego bachora. Jest wiele burdeli dla dzieci. – Kobieta, czuła napływającą falę osłabienia, ale musiała się wziąć w garść, aby dowiedzieć się czego chce ta bestia w ludzkiej skórze.

– Jeśli chociażby jeden włos spadnie z głowy mojej córki, przysięgam, że cię znajdę, a wtedy wprowadzę twoje zasady gry. – Wszyscy zebrani, wiedzieli, co Silvano, miał na myśli. W międzyczasie do salonu, wszedł również Michael, ale siedział cicho, by nie zdradzać swojej obecności.

– Jeszcze jedno takie słowo i się rozłączę, a wtedy możecie szukać igły w stogu siana. Nigdy, nie znajdziecie tej swojej cudownej córeczki. Ma bardzo ładne włoski. Chodź aniołku, przywitaj się z rodzicami. – Głos Matthew na chwilę się zmienił. – Mamusia? – Olivia i Paulo od razu się zorientowali, że ich mała córeczka jest przerażona. Mieli żal do siebie, iż ją na to narazili. – Czemu was...– Dziewczynka, nie dokończyła, ponieważ Matthew, zabrał telefon.

– Proszę, zostaw moją córkę w spokoju. Zrobimy co tylko zechcesz. – Olivia, wręcz błagała mężczyznę, by ten okazał litość i zwrócił im dziecko.

W rękach szatanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz