Rozdział 5

2.2K 70 0
                                    

Zanurzając się gorącej wodzie, Olivia poczuła się lekko odprężona. Gonitwa myśli i miejsce, w którym przebywała, nie pozwalały na całkowity relaks. Musiała przyznać sama przed sobą, że niejednokrotnie marzyła o tym, by mieszkać w takim domu. Wszystko wykonane na wysoki połysk. Począwszy od ścian, a kończąc na całym wyposażeniu. Stonowane barwy idealnie odzwierciedlały powagę, która tu panowała. W swoim rodzinnym domu nie miała takich luksusów. Niczego nigdy im nie brakowało, lecz także się nie przelewało. Rodzice latami okładali na jej studia, których przez bezmyślność ojca, nie będzie mogła ukończyć. Gdyby nie ta patowa sytuacja, w której się znalazła, samodzielnie by na siebie zarobiła. Matka Olivii nigdy, by nie pozwoliła na tak absurdalną sytuację. Dziewczynie, tak bardzo brakowało matczynego ciepła, że za każdym razem, kiedy myślała o swej rodzicielce, łzy samoistnie spływały jej po policzkach. Gdyby nie ten pieprzony rak matka Olivii nadal, by żyła, a ona nie musiałaby walczyć o życie. Teraz, nic nie miało sensu. Musiała jedynie przetrwać. Przebywając w tym domu, dotarło do niej, że kasa nie ma aż takiego znaczenia. Najważniejsze, by otaczać się ludźmi, którzy nas kochają i nigdy nie skrzywdzą. Kiedyś myślała tak o swoim ojcu, a teraz chciała wymazać go z pamięci. Sprzedał ją jak tanią dziwkę. Wyjaśnienie było proste. Nic dla niego nie znaczyła.

Osuszała swoje ciało, gdy usłyszała, że ktoś próbuje dostać się do środka. Zlękła się, ponieważ wspomniana przez gosposię godzina, jeszcze nie minęła. Próbowała czym prędzej się ubrać, lecz z tego pośpiechu marnie jej to szło. Trzęsące się dłonie, ograniczały swobodę ruchów. Po niespełna minucie do łazienki wparował Paulo. Stała na wprost niego, zakrywając rękoma pozbawione biustonosza piersi. Była zażenowana, ponieważ nie zdążyła, założyć dresowych spodni. Wpatrywał się w nią i głupkowato się uśmiechał, a ona sterczała jak idiotka. Owszem, sytuacja mogłaby być zabawna, lecz w zupełnie innych okolicznościach. Czuła, jak jej twarz oblewa rumieniec.

– Długo będziesz tak stała? – Zadał pytanie w taki sposób, jakby to ona była winna temu, co się wydarzyło, a to przecież Paulo wszedł tam, gdzie zdaniem Olivii, nie powinien. On zaś grał według własnych zasad. Nie obchodził go nikt inny, poza nim samym. Zdążyła to wywnioskować po czasie, który z nim spędziła. Miał to wymalowane wręcz na swojej, idealnej twarzy. Olivia musiała przyznać, że Paulo był przystojnym mężczyzną, a także przerażającym i bezlitosnym. Bez skrupułów zacisnął rękę na jej szyi.

– Tak długo, aż będziesz się gapił. Odwróć się, chcę się ubrać. – Z całych sił starała się nie ujawniać swojego strachu, ale z minuty na minutę coraz bardziej miała ochotę się rozpłakać. Zaciskała zęby ze zdenerwowania tak mocno, że zaczynała odczuwać ból.

– Mój dom, więc i moje zasady. Ty też jesteś moja, dopóki nie zgodzisz się na wysuniętą przeze mnie propozycję. Mogę zrobić z tobą, co tylko chcę, bądź oddać cię komuś. – Podszedł do Olivii na tyle blisko, iż czuła wydychane przez niego powietrze. Okrążył ją dookoła, jakby dokonywał wyceny. – Myślę, że coś tam bym na tobie zarobił. Nie jesteś aż taka zła. Wyglądasz lepiej, niż sądziłem. – Zatrzymując się ponownie naprzeciwko niej, przygryzł swoje wargi. Nie była pewna, o co mu chodziło, ponieważ tym jednym gestem, pokazał się z innej strony. Zastanawiała się, ile twarzy może mieć jedna osoba?

– Wszystkim tak wchodzisz do łazienki? Czy jestem wyjątkowa? – Zaśmiał się w głos. – Nie wiem, co dla ciebie jest w tym zabawnego. Nikt na moim miejscu, nie czułby się komfortowo. – Kipiała ze złości. Paulo, doprowadzał ją do stanu silnego wzburzenia. Nie mogła pojąć, jak można być takim człowiekiem.

– Wiesz, że jakbym chciał, to mógłbym cię teraz zerżnąć i miałabyś gówno do gadania.

– Jeśli rajcuje cię krzywdzenie innych, to tak, wiem, że mógłbyś to zrobić. Tylko że sam powiedziałeś, iż potrzebujesz pracownika, a nie dziewczyny do towarzystwa. Tych, to pewnie masz na pęczki. – Nie zważając na nic, parsknęła pod nosem. Mając dość, odsłoniła swoje piersi i zaczęła podciągać spodnie. – Dziewczyny zapewne ustawiają się w kolejce, by spędzić noc w ramionach szefa mafii – dodała z sarkazmem w głosie.

– Jeszcze będziesz błagała, bym cię zaspokoił i nie waż się więcej tak o mnie mówić, bo w przeciwnym razie zobaczysz, na co mnie stać. Sytuacja w biurze niczego cię nie nauczyła? – Olivia, zesztywniała. W mig odechciało się jej słownych potyczek. Przełknęła tak głośno ślinę, że nawet Paulo, to usłyszał. Zamilkła. – Tak myślałem. Zdejmij tę szmatę i załóż coś z tego, co ci kupiłem. I się nie sprzeciwiaj. Z reguły mam mniej cierpliwości. – Odwrócił się na pięcie i opuścił łazienkę, zostawiając ją z poczuciem wstydu i w strachu.

W rękach szatanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz