Rozdział 49

430 20 0
                                    

Olivia coraz bardziej niepokoiła się o Paulo, ponieważ było już późno, a jego nadal nie było w domu. Telefon mężczyzny również milczał. Próbowała skontaktować się z Michaelem, ale na nic się to zdało, gdyż ciągle słyszała, iż abonent jest poza zasięgiem. Wyczerpała swoje wszystkie możliwości, aby dowiedzieć się czegokolwiek o swoim mężu. Nawet Frank, nie był w stanie jej pomóc, a poza tym, nie chciała, wciągać go w coś, co mogło zagrozić jego życiu. Kobieta, pogubiła się w rachunkach ile to razy, sprawdzała rozkład linii lotniczych. Zgodnie z nimi, mąż już dawno powinien być w domu. Dodatkowo była przekonana o tym, że Paulo, mając świadomość, że jego rodzina jest w niebezpieczeństwie, na pewno, dołożył wszelkich starań, aby jak najszybciej wrócić. Olivia wiedziała, iż coś musiało się stać, ponieważ w przeciwnym razie Paulo, siedziałby obok niej i wraz z nią, analizował wydarzenia dzisiejszego dnia, aby wymyślić sposób, ochrony rodziny. W takich chwilach jak ta, Olivia, żałowała, że wycofali się z mafijnego świata, ponieważ dzięki niemu, mieli sporo kontaktów i czułaby się spokojniejsza, wiedząc, że ktoś stanąłby po ich stronie, zważywszy na wspólne interesy.

Kobieta po dłuższej chwili miała dość, plączących się pod nogami ochroniarzy, dlatego też cieszyła się, że nastał wieczór i przynajmniej dzieci, pogrążone we śnie, pozwoliły jej, złapać oddech. Nalewając lampkę wina, liczyła na to, że alkohol, uspokoi skołatane nerwy.

– Patrick, zostaw mnie samą. Chcę chociaż przez chwilę, zostać sama. – Warknęła, oglądając się za swoje prawe ramie.

– Pani Silvano, to co dziś się wydarzyło, nie może się powtórzyć, dlatego nie odejdę. – Mężczyzna, stanął na baczność, jakby chciał podkreślić swoją wypowiedź.

– Proszę. Muszę złapać oddech. – Zeszła już z tonu, byleby tylko szef ochrony, odpuścił. Czuła, napływające do oczu łzy, a przy nim nie chciała się rozpłakać.

– Stanę dalej, lecz całkowicie nie zniknę. – Odwrócił się i przystanął w dalszej odległości. Tak, aby w dalszym ciągu mieć na oku, swoją zleceniodawczynię.

– Jakby mieli mnie porwać, to już dawno, by to zrobili. – Olivia, powiedziała to bardziej do siebie samej, aniżeli do Patricka. Była przekonana o tym, że mężczyzna z tego nagrania, gdyby chciał zaatakować, zrobiłby to w momencie, kiedy podarował Belli maskotkę. Co przerażało ją jeszcze bardziej niż samo zagrożenie życia. Nauczona doświadczeniem, wiedziała, że zazwyczaj psychopaci, obmyślają plan zemsty, a na ich realizację, potrafią czekać nawet latami. Evans był tego przykładem.

Kobieta zamierzała, upić łyk wina, kiedy usłyszała dźwięk, wjeżdżającego na podjazd auta. To zdarzenie wprowadziło ją w zakłopotanie, ponieważ Paulo, nie zabierał swojego samochodu, więc to, które zatrzymało się przed domem, nie mogło do niego należeć. Bała się tego, kto może okazać się kierowcą, lecz musiała się tego dowiedzieć, aby ostatecznie wykreślić męża jako jedną z możliwości. Łapała się każdej myśli, która nawet wydawała się absurdalna, ponieważ tak bardzo pragnęła, aby ukochany w nienaruszonym stanie, wrócił do domu. Wstała z kanapy i powoli kierowała się w stronę drzwi, lecz zdążyła przejść tylko kawałek, ponieważ Patrick chwycił ją za ramie i zatrzymując, nakazał, pozostanie na miejscu. Olivia, nie cierpiała, kiedy ktoś jej rozkazywał, jednak tym razem dla dobra swoich dzieci, postanowiła się posłuchać. Dziwiło ją to, że żaden z ochroniarzy, chroniących posiadłość od zewnątrz, nie podjął żadnej reakcji. Patrick, w powolnym tempie, otwierał drzwi, a Olivia z zapartym tchem, obserwowała każdy ruch mężczyzny. Wiedziała, że niebawem wszystko się wyjaśni. Przez chwilę, wstrzymała oddech, kiedy ujrzała męża w drzwiach, a tuż za nim Michaela. Czym prędzej podbiegła do ukochanego i rzuciła się mu na szyję.

– Jak dobrze, że jesteś. Gdzie ty byłeś? – Trzęsącą się dłonią, dotknęła policzka Paulo i nie zważając na nikogo, pozwoliła sobie na łzy. Kochała go całym sercem i nie przeżyłaby, gdyby go straciła.

– Już dobrze, już dobrze. – Głos Paulo, zadziałał na Olivię odrobinę kojąco. – Wszystko ci opowiem, ale wejdźmy do środka i zamknijmy drzwi. – Złożył pocałunek na czole Olivii, a kciukiem wytarł, spływające po policzkach łzy. Trzymając w objęciach swoją żonę, w ogóle, nie zwracał uwagi na człowieka, którego zatrudnił. Michael również trzymał się z boku, jakby czekał na sygnał, zezwalający mu podjęcie działań.

– Dobry wieczór, szefie.. Nie mogliśmy... – Patrick dopiero po chwili, odważył się przemówić, ale Paulo, nie pozwolił mu dokończyć zdania. Na twarzy Silvano, malowało się tak mocne wkurwienie, że ten, kto go znał, zapewne dziwił się, dlaczego ten marny szef ochrony nadal żyje.

– Masz dziesięć minut na to, aby się wynieść, bo inaczej nie ręczę za siebie.

– Ale.... – Patrick, próbował coś wywalczyć, lecz jeden wzrok Silvano, pozbawił go jakiejkolwiek nadziei. Wyciągnął za paska od spodni radio i nakazał swoim ludziom się wycofać.

– Kto będzie teraz nas bronił? – Olivia, zdezorientowana, spoglądało to na swojego męża, to na Michaela, oczekując z niecierpliwością jakiejkolwiek odpowiedzi.

– Kotku, usiądź i się uspokój. Wszystko, zaplanowałem. Michael, daj im znać, że mogą zaczynać. – Krótka informacja skierowana w stronę przyjaciela, sprawiła, że ten, automatycznie, wyszedł na zewnątrz.

– Czy ktoś mi powie, co tu się do cholery dzieje?! – Kobieta, nie wytrzymała tego narastającego stresu i wybuchła, wyładowując swoją całą złość na męża. – Tylko, nie każ mi się uspokoić. Mów, co jest grane. I to prędko. – Wstała z kanapy i podeszła do barku, aby nalać sobie czegoś mocniejszego. W takim przypadku wino byłoby zbyt słabe. Nie ukoiłoby odpowiednio zszarganych nerwów. Nadal nie przepadała za alkoholem, ale sytuacja robiła się coraz bardziej napięta, a ona potrzebowała czegoś, co choć w minimalnym stopniu zdejmie z niej stres.

– Nalej i mi, a także powiedz, jak dzieci?

– Dobrze, nie odczuły, że dzieje się coś złego. Tylko Lilli, daje w kość. – Zgodnie z prośbą męża, napełniła dwie szklanki wysokoprocentowym trunkiem. Po czym jedną z nich mu podała. – Zanim, cokolwiek powiesz, odsłuchaj. – Wyciągnęła z kieszeni nagrywarkę i wręczyła ją Paulo. Cały czas, trzymała ją przy sobie, aby jakimś dziwnym trafem, nie zaginęła.

– Co to jest? – Paulo, zmarszczył brwi, oglądając urządzenie z każdej strony. – Staroć jak nic. Już dawno, nie ma czegoś takiego na rynku.

– Było wewnątrz maskotki. Ktoś się z nami bawi. Odsłuchaj. – Ponagliła męża i jednym haustem, wypiła część zawartości szklanki. Rzadko, zdarzało się jej, że postępowała w taki sposób, ale dziś nie zamierzała, przestrzegać jakichkolwiek zasad. Silvano, nacisnął przycisk, włączający nagrywarkę. W tym samym czasie wrócił Michael i obaj panowie, bacznie się wsłuchiwali. Wystarczyło, że usłyszeli jedno, wypowiedziane przez tajemniczego mężczyznę słowo i obaj wiedzieli, z kim mają do czynienia, dlatego też w tym samym czasie z ogromną wściekłością, niemalże wykrzyczeli imię syna Evansa. 

W rękach szatanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz