Rozdział 15

1.6K 55 0
                                    

Zaczytując się w książce, którą udało się zabrać z biblioteczki, oderwała się od otaczającego ją świata. Nie zwracała uwagi na mijający czas, ponieważ choć raz mogła skupić się na kimś innym, niż na sobie. Powieść, którą aktualnie czytała, nie do końca trafiała w gusta czytelnicze Olivii, lecz doszła do wniosku, że lepsza taka, aniżeli żadna.

Zdziwiła się, gdy w Paulo wszedł do pokoju. Korzystając z chwili, gdy zamykał za sobą drzwi, wepchnęła książkę pod poduszkę. Bardzo poważnie potraktowała słowa tamtego mężczyzny. Tym bardziej że niejednokrotnie widziała, a także poczuła na sobie, wściekłość Paulo. Nie sądziła, że tak szybko wróci.

– Już wróciłeś? – Nie ukrywała swojego rozczarowania.

– Zawiedziona? – Chciała przytaknąć, lecz ugryzła się w język. – Spoglądałaś na godzinę? – Pokiwała przecząco głową. – Dochodzi dziewiętnasta. Wyrobiłem się wcześniej i coś dla ciebie przywiozłem. – Obserwowała każdy ruch mężczyzny. Przysiadł na skraju łóżka po przeciwnej stronie niż leżała Olivia. Zaczął wyciągać z toreb jakieś ubrania. – Zauważyłem, że nie trapisz tych sukienek, dlatego też kupiłem ci różne zestawy dresów, a także jeansy. Mam nadzieję, że trafiłem z rozmiarem, a także, że dzięki temu będziesz czuła się swobodniej. – Wyszczerzył swoje, kurewsko białe zęby.

– Nie prosiłam cię o to. Jeszcze pomyślę, że mam jakieś przywileje. – Nie byłaby sobą, gdyby mu nie dogryzła.

– Bo masz. Jeszcze tego nie zauważyłaś? – Wyciągnął dłoń w stronę stopy Olivii i próbował ją dotknąć. Nie udało mu się, ponieważ dziewczyna szybko ją zabrała. – OK. Jeśli chcesz, mogę zwrócić ubrania do sklepu. – W końcu do niej dotarło, że jedyną osobą, której zrobi na złość, będzie ona sama. Nie cierpiała tych ubrań, wiszących w szafie. To, co przywiózł Paulo, byłoby dla niej wybawieniem.

– Wezmę to. Przydadzą się. Zwłaszcza że wyjeżdżam do Hiszpanii. To jutro tak? – Część Olivii się cieszyła, iż opuszcza mury tego domu, ale kolejna część nie wiedziała, co za nimi ją czeka. Ta niepewność była najgorsza.

– Tak. Rafael będzie ci towarzyszył. Zarówno w drodze na lotnisko, jak i na miejscu w Hiszpanii. Ufam mu na tyle, że mogę cię powierzyć. – Podniósł się z pozycji siedzącej i powędrował na drugą stronę. Chciał być bliżej Olivii. – Zechciałabyś dziś zjeść ze mną kolację? – Ani przez chwilę nie odwracał wzroku. Wpatrywał się w nią tymi swoimi ciemnymi oczami i przeszywał na wskroś. Czuła się tak, jakby chciał odgadnąć myśli wędrujące jej po umyśle.

– A mam jakieś wyjście? – Udawała niewzruszoną. Choć musiała przyznać sama przed sobą, że ten zbiór książek, a także fakt, iż Paulo kiedyś kogoś kochał, trochę ocieplił jego wizerunek. Nieznacznie, a jednak.

– Owszem, zawsze możesz odmówić. Wiem, obiecałem, ale nie potrafię. – Zbliżył się i koniuszkiem palca dotknął wystającą spod kołdry nogę Olivii. Wzdrygnęła się, ale to, co robił, było tak przyjemne, że pozwoliła sobie na odrobinę tego uczucia. Kiedy się opamiętała, chciała całkowicie zakryć się kołdrą, lecz uklęknął przed łóżkiem i zaczął składać na tej samej nodze pocałunki. Wydała z siebie niekontrolowany jęk. Wiedziała, że nie powinna się na to godzić, ale nigdy nie czuła czegoś podobnego. Ten facet wzbudzał w niej skrajne emocje.

– Proszę, przestań. Nie powinieneś. – Nie odpychała go. Tym razem, nie chciała tego robić, lecz wewnątrz siebie czuła, że to nie jest w porządku.

– Skoro tak ładnie prosisz. – Ku zdziwieniu Olivii, Paulo się wycofał. Wstał i poprawiwszy ubranie, zakomunikował, żeby za czterdzieści minut była gotowa na kolację. Poinformował ją również o tym, że zjedzą ją tylko we dwoje.

W rękach szatanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz