57. Wylatujesz o 10.

1.1K 74 21
                                    

*Cat pov*

-Kurwa..-odparl pod nosem Josh.
-To nie moze byc prawda! Ja nie chce tego dziecka!-krzyknęłam.

Josh podszedł do mnie i mnie przytulił.

-Bedzie dobrze, obiecuje ze ci pomogę. Obiecuje.
-Co ja mam powiedziec Justinowi..
-Moze sie z nim spotkaj?
-On.. On nie jest gotowy na bycie ojcem..
-Daj mu szanse Caittlin.
-Dawałam mu juz milion szans..-powiedzialam siadajac na lozku.

*Justin pov*

Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.. Postanowiłem sie napić.

Podszedłem do lodówki i wyjąłem z niej kilka piw. Położyłem ja na stole i usiadłem na kanapie.

Otworzyłem piwo i wziąłem kilka łyków.

Włączyłem telewizor i oglądając jakiś film popijalem piwo.

*
Po kilku godzinach nie byłem już w stanie widzieć wszystkiego dokładnie.

*Cat pov*

-Powinien wiedzieć..-odpadłam po chwili.
-Jestem takiego samego zdania Caittlin..
-Pójdziesz ze mną do niego?
-Jasne, poczekam przed wejściem.

Po pół godzinie drogi byliśmy już przed domem.

Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

Zauważyłam Justina który siedział na kanapie a wokół było kilka wypitych piw.

-Cat.. Co ty tu robisz?-wymamrotał i wstał.
-Chciałam ci o czymś powiedzieć ale jak zwykle nigdy nie mogę na tobie polegać!
-Co ty gadasz?
-To ze jesteś pijany! Jestem w ciąży kretynie!-krzyknęłam i pobiegłam na gore. Spakowałam resztę swoich rZeczy i wybiegłam z domu.

-co sie stało?-odparł Josh i mnie przytulił.
-On jest kompletnie pijany, nie chce tu być. Wracajmy do hotelu.-powiedziałam z trudem.

Wróciliśmy do domu a ja usiadłam na łożku.

-Co ja mam zrobić Josh?..-odparlam cicho.
-Nie wiem Caittlin, naprawdę nie wiem.
-Chce stad wyjechać. Chce wrócić do domu.-powiedziałam wstając.
-Wiesz, ze to niebezpieczne..
-Nic mi nie będzie! Mam do ciebie prośbę Josh..
-Jaka?
-Zabukujesz mi bilet powrotny? Proszę..
-T-tak..
-A i jeszcze jedno. Nie mów Justinowi gdzie bede, zatrzymam sie u Georgi.
-D-dobrze.. Idę zobaczyć loty..

Poszłam do łazienki i trochę sie uspokoiłam. Przemyślałam wszystko dokładnie i wiedziałam ze powrót do domu to dobry pomysł.

Wyszłam z łazienki i w tym czasie przyszedł Josh.

-Wylatujesz jutro o 10..-odparł po cichu i mnie przytulił.

Gładził moje plecy a po moim policzku spłynęła jedna łza.

-Idę wziąć prysznic.. Chce sie położyć i odpocząć.
-Dobrze, nie jestes głodna?
-Nie Josh, Dziekuje.

Podeszłam do walizki i wyjęłam z niej piżamę i czysta bieliznę.

Weszłam do łazienki i zdjęłam z siebie ubrania. Szybko sie umyłam i włożyłam bieliznę oraz piżamę.

Zmykam resztki makijażu i wyszłam z łazienki.

Josh siedział na łożku i oglądał cos na laptopie.

-Cat, naprawdę chcesz wyjechać?

Lekko spuściłam głowę i usiadłam obok niego.

-Daj mu jeszcze jedna szanse...bedzie dobrym ojcem.-odparł.
-Dawałam mu juz tyle szans Josh, on nigdy nie dorośnie. Muszę myślec teraz o dziecku, przy Justinie nigdy nie bedzie bezpieczne.
-Rozumiem cię, ale powiedziałaś mu chociaż ze bedzie ojcem?
-Cos napomknęlam, pewnie i tak nie bedzie tego pamiętał.
-Mogę mu jutro powiedzieć?-zapytał patrząc mi w oczy.
-Jak chcesz, Josh. Przepraszam ale jestem zmęczona.
-Jasne, jednak musimy spac razem bo nie przewidziałem tego ze tu będziesz.
-Nie szkodzi, dobranoc.
-Dobranoc mała.-uśmiechnął sie lekko i poszedł do łazienki.

Josh był taki inny niż Justin.. Bardziej odpowiedzialny, umiał sie zachować, miał duży szacunek i był taki...kochany.

Było mi szkoda tego ze pewnie nie zobaczymy sie prędko znowu..

Po kilku minutach rozmyślania po prostu zasnęłam.

*
Obudził mnie Josh lekko szturchajac w ramie.

-Hej, Cat jeżeli chcesz zdążyć na samolot to musisz wstawać.-uśmiechnął sie.
-Która godzina?
-8, ale zanim sie ubierzesz, zjesz cos i dojedziemy na lotnisko to trochę minie.
-Jasne, juz wstaje. Dzięki.

Podniosłam sie i lekko przeciagnelam.

To był ten dzień. Dzień, w którym moje życie miało sie zmienić.

Podeszłam do walizki i wyjęłam z niej białe rurki, szara bokserkę i kremowa narzutkę.

Poszłam do łazienki i nałożyłam lekki makijaż i rozczesalam włosy.

-Chodzmy na dół na śniadanie.-odparł lekko sie uśmiechając.
-Dobrze.

Zeszliśmy na stołówkę a ja nałożyłam sobie na talerz dwa tosty z serem a do tego herbatę.

Zjadłam wszystko i wypiłam i wróciliśmy na górę.

-Musimy sie zbierać Caittlin..-powiedział cicho.
-Wiem, juz sie ubieram.

Chwyciłam swoje walizki i położyłam na korytarzu.

Założyłam buty i skore i wyszłam przed drzwi.

Chwyciłam walizkę a Josh mi ja delikatnie zabrał.

-Wezmę.-odparł i mnie wyprzedził.

Uśmiechnęłam sie i poszłam za przyjacielem.

Zjechaliśmy winda na dół i wyszliśmy przed hotel.

-Zadzwonię po taksówkę.-powiedział wybierając numer.

Po kilkunastu minutach byliśmy juz w aucie.

Wysiedliśmy i udaliśmy sie na lotnisko.

-Josh, musimy sie pożegnać.-odparlam.
-Wiem Cat, bede tęsknić.
-Ja tez, nie mów Justinowi gdzie bede. Chyba nie zna adresu Georgi.. Mozesz mu powiedzieć jedynie ze zostanie ojcem.
-Jak tylko chcesz Cat.
-Pa, Josh.-powiedziałam i wtulilam sie w chłopaka.
-Pa mała.-mocno mnie przytulił i pocałował w policzek.

Po moim policzku zleciała jedna łza która szybko wytarłam.

-Dzwon i pisz kiedy tylko chcesz.-odparł i mi pomachał.
-Wiem, bede.-pomachalam mu rownież i zaczęłam iść przed siebie.

*
Siedziałam juz w samolocie i patrzyłam przez okno czekając aż ruszy.

Nagle spojrzalam na wyświetlacz telefonu który zaczął wibrować.

Justin x

Szybko odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon.

Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

Samolot zaczął startować aż w końcu znaleźliśmy sie w górze.

*****************
Niedługo zbliżamy sie do końca! x

Incognito | J.B |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz