*Cat pov*
Po zjedzonej kolacji wreszcie przyszedl wyczekiwany czas otwierania prezentow, ktorych bylo dosc sporo pod choinka.
Pierwszy prezent byl dla Leo od dziadkow.
Delikatnie otworzylam paczuszke wyjmujac z niej komplecik batmana, grzechotke i dwa opakowania pieluch.
Podziekowalam w imieniu synka i podalam mu grzechotke. Ktora i tak lezala obok poniewaz byl jeszcze za maly na zabawe nia.
Nastepny prezent byl ode mnie dla rodzicow.
Podarowalam im zawsze chciany express do kawy.
Przyszla pora na Andreya ktory rowniez dostal od nas prezent.
Wyjal z torebki 2 najnowsze gry i od razu sie usmiechnal.
-Dzieki! Kurde, najlepszy prezent.-zasmial sie i pocalowal mnie w policzek.
Kolejne dwa prezenty byly dla mnie. Jeden od Josha a drugi od rodzicow. Usmiechnelam sie i zaczelam odpakowywac.
W pudelku od Josha ujrzałam piekny naszyjnik.
-Dziekuje, nie musiales.-usmiechnelam sie calujac go w policzek i przytulajac.
Prezentem od rodzicow bylo kilka opakowac mojej ulubionej herbaty i uroczy swiateczny kubek.
Ostatni maly prezent byl dla Josha ode mnie.
Zakupilam mu 2 bilety na mecz, ktory odbedzie sie za tydzien.
Podziekowal mi buziakiem w policzek i usmiechnal sie.
Wzielam synka na rece i zaczelam go uspokajac gdy zaczal poplakiwac. Na szczescie szybko sie uspokoil.
*
Wyszlismy z domu i udalismy sie do samochodu.-wiec.. jutro spotykasz sie z Justinem?-przelknal glosno sline i zacisnal rece na kierownicy.
-tak.-odparlam.
-nie podoba mi sie to Cat.
-to znaczy?
-nie chce tego..-odparl.
-Josh, przepraszam ze to powiem ale to moja sprawa.
-ah tak, jasne.-syknal.
-nie wiem o co ci chodzi, nie jestesmy razem a ja mam prawo spotykac sie z kim chce, a tym bardziej z ojcem mojego dziecka Josh!
-tak? A gdzie teraz kurwa jest ten ojciec? Hm? No gdzie?! Pewnie siedzi zajebany i zacpany swietujac wigilie z dziwkami.Te slowa zabolaly mnie tak bardzo..
Po moich policzkach zaczely leciec lzy.
-Ty placzesz?-odparl po chwili.
Nie odezwalam sie do niego ani razu gdy probowal rozpoczac rozmowe.
Wysiadlam przed domem i wzielam fotelik z Leo.
-Pomoge ci.-odparl podchodzac.
-Daj mi spokoj.-wyrwalam sie.
-Cat przepraszam!Weszlam do domu trzaskajac drzwami.
-prosze Caittlin, otworz mi!-dobijal sie so drzwi.
Po moich policzkach splywaly lzy.. moze to byla prawda..
Przebralam Leo i wlozylam go do lozeczka.
Na szczescie Josh ustapil i pojechal do domu.
Wyjelam telefon i jak najszybciej musialam zadzwonic do Justina.
Mimo ze byla prawie 23, musialam uslyszec jego glos i upewnic sie ze nie jest zacpany ani pijany..
Przylozylam telefon do ucha drgajaca ze strachu reka.
-H-halo?-uslyszalam glos chlopaka.
-Justin...
-Cat? Co sie stalo? Dlaczego dzwonisz tak pozno?-odparl a ja odetchnelam gdy zdalam sobie sprawe ze jest z nim wszystko w porzadku.
-Musialam uslyszec twoj glos.. Balam sie ze nadal cpasz..
-No cos ty... Mowilem ci ze z tym skonczylem Cat..
-Wiem, przepraszam.. Z kim spedziles wigilie?
-Z nikim.. jestem sam w domu caly dzien.
-J-jak to?..-odparlam i zrobilo mi sie smutno.
-Nie mam nikogo z kim moge ja spedzic, ty bylas ta ostatnia osoba..-powiedzial a ja moglam uslyszec ze jest roztrzesiony.
-Justin.. tak mi przykro..
-Jest okej Caittlin.-moglam uslyszec ze placze.
-Ty placzesz?
-Nie,nie.-szybko odparl.
-Mozesz do mnie przyjechac Justin? Prosze.
CZYTASZ
Incognito | J.B |
FanfictionCaittlin Russo i Justin Bieber. Caittlin - 18 letnia blondynka z wlosami do pępka. Brazowymi oczami, malym nosem i duzymi ustami. Szczupla z wysportowana sylwetka. Lubi biegać i ogólnie ćwiczyć. Ma brata Andrey'a. Mieszkaja w Chicago. Pewnego dnia s...