6.2

922 48 7
                                    

*Cat pov*

-C-Caittlin..?-zapytal cicho dajac mi koszyk do reki.-Co ty tu robisz?
-Co ty tu robisz? Przeciez miales byc w Vegas.-odparlam.
-Dzis wigilia, chcialem przyjechac tutaj, moze jeszcze raz pojsc do twojej mamy... wiedzialem ze tam bedziesz.-odparl.-Porozmawiamy?
-Poczekaj.-powiedzialam udajac sie do kasy i placac za zakupy.

Wyszlismy przed sklep.

-Tak bardzo sie stesknilem.-powiedzial spuszczajac glowe.
-Ja-ja nie wiem co mam powiedziec Justin..
-Masz troche czasu? Poszlibysmy do jakiejs kawiarni porozmawiac.
-Przepraszam ale nie moge, Leo jest w domu..
-Moge go zobaczyc? P-prosze..
-Nie wiem czy to odpowiedni moment..
-Dlaczego? Tak bardzo chce zobaczyc naszego syna..
-Mogles myslec o tym wczesniej Justin. Josh sie nim zajmuje, mysle ze nie chcialby sie z toba spotkac.
-J-josh? On zajmuje sie NASZYM synem?
-Ktos musi prawda?-syknelam.
-Bedziecie razem spedzac swieta?..
-Mama nas do siebie zaprosila.. Wiec tak.-Musze juz isc, Justin.
-Kiedy sie zobaczymy? Kiedy bede mogl  zobaczyc Leo?
-Przyjdz do nas jutro o 15, adres wysle ci sms dobrze?
-Tak, dziekuje Caittlin. Naprawde dziekuje.-odparl podchodzac do mnie.

Odsunelam sie lekko od niego.

-Do jutra Justin.

Przelozylam reklamowke w druga reke i pospiesznym krokiem poszlam do domu.

-O, juz jestes, dlugo cie nie bylo.-odparl Josh.-Zaczynalem sie martwic.

Sciagnelam buty i zdjelam kurtke i weszlam do salonu.

-Wiesz.. Spotkalam Justina w sklepie..
-Kogo?! Co on tam robil?
-Nie wiem, jutro tu przyjdzie by zobaczyc Leo i porozmawiac..
-Czyli mam sobie pojsc tak?
-Bedzie o 15, chcialabym z nim porozmawiac sama...
-Jak chcesz. Leo spi. Pojade do domu po rzeczy.
-Dobrze, ja zaczne robic ciasto..

Weszlam do kuchni i zaczelam przygotowywac skladniki.

Po okolo poltorej godziny ciasto bylo gotowe. Zapakowalam je w pudelko i odstawilam.

-Jestem.-powiedzial Josh wchodzac do domu.
-Dobrze, ide spakowac malego i sama sie przygotowac.

Poszlam na gore i spakowalam do torby pieluchy, smoczek, mleko, body i chusteczki nawilzane.

Przebralam szybko Leo w innego pajacyka i odlozylam delikatnie aby dalej spal.

Sama podeszlam do szafy i wyjelam z niej czerwona rozkloszowana sukienke, rajstopy i nie za wysokie czarne szpilki.

Poszlam do lazienki i wzielam szybk prysznic. Ubralam sie i rozpuscilam wlosy lekko je falujac a nastepnie spinajac z tylu i wypuszczajac pojedyncze pasma z boku glowy.

Nalozylam podklad, puder, bronzer, rozswietlacz, poprawilam brwi i potuszowalam rzesy. Usta pociagnelam czerwona pomadka.

Chwycilam buty w rece i wyszlam z toalety, jeszcze raz weszlam do pokoju aby wybrac naszyjnik.

Po kilku probach w koncu sie zdecydowalam i zeszlam na dol.

-Wyglasz pieknie Cat..-odparl Josh.
-Dziekuje.-usmiechnelam sie.

Polozylam buty na przedpokoju i poszlam po Leo.

Na ramie zalozylam torbe z rzeczami a na rece wzielam synka.

Zeszlismy na dol a ja delikatnie go przytulilam.

-Potrzymasz go chwilke? Tylko sie ubiore.
-Tak, daj mi go.-usmiechnal sie konczac sie ubierac.

Zalozylam czarny plaszczyk i szpilki a na ramie zalozylam torebke.

-A, ciasto! I prezenty! zasmialam sie i szybko po nie pobieglam.

Ubralam  Leo w kombinezon i czapke i wyszlismy z domu.

Wlozylismy Leo do fotelika a sama usiadlam obok niego.

Josh zajal miejsce kierowcy.

-To najpierw do sklepu tak?-odparl.
-Tak, tak.-usmiechnelam sie.

Sprawdzilam telefon na ktorym widniala godzina 15:50. Mialam nadzieje ze sie nie spoznimy.

*
Weszlismy do domu, trzymalam wino, ciasto i prezenty a Josh fotelik z Leo.

Rodzice od razu przyszli sie przywitac z wnukiem.

-Tutaj maly prezencik od nas.-odparlam podajac wino i ciasto.

Prezenty szybko polozylam pod choinke.

-Czesc Caittlin.-zasmial sie Andrey. Nie widzialam chlopaka od okolo 2 tygodni i szczerze moglam powiedziec ze sie stesknilam.
-Czesc braciszku.-zasmialam sie.

Usiedlismy przy stole, obok mnie Josh a po drugiej stronie rodzice wraz z Andrey'em.

Na drugim krzesle obok mnie postawilam fotelik wraz z Leo.

Pobawilam sie z nim chwilke jezdzac reka po jego brzuszku i usmiechajac sie.

-Ale wam rosnie tez Leo.-zasmiala sie mama.

W tym zdaniu jedynie przeszkadzalo mi slowo "wam".

Incognito | J.B |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz