3.2

784 59 6
                                    

*Cat pov*

-Nie... Nie mozemy, Josh!-odparlam odpychajac od siebie chlopaka.
-Dlaczego? Powiedz mi dlaczego?
-Bo... Po prostu nie mozemy.-odparlam i poszlam do domu.

Josh oczywiscie ciagle szedl za mna. Pomogl mi z wozkiem i sie rozebral.

Zrobil tak samo i rozebralam Leo.

Polozylam go do lozeczka i zeszlam na dol. Na cale szczescie spal.

Pomimo tego ze za 2 dni bedzie wigilia, to w ogole nie czuje swiatecznej atmosfery. 

-Mozemy porozmawiac?-zapytal Josh.

Usiadlam obok niego na kanapie  i spojrzalam mu w oczy.

-Caittlin, prosze daj mi szanse.-odparl patrzac na mnie.
-Chyba nie potrafie..
-Wiem ze nie moge na tobie tego wymusic.. Ale nie umiem byc przy tobie i sie normalnie zachowywac. Rozumiesz?
-Czy to jest szantaz?
-Nie, nie o to chodzi. Caittlin kurwa zrozum ze cie kocham.

Spojrzalam na niego i szybko sie do niego przytulilam.

Pocalowal mnie a ja to odwzajemnilam.

-Zostaniesz dzisiaj?-zapytalam.
-Z toba zawsze.-odparl i ponownie mnie pocalowal.

Z czulosci wyrwal nas Leo.

Wywrocilam lekko oczami i poszlam do synka.

-Co sie stalo?-szepnelam biorac go na rece.

Nakarmilam i wzielam do salonu.

Wlozylam do bujanego foteliku i noga lekko go chustalam.

-Czesc slodziaku.-usmiechnal sie do Leo Josh.-Chcialbys zebym byl twoim tatusiem prawda?-zasmial sie.
-Przesadziles Josh.-syknelam.-Jego ojcem jest Justin i zawsze bedzie.
-Zartowalem.-odparl unoszac rece w gescie obronnym.
-To nie bylo smieszne.
-A moze ty go nadal kochasz huh?
-Nie powinno cie to interesowac.
-To po co od niego uciekalas? Moglibyscie teraz stworzyc kochana pieprzona rodzinke!
-Wyjdz stad.-odparlam przez zeby i wstalam.
-Nie wyjde.-powiedzial podchodzac do mnie.
-Powiedzialam wyjdz!-krzyknelam nieco glosniej drzacym glosem.
-Uspokoj sie, Cat.-powiedzial kladac mi reke na biodro.
-Nie dotykaj mnie.-chwycilam chlopaka za ramie i poszlam w strone drzwi.

Otworzylam je i probowalam go przez nie wypchnac.

-Zachowujesz sie jak idiotka!-krzyknal wychodzac.

Po moich policzkach lecialy lzy. Podeszlam do Leo i mocno go przytulilam.

-Chcialabym zeby Justin tu byl.-szepnelam zanoszac sie.

Poszlam na gore i uspalam Leo.

Zeszlam jeszcze raz na dol i zrobilam sobie szybka kolacje.

Zjadlam calosc i wlozylam pusty talerz do zmywarki.

Nastepnie poszlam do lazienki i wzielam szybki prysznic.

Zalozylam koszulke przed kolano i umylam zeby. Zmylam makijaz i wyszlam z lazienki.

Polozylam sie do lozka i wzielam w reke telefon. Zauwazylam dwa nieodebrane.

Mama x

Nieznany

Postanowilam oddzwonic do mamy.

-Halo?-odparlam po kilku sekundach.
-Czesc Cat, nie odebralas i troche zaczelam sie martwic.-zasmiala sie.
-Bralam prysznic a telefon zostal w sypialni.
-Oh, rozumiem. Jestem troche przewrazliwiona.-zasmiala sie ponownie.-Jak tam sobie radzicie? Byl Josh?
-Wszystko w porzadku mamo, tak byl. Troche sie poklocilismy..
-Co sie stalo? Za dwa dni wigilia i oczywiscie Josh rowniez do nas przychodzi.
-On strasznie przypomina mi Justina..
-Tesknisz za nim?
-Nie widzielismy sie prawie rok.. Nie powinnam, a jednak.
-Moze powinniscie porozmawiac?
-Josh mowil ze Justin sie zmienil. Niby poszedl na terapie ale ostatnio nie maja w ogole kontaktu. Podobno spotyka sie z jakas dziewczyna...
-Skarbie, nie dajesz mu szansy aby wszystko wytlumaczyl.
-Porozmawiam z nim po wigilii. Obiecuje.
-Dobrze, dobranoc Cat.
-Dobranoc.

Rozlaczylam sie i odlozylam telefon gdy znowu zaczal dzwonic.

Nieznany

Westchnelam i odebralam.

-Halo?-odparlam z zaciekawieniem.
-Cat?-uslyszalam najpiekniejszy glos ktory kiedykolwiek mialam okazje slyszec. Justin.

Incognito | J.B |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz